Pod okiem ratowników, policjantów i strażaków żołnierze 16 Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej ćwiczyli wodne akcje ratunkowe. Poznawali zasady tworzenia tyraliery i tzw. łańcucha życia, by ratować tonących. Uczyli się m.in. obsługi łodzi ratunkowych i pontonów, by potem przeprowadzić desant do wody. W szkoleniu wzięło udział 100 żołnierzy dolnośląskiego WOT-u.
– Ćwiczenia na Zalewie Mietkowskim i w okolicach realizowane są co roku. Chcemy przygotować naszych żołnierzy do reagowania kryzysowego w razie zagrożenia i wypadków na wodzie – tłumaczy płk Edward Chyła, dowódca 16 Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej. – Poza wojskiem biorą w nich udział również ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Wodnej Służby Ratowniczej we Wrocławiu, Państwowej Straży Pożarnej i Policji. Naszym celem jest bowiem przećwiczenie także współpracy między służbami, wzajemne poznanie procedur i wypracowanie wspólnego modelu działania na wypadek sytuacji kryzysowej – dodaje oficer.
Podczas ćwiczeń „Borzygniew ‘25” terytorialsi pod okiem ratowników i funkcjonariuszy służb mundurowych uczyli się m.in. ratować tonącego dzięki tzw. łańcucha życia, desantować się z łodzi do wody, by pomóc osobie poszkodowanej, tworzyć w wodzie tyralierę, aby w szyku szukać zaginionej osoby. Trening prowadzony przez policjantów obejmował również działania na lądzie, takie jak m.in. naukę technik obezwładniania. Szkolenie przeszła także świeżo powołana w 16 BOT grupa K9, czyli zespół poszukiwawczo-ratowniczy z psami.
REKLAMA
– Zdajemy sobie sprawę, jak wielkie znaczenie mają działania ratownicze zarówno na lądzie, jak i na wodzie. Mieliśmy już okazję sprawdzić się w akcji przeciwpowodziowej jesienią ubiegłego roku. Terytorialsi z Dolnego Śląska uczestniczyli m.in. w ewakuacji mieszkańców Stronia Śląskiego, gdy pod naporem wody pękła tama i zalała miasto.– podkreśla płk. Chyła. – Na obszarze takim jak Dolny Śląsk, gdzie zagrożenie powodziowe jest wysokie, umiejętności działania na wodzie są szczególnie ważne – podkreśla.
Ratownicy z dolnośląskiego WOPR-u szkolili terytorialsów z działań poszukiwawczych na płytkich wodach. Żołnierze musieli np. na podstawie wskazówek instruktorów utworzyć w wodzie tyralierę i przemieszczając się w takim szyku, szukać osoby, która zniknęła pod powierzchnią. Drugim ćwiczeniem był tzw. łańcuch życia. Trzeba było chwycić się za ręce i wejść do wody, aby bezpiecznie wydostać z niej tonącego. – Pozornie wydaje się to proste. o ile jednak w takiej akcji bierze udział „pospolite ruszenie”, a nie wykwalifikowani ratownicy, to nierzadko dochodzi do kolejnej tragedii – mówi Krzysztof Skrzyniarz, prezes dolnośląskiego WOPR-u. Podkreśla, iż w takich sytuacjach ważna jest technika wejścia do wody, uchwytu osób między sobą i odpowiednie pokierowanie ludźmi biorącymi udział w akcji. – Na przykład tym, żeby do wody wchodziła najpierw osoba najwyższa, a na końcu najniższa. Takie umiejętności przydadzą się nie tylko na służbie, ale także w życiu prywatnym – zaznacza Skrzyniarz.
Kolejnym zadaniem terytorialsów był skok do wody z łodzi po to, aby wyciągnąć osobę tonącą. Nieumiejętne wykonanie takiego skoku, gdy niosący pomoc nie zna zasad, może być niebezpieczne. – Podczas desantu, musimy pamiętać, iż łódź może płynąć z prędkością do 70 km/h, natomiast woda już przy prędkości 50 km/h jest twarda jak beton. jeżeli więc ktoś przy takie prędkości wypadnie z łodzi do wody, może doznać poważnych kontuzji. Podczas akcji ratowniczych prędkość bezpieczna dla ratownika to 20–30 km. Niezwykle istotna jest więc umiejętność poprawnego skoku do wody, a później bezpieczne wciągnięcie poszkodowanego na łódkę – podkreśla Skrzyniarz.
Żołnierzy WOT-u poza WOPR-owcami i policjantami szkolili również ratownicy z Wodnej Służby Ratunkowej. – Żołnierze pod naszym nadzorem ćwiczą podstawowe techniki wejścia i skoku do wody. Ratownik, który bierze udział w akcji ma oczywiście na sobie kamizelkę i kask, ale podczas skoku powinien dodatkowo ręką chronić twarz. – tłumaczy Dariusz Gwiaździński z Wodnej Służby Ratowniczej we Wrocławiu. I dodaje, iż skacze się zawsze w kierunku płynięcia łodzi, nigdy w przeciwnym. – Uczymy terytorialsów także używania rzutków ratunkowych oraz koła, obsługi pontonów, wyciągania tonących z wody do pontonu i holowania ich do brzegu – dodaje Gwiaździński.
– Najtrudniejszy był dla mnie desant z łodzi. Płynęliśmy łodzią policyjną i wyskakiwaliśmy do wody. Podobnie wyglądała akcja przy użyciu skutera wodnego. Przy dużej prędkości trochę bałam się skakać do wody – przyznaje st. szer. Marcela, która w wojskach obrony terytorialnej służyć ponad dwa lata.
W ramach ćwiczeń WOPR-owcy z Wrocławia przeprowadzili pokaz działań ratowniczych na wodzie, zaprezentowali m.in., jak bezpiecznie postawić wywróconą łódź. W ćwiczeniach na Zalewie Mietkowskim wzięli też udział goście z zagranicy – trzech przedstawicieli obrony cywilnej z Niemiec i dwóch z Czech.