Pilot śmigłowca zawinił, ale postępowanie prokuratorskie umorzono. Jak ustalono, przyczyną wypadku z udziałem helikoptera w okolicach Iłży w pow. radomskim było niezachowanie przez pilota śmigłowca należytej ostrożności podczas schodzenia do lądowania.
Prokuratura umorzyła jednak śledztwo, bo pokrzywdzony w wypadku – ojciec pilota – nie złożył wniosku o ściganie karne sprawcy.
Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu Aneta Góźdź, decyzja o umorzeniu postępowania, które w tej sprawie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Lipsku, jest prawomocna. Rzeczniczka wyjaśniła, iż zgodnie z Kodeksem karnym, o ile pokrzywdzonym jest wyłącznie osoba najbliższa, ściganie przestępstwa następuje na jej wniosek. Pilot nie usłyszy więc zarzutu.
Co było przyczyną wypadku helikoptera koło Iłży?
Raport dotyczący okoliczności i przyczyn zdarzenia opracowała Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Na podstawie tego dokumentu i zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, prokurator ustalił, że na zaistnienie wypadku nie miał wpływu stan techniczny śmigłowca.
– Przyczyną wypadku było niezachowanie należytej ostrożności podczas schodzenia do lądowania i w konsekwencji niedostrzeżenie przez pilota trakcji linii energetycznej średniego napięcia – informowała rzeczniczka Góźdź.
Do wypadku doszło na początku sierpnia w Błazinach Górnych k. Iłży. Z ustaleń śledczych wynika, iż 53-letni mężczyzna wynajął lekki śmigłowiec typu Guimbal Cabri G2, z którego chętnie korzystają prywatni użytkownicy – maszyna jest wykorzystywana w celach rekreacyjnych, szkoleniowych i patrolowych. 53-latek był trzeźwy. W wyniku wypadku stracił licencję pilota. Z ustaleń śledczych wynika, iż przed rozpoczęciem lotu mężczyzna przeprowadził przegląd śmigłowca. Nie stwierdziwszy nieprawidłowości, uruchomił maszynę, wykonał lot próbny wokół lotniska, a następnie rozpoczął lot w kierunku miejscowości Rzęchów i kolejnych miejscowości, lądując w nich za każdym razem na trawie, na prywatnych posesjach.
W Rzeczniowie z kolei zatrzymał się na posesji swego ojca, którego zabrał na pokład śmigłowca. Śledczy ustalili, iż lot odbywał się w bardzo dobrych warunkach atmosferycznych i przy dobrej widoczności, na wysokości około 600 metrów nad ziemią.
Zbliżając się do Błazin Górnych i przystępując do lądowania pilot śmigłowca, na wysokości około 7-9 metrów nad ziemią, przy prędkości około 110 km/h, helikopter zahaczył płozami o przewody linii energetycznej średniego napięcia i uderzył dolną częścią kadłuba o ziemię.
Obaj mężczyźni samodzielnie opuścili maszynę. Obrażeń ciała doznał pasażer, 80-letni ojciec pilota.











