Wystawiłeś właśnie auto na sprzedaż i czekasz na telefon od kupca. Zamiast tego w skrzynce znajdujesz oficjalne pismo z Ministerstwa Obrony Narodowej. Wojsko informuje, iż twój samochód został przeznaczony na cele mobilizacyjne. W razie ogłoszenia alarmu musisz stawić się we wskazanym miejscu i przekazać kluczyki. Brzmi jak scenariusz filmu? Dla pana Grzegorza to rzeczywistość.

Fot. Warszawa w Pigułce
Kombi zamiast terenówki
Pan Grzegorz nie jest właścicielem wojskowego Land Cruisera ani pancernego pickupa. Ma Volvo V90 – eleganckie kombi ze skórzaną tapicerką, które idealnie nadaje się do rodzinnych wyjazdów i służbowych delegacji. Nic, co kojarzyłoby się z jazdą w terenie czy przewożeniem wojskowego sprzętu. A jednak właśnie ten samochód znalazł się na krótkiej liście pojazdów wybranych przez polskie siły zbrojne.
W piśmie, które otrzymał, wojsko wyjaśnia, iż prowadzi postępowanie administracyjne dotyczące przeznaczenia jego pojazdu w ramach świadczeń rzeczowych na rzecz obrony. Po zakończeniu procedury właściciel będzie miał obowiązek dostarczenia samochodu do dziesiątego pułku samochodowego w Warszawie w przypadku ogłoszenia mobilizacji lub w czasie wojny. Dokument zawiera konkretny adres jednostki, numer telefonu kontaktowego i pouczenie o prawach oraz obowiązkach. Wszystko zgodnie z ustawą o obronie ojczyzny, jak podaje portal Auto Świat.
Pan Grzegorz, który z zawodu jest prawnikiem, gwałtownie dotarł do rozporządzenia regulującego tę kwestię. Okazało się, iż w 2025 roku wojsko może przejąć maksymalnie pięćdziesiąt prywatnych pojazdów. Pięćdziesiąt na kilkanaście milionów samochodów zarejestrowanych w Polsce. Matematyka jest brutalna – szansa na wylosowanie to mniej więcej jak trafienie szóstki w totolotku. A mimo to list trafił właśnie do niego.
Dlaczego akurat luksusowe kombi
Logika wyboru wojska wydaje się zagadkowa. Na ulicy, gdzie mieszka pan Grzegorz, stoi co najmniej dwukrotnie więcej pojazdów, które wydają się bardziej przydatne do celów obronnych. Duże SUV-y z napędem na cztery koła, pickupy, terenówki – typowe samochody, których można by oczekiwać na wojskowej liście. Tymczasem wojsko wybrało wygodne kombi z automatyczną skrzynią biegów i podgrzewaną kierownicą.
Sama ustawa o obronie ojczyzny nie precyzuje, jakiego typu pojazdy mają priorytet. Mówi ogólnie o rzeczach ruchomych potrzebnych do celów przygotowania obrony państwa, zwalczania klęsk żywiołowych lub zarządzania kryzysowego. Teoretycznie każdy samochód może trafić na listę, jeżeli wojsko uzna, iż będzie mu potrzebny. W praktyce oznacza to, iż kryteria wyboru pozostają tajemnicą wojskowych planistów.
Co to oznacza dla ciebie
Jeśli twój samochód zostanie objęty obowiązkiem świadczeń rzeczowych, nie oznacza to, iż jutro przyjadą po niego żołnierze. W czasie pokoju wojsko może rekwirować twój pojazd w trzech sytuacjach. Po pierwsze, raz w roku może go zabrać na ćwiczenia wojskowe – maksymalnie na siedem dni. Po drugie, może sprawdzać gotowość mobilizacyjną i wtedy auto znika na czterdzieści osiem godzin. Takie sprawdziany mogą się powtarzać choćby trzy razy w roku, choć siedmiodniowe ćwiczenia to limit jednorazowy.
Musisz dostarczyć samochód w stanie gotowym do jazdy, z kompletem dokumentów i zatankowanym. Wojsko powinno zwrócić ci koszty paliwa i odpowiada za zniszczenia wykraczające poza normalne zużycie. Ale uwaga – nie odpowiada za typowe zużycie wynikające z eksploatacji. jeżeli więc po tygodniu ćwiczeń wrócą ci zużyte opony i wyblakła tapicerka, nie dostaniesz za to odszkodowania.
Możesz sprzedać taki samochód, podarować go komuś lub wymienić na inny. Masz jednak obowiązek poinformować adekwatny urząd w ciągu trzydziestu dni od transakcji. Teoretycznie nowy właściciel przejmuje wraz z autem także obowiązek mobilizacyjny. W praktyce, jeżeli nabywca mieszka w innym mieście, jednostka wojskowa prawdopodobnie zrezygnuje z dalszego zainteresowania tym pojazdem. Ryzyko, iż inny oddział wojskowy zainteresuje się tym samym autem u nowego właściciela, jest niewielkie.
Jak bronić się przed wpisem na listę
Dopóki decyzja nie jest prawomocna, możesz składać zastrzeżenia i próbować negocjować. Pan Grzegorz właśnie to planuje. Ustawa przewiduje sytuacje, w których wojsko nie może oczekiwać świadczeń od wybranych osób. jeżeli twoja sytuacja życiowa, zawodowa lub zdrowotna sprawia, iż oddanie samochodu byłoby dla ciebie szczególnie uciążliwe, możesz to udokumentować i złożyć odpowiednie pismo.
Problem w tym, iż gdy decyzja staje się prawomocna, kończy się pole manewru. Od tego momentu na każde wezwanie musisz dostarczyć pojazd we wskazane miejsce. Brak wykonania tego obowiązku może skutkować konsekwencjami prawnymi. Ustawa nie pozostawia w tej kwestii wątpliwości – świadczenia rzeczowe na rzecz obrony to obowiązek obywatelski, od którego trudno się uwolnić.
Realna cena tego obowiązku
Dla pana Grzegorza największym problemem nie jest choćby perspektywa oddania auta w razie wojny. Martwi go coś prozaicznego – właśnie wystawił Volvo na sprzedaż i liczył na szybką transakcję. Teraz musi poinformować potencjalnego kupca, iż samochód jest obciążony obowiązkiem mobilizacyjnym. W jego przekonaniu żaden rozsądny nabywca nie zdecyduje się na zakup pojazdu, który w każdej chwili może zostać wezwany przez wojsko.
Ta obawa ma realne podstawy. Kupujący samochód używany sprawdza historię kolizji, stan techniczny, przebieg. Teraz do listy dochodzi jeszcze jeden punkt – czy auto jest na wojskowej liście. Informacja o obowiązku świadczeń rzeczowych może skutecznie odstraszyć kupców, choćby jeżeli matematycznie szansa na rzeczywiste wykorzystanie tego zapisu jest mikroskopijnie mała. Ludzie kupują spokój, a nie potencjalne komplikacje.
Ministerstwo Obrony Narodowej corocznie wydaje rozporządzenie określające liczbę i rodzaj rzeczy, które mogą być pobrane od obywateli. Limit pięćdziesięciu pojazdów w 2025 roku wydaje się symboliczny w skali całego kraju. Ale dla tych pięćdziesięciu wybranych właścicieli to konkretny problem, który wpływa na wartość ich majątku i spokój psychiczny. Pan Grzegorz już żartuje gorzko, iż wojsko szykuje sobie flotę do ewentualnej ucieczki, skoro wybiera luksusowe kombi zamiast bojowych terenówek.












