Budynek płonął trzy dni. Ludzie podawali sobie z rąk do rąk tlące się jeszcze, gorące książki. Uratowali skarby
Zdjęcie: Od lewej: dżihadyści, pożar w Charkowie, haker [zdjęcia ilustracyjne]
W pierwszych dniach inwazji Rosji na Ukrainę, przy mrozie sięgającym -10 stopni Celsjusza, gdy Charków drżał od nieustannego ostrzału rosyjskiej artylerii, Anna Dowhołenko, dyrektorka biblioteki naukowej im. W.G. Korolenki myślała o jednym: o logistyce. W zimnej, nieogrzewanej piwnicy historycznego, neogotyckiego gmachu, przy chybotliwym świetle latarek, które rzucały ruchome cienie na ceglane ściany, sporządzała listę.














