Wahania Merza ws. gwarancji dla Ukrainy. Tak Niemcy patrzą na "koalicję chętnych"

natemat.pl 3 godzin temu
Ostrożność kanclerza Merza ws. wysłania wojsk do Ukrainy w ramach gwarancji bezpieczeństwa może wyrządzić katastrofalne szkody – ocenia „Sueddeutsche Zeitung”.


Problemem tzw. koalicji chętnych zawsze było nie to, co rozważają albo obiecują Ukrainie, ale to, co faktycznie robią – ocenia niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” (SZ), komentując paryskie rozmowy w sprawie gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa. „W Europie mówi się o tym od miesięcy. Ale teraz nadszedł czas na podjęcie decyzji. W tym celu w czwartek (04.09.2025) w Paryżu odbyło się spotkanie zwołane przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona” – pisze autor komentarza Hubert Wetzel.

Wskazuje, iż w ocenie Macrona poważne gwarancje bezpieczeństwa obejmują wysłanie do Ukrainy zachodnich żołnierzy – nie w celu prowadzenia walk, ale przynajmniej do szkolenia ukraińskich sił. Wówczas siły zbrojne USA mogłyby zapewnić pewne wsparcie, na przykład poprzez pomoc w rozpoznaniu i obronie powietrznej. „Byłby to znacznie większy wkład Ameryki, niż Europa początkowo się obawiała. Warunkiem tego jest jednak, aby Europejczycy teraz i tutaj zobowiązali się, kto z nich wyśle ilu żołnierzy – nie ‚mógłby’, ‚chciałby’ czy ‚wysłałby’, ale: ‚wyśle’” – pisze Wetzel.

Zastrzega, iż mówienie o „Europejczykach” w praktyce oznacza Francję, Wielką Brytanię i Niemcy, czyli mocarstwa polityczne i militarne w Europie. Dlatego w ostatnich miesiącach „Londyn, Paryż i Berlin uzgodniły, iż każdy z nich wniesie około jednej trzeciej wkładu do (zachodnich) sił zbrojnych na Ukrainie. Do tego dołączyłyby kontyngenty mniejszych państw” – pisze dziennikarz „SZ”.

Merz nie chce słyszeć o Bundeswehrze w Ukrainie


„Do tej pory wydawało się, iż rząd niemiecki przestrzega tej umowy. Jednak od kilku dni kanclerz najwyraźniej nie chce już o tym słyszeć. Nagle argumentuje, iż nie ma mowy o wysłaniu Bundeswehry, ponieważ nie ma zawieszenia broni, nie ma jasności co do wkładu Amerykanów, nie ma zgody Moskwy. jeżeli chodzi o niemieckich żołnierzy w Ukrainie, ma ‚poważne zastrzeżenia’” – czytamy w „Sueddeutsche Zeitung”.

Jak ocenia dziennik, być może da się zrozumieć tę postawę z punktu widzenia polityki wewnętrznej, bo koalicjanci – chadecy i socjaldemokraci – czują na karku oddech rywali, AfD i Lewicy, które chętnie uczyniłyby wysłanie Bundeswehry do Ukrainy tematem kampanii wyborczej. „Nie wiadomo, czy w koalicji znalazłaby się większość popierająca mandat Bundeswehry. Można więc zrozumieć, iż Merz, teraz, gdy sytuacja staje się poważna, gorączkowo wycofuje się ze swoich słów” – pisze komentator „SZ”.

„Gdyby jednak – a w przypadku Merza nigdy nie wiadomo – rzeczywiście pozostało to ostatnim słowem Berlina, szkody w polityce zagranicznej byłyby katastrofalne” – uważa Hubert Wetzel. „Wówczas cała konstrukcja gwarancji bezpieczeństwa mogłaby się załamać. Niemcy stałyby się partnerem, na którym nie można polegać, a Merz kanclerzem, który chce przerzucić ryzykowne, egzystencjalne dla Europy decyzje na partnerów, aby nie przegrać wyborów samorządowych w Nadrenii Północnej-Westfalii. Być może udałoby się w ten sposób uratować kilka stanowisk burmistrzów w Sauerlandzie. Jednak pogrzebano by w ten sposób ambicję przewodzenia w Europie i dla Europy” – krytykuje „SZ”.

