Rosyjski prezydent Władimir Putin na ultimatum Donalda Trumpa odpowiedział eskalacją przemocy. Nocą z 28 na 29 lipca, kilka godzin po tym, jak Trump ogłosił, iż daje Rosji niecałe dwa tygodnie na zawarcie porozumienia pokojowego, Ukraina znalazła się pod zmasowanym ostrzałem. Zginęły co najmniej 22 osoby, a ponad 80 zostało rannych. Wojska rosyjskie uderzyły w 73 miasta i wsie - w tym w szpital w Kamieńskim i zakład karny w obwodzie zaporoskim.
REKLAMA
"Za jedną dobę - kiedy cały świat znów poczuł nadzieję na zakończenie zabijania - rosyjska armia odebrała życie 22 Ukraińcom" - napisał Wołodymyr Zełenski w emocjonalnym wpisie na Telegramie. "Wśród ofiar są kobiety, dzieci, osoby starsze. O drugiej w nocy Rosja uderzyła rakietą w szpital w Kamieńskim. Zginęła 23-letnia kobieta w ciąży. Miała na imię Diana" - napisał. Prezydent Ukrainy dodał, iż Rosjanie zaatakowali kolonię karną, zabijając 17 osób i raniąc 42. "I to wszystko już po tym, jak zabrzmiała jasna i konkretna deklaracja Stanów Zjednoczonych, iż czas zakończyć tę wojnę i przejść do dyplomacji" - dodał Zełenski.
Zobacz wideo Rosja: możemy prowadzić wojnę z Ukrainą przez 20 lat
Ultimatum bez skutku? Rosja ignoruje groźby Trumpa
Donald Trump zapowiedział w poniedziałek, iż skraca termin ultimatum, które wcześniej dał Rosji na zakończenie wojny w Ukrainie. Wskazał, iż Władimir Putin ma teraz 10 lub 12 dni na osiągnięcie porozumienia w sprawie zawieszenia broni. W połowie lipca Trump mówił o 50-dniowym okresie, ale - jak sam stwierdził - nie zamierza już czekać tak długo.
Wypowiedź Trumpa została krótko skomentowana przez rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa. - Przyjęliśmy do wiadomości wczorajsze oświadczenie prezydenta Trumpa - stwierdził, dodając, iż "chciałby uniknąć ocen". Rosja - jak zaznaczył - będzie kontynuować swoją "specjalną operację wojskową" i pozostaje otwarta na "dyplomatyczne rozwiązania". Jednocześnie podkreślił, iż relacje między Moskwą a Waszyngtonem nie ulegają poprawie, a ewentualne spotkanie Putina z Trumpem nie znajduje się w agendzie.
W zachodnich mediach i analizach, m.in. na łamach Sky News, pojawiają się głosy, iż nowe ultimatum ogłoszone przez Trumpa nie zostanie potraktowane poważnie. "Putin nie reaguje na ultimatum. Te mają zwykle efekt odwrotny. Spójrzmy na poprzednie groźby Trumpa - efekt był zerowy" - pisze brytyjski portal. W marcu Trump deklarował, iż "jest wściekły" na Putina. W kwietniu apelował o zawieszenie broni, w maju zapowiadał możliwe sankcje. Ale ani nie doszło do rozejmu, ani do nowych restrykcji wobec Rosji. W rezultacie Moskwa nie tylko nie cofnęła się, ale zintensyfikowała działania wojenne i propagandowe.
Zdaniem komentatorów, dopóki nie zostaną ogłoszone konkretne konsekwencje - jak realne sankcje czy presja gospodarcza - Kreml będzie kontynuować dotychczasową strategię.
Ukraińscy eksperci z Kijowa: Trump gra nie z Putinem, a z Pekinem
Ukraińscy politolodzy uważają, iż decyzja Donalda Trumpa o skróceniu ultimatum wobec Rosji to część szerszej gry geopolitycznej, w której wojna w Ukrainie pełni tylko funkcję narzędzia nacisku. "Nie trzeba być wielkim analitykiem, by zrozumieć, iż katalizatorem tej decyzji była nowa umowa handlowa między USA a Unią Europejską" - napisał ukraiński politolog Wadym Denysenko na Facebooku. Według niego porozumienie z Brukselą odblokowało Trumpowi ręce w relacjach z innymi globalnymi graczami. "Wszystko, co teraz robi Trump, nie jest wymierzone bezpośrednio w Rosję, tylko w Chiny" - twierdzi Denysenko.
Ekspert podkreśla, iż teraz możliwe są dwa scenariusze: albo Trump przyspieszy negocjacje z Pekinem i będzie próbował wykorzystać moment, by osiągnąć porozumienie z pozycji siły, albo najpierw zawrze porozumienie z Indiami i krajami Zatoki Perskiej w sprawie zastąpienia rosyjskiej ropy, a dopiero potem przejdzie do rozmów z Chinami. "Gra będzie znacznie bardziej skomplikowana, niż się wydaje - żadnych taryf 100 proc. nikt nie wprowadzi, ale Rosję będą próbować dociskać przez inne kanały, także chińskie" - zaznacza.
Podobnie uważa politolog Ihor Rejterowycz, który w rozmowie z agencją UNIAN powiedział, iż wojna Rosji przeciwko Ukrainie była dla Trumpa narzędziem presji na Europę, a nie celem samym w sobie. - Teraz, kiedy udało się rozwiązać problem handlowy z UE, Trump ma więcej swobody w relacjach z Rosją. Sądzę, iż już wyrobił sobie zdanie o tym, iż Kreml nie chce rozmawiać językiem dyplomacji, tylko siły - a właśnie ten język teraz może zostać użyty - powiedział Rejterowycz.
Ekspert zwrócił też uwagę na potencjalną reakcję Chin, które mają silne powiązania handlowe z Rosją. - jeżeli presja Trumpa na Moskwę wzrośnie, Pekin będzie musiał szybciej myśleć, jak się z nim dogadywać. Zwłaszcza jeżeli USA i UE będą mówiły jednym głosem - dodał.