Decyzja we właściwym czasie


Tygodnik „Der Spiegel” informuje, powołując się na źródła rządowe w Berlinie, iż Niemcy zgodziły się ponownie zwiększyć potencjał ukraińskiej obrony powietrznej. Ponadto rząd w niemiecki wspiera rozwój i produkcję broni precyzyjnej dalekiego zasięgu, takiej jak pociski manewrujące. Co więcej, Republika Federalna Niemiec jest gotowa dostarczyć Ukrainie wyposażenie dla czterech zmechanizowanych brygad piechoty. Oznacza to prawie 500 pojazdów rocznie.

„Kanclerz potwierdził, iż Niemcy podejmą decyzję o zaangażowaniu wojskowym we właściwym czasie, gdy zostaną wyjaśnione warunki ramowe. Dotyczy to między innymi charakteru i zakresu zaangażowania USA oraz wyniku procesu negocjacyjnego. O mandacie krajowym zdecyduje Bundestag. Zdaniem rządu federalnego Ukraina nie jest uzależniona militarnie od wysłania wojsk przez państwa europejskie. Linia kontaktowa będzie przez cały czas musiała być zabezpieczana przez armię ukraińską” – relacjonuje „Spiegel”.

„Pułapka” dla Rosji


Według niemieckich źródeł, na które powołuje się tygodnik, cel zachodniej obecności wojskowej polegałby na tym, iż tworzyłaby ona swego rodzaju „pułapkę”, czyli w przypadku ponownego ataku Rosji dotknąłby on również żołnierzy z państw europejskich, a państwa wysyłające wojska udzieliłyby Ukrainie pomocy militarnej. „Jeden ze scenariuszy opracowanych przez wojskowych przewiduje utworzenie tzw. sił reasekuracyjnych” – czytamy.

Przewidywane jest też znaczące rozszerzenie szkolenia armii ukraińskiej. Kraje „koalicji chętnych” wysłałyby również własnych żołnierzy do Ukrainy, ale prawdopodobnie utworzyliby oni obozy szkoleniowe daleko za linią frontu. Do realizacji takiej misji potrzeba byłoby kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy z państw europejskich.

„Dla Niemiec wariant szkoleniowy byłby wykonalny” – twierdzi „Spiegel”. Już teraz brygada Bundeswehry szkoli ukraińskich żołnierzy w Niemczech. Wojskowi twierdzą, iż liczbę 90 000 szkolonych rekrutów rocznie można zwiększyć do 150 000. Wymagałoby to dodatkowego personelu, który mógłby być rozmieszczony również w krajach sąsiadujących z Ukrainą, na przykład – w Polsce.

FAZ: Nierealny scenariusz


Z kolei „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ) ocenia, iż aktualnie scenariusz wysłania zachodnich sił do Ukrainy i tak wydaje się „nierealny”.

„Jest całkiem sensowne, iż ‚koalicja chętnych’ dyskutuje o tym, jak może przyczynić się do zapewnienia trwałego zawieszenia broni w Ukrainie. Adresatem takich rozważań jest przede wszystkim prezydent USA Donald Trump: trzeba go przekonać, iż Europejczycy są gotowi zrobić wszystko, co w ich mocy, aby zapewnić pokój na swoim kontynencie. Tylko wtedy istnieje szansa, iż również Stany Zjednoczone zaangażują się militarnie w zapewnienie bezpieczeństwa Ukrainie” – ocenia autor komentarza w „FAZ” Reinhard Veser.

Jego zdaniem nie zaszkodzi też mieć już konkretne pomysły dotyczące sił pokojowych, gdyby pojawiła się szansa na zawieszenie broni w Ukrainie.

„Nie można jednak zapominać, jak mało prawdopodobne jest to w tej chwili. Nic nie wskazuje na to, aby Władimir Putin był skłonny zaakceptować coś innego niż kapitulację Ukrainy. Kreml jasno stwierdza ponadto, iż nie chce choćby słyszeć o obecności zachodnich sił zbrojnych na Ukrainie. Odstąpi od tego stanowiska co najwyżej wtedy, gdy znajdzie się pod taką presją, iż nie będzie widział innego wyjścia. Dlatego też znacznie ważniejsze od pracy nad całkowicie nierealnym scenariuszem wysłania sił pokojowych jest zwiększenie wsparcia dla Ukrainy poprzez dostawy broni i pomoc finansową” – uważa dziennikarz „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.

Opracowanie: Anna Widzyk


Idź do oryginalnego materiału