"Trump "sprawił, iż niemożliwe stało się możliwe": Kreml chwali rozmowy w Stambule 2.0"
grazynarebeca.blogspot.com 6 godzin temu
Wysłannik inwestycyjny i bliski doradca prezydenta Rosji Władimira Putina, Kiriłł Dmitriew, pochwalił prezydenta USA Donalda Trumpa za zorganizowanie rosyjsko-ukraińskich rozmów pokojowych w Stambule, pierwszego takiego bezpośredniego dialogu między walczącymi krajami od początku 2022 roku.
Trump i jego zespół "sprawili, iż niemożliwe stało się możliwe", doprowadzając do stołu negocjacyjnego Moskwę i Kijów. Dmitrijew napisał dalej na X, iż spotkanie w Stambule odbywa się "wbrew wszelkim przeciwnościom i zaciekłemu oporowi" i iż jeżeli "nie zostanie wykolejone w ostatniej chwili, może to być historyczny krok w kierunku pokoju".
Dmitriew wymienił również wiceprezydenta J.D. Vance'a, specjalnego wysłannika Trumpa Steve'a Witkoffa i sekretarza stanu Marco Rubio – dwóch ostatnich, którzy są obecni w Stambule – jako głównych uczestników mediacji. Kreml spędził pierwsze lata konfliktu, krytykując administrację Bidena za ciągłe podsycanie wojny i udaremnianie dialogu, co doprowadziło stosunki Waszyngton-Moskwa do nowego historycznego dna.
Jak zauważyliśmy wcześniej, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przebywa w Turcji, gdzie ma spotkać się z prezydentem Erdoganem – ale osobno w stolicy Ankarze – i chwali się, iż "jestem tutaj", a Putina nie ma. Zełenski nazwał choćby rosyjską delegację, składającą się w dużej mierze z niższych rangą urzędników, "fałszywą".
Tymczasem prezydent Trump, uczestnicząc w spotkaniach w Katarze, został zapytany przez dziennikarza, dlaczego amerykański przywódca nie jest osobiście obecny w Turcji podczas rozmów:
"Dlaczego miałby iść, skoro ja nie pójdę?"
"Nie planowałam iść i nie sądziłam, iż on to zrobi, jeżeli ja tego nie zrobię".
"Ale mamy tam ludzi. Marco robi fantastyczną robotę, Marco tam jest..."
Pozostaje faktem, iż Putin nie ma zbyt wiele powodów ani motywacji, by odejść, a analitycy wojenni powszechnie uznają, iż pozostaje on na miejscu kierowcy zarówno pod względem militarnym, jak i z siłami ukraińskimi na linach.
Zełenski do tej pory nie oferował większych ustępstw, a kwestie takie jak stała kontrola nad Krymem i czterema wschodnimi terytoriami pozostają dla Moskwy punktami spornymi. W związku z tym jest mało prawdopodobne, aby w Stambule doszło do jakiegoś znaczącego przełomu, ale fakt, iż obie strony są choćby przy stole, jest dużym osiągnięciem.
Ukraina przystąpi do rozmów stambulskich ze słabszą pozycją niż w 2022 roku.
Zachodnie wsparcie finansowe i gospodarcze dla Ukrainy nie jest już tak solidne jak wtedy. Od czasu porozumienia G7 w sprawie pakietu pożyczek o wartości 50 miliardów dolarów w czerwcu 2024 r. nie udostępniono żadnej dużej pomocy gospodarczej i wsparcia. Podczas gdy państwa europejskie zaaranżowały nową pomoc gospodarczą dla Ukrainy w kwietniu, nie jest to w stanie zrekompensować zmniejszenia wsparcia ze strony USA.
Pod względem terytorialnym Rosja wycofała się z Kijowa w ramach ustępstwa wobec pierwszych rozmów stambulskich i straciła teren w Charkowie i Chersoniu pod koniec 2022 r. Jednak od końca 2023 r. Rosja systematycznie zdobywa kolejne terytoria w Donbasie. Tak więc, podczas gdy obie strony mają punkty na planszy, Rosja utrzymuje w tej chwili przewagę militarną na polu bitwy i wydaje się mało prawdopodobne, aby to się zmieniło. Zwłaszcza te dwa czynniki stały za lutowym stwierdzeniem prezydenta Trumpa, iż Ukraina nie ma żadnych kart do rozegrania.
Co się nie zmieniło?
Członkostwo w NATO wciąż nie wchodzi w grę
Zweryfikowane dokumenty udostępnione przez "New York Times" w czerwcu ubiegłego roku potwierdziły, iż neutralność Ukrainy i jej nieczłonkostwo w NATO były centralną kwestią uzgodnioną w 2022 roku. Ukraina była gotowa stać się "trwale neutralnym państwem", które nigdy nie wstąpi do NATO ani nie pozwoli obcym siłom stacjonować na swoim terytorium.
Wydaje się, iż Ukraina nie ma sposobu, aby się od tego wycofać, biorąc pod uwagę jej w tej chwili osłabioną pozycję negocjacyjną i wyrażony przez prezydenta Trumpa pogląd, iż członkostwo Ukrainy w NATO nie jest praktyczne. Chociaż nowy minister spraw zagranicznych Niemiec Johann Wadephul powtórzył niedawno, iż droga Ukrainy do NATO jest nieodwracalna, większość zgadza się, prywatnie i publicznie, iż droga Ukrainy do NATO jest trudna, jeżeli nie niemożliwa.
W tej chwili samo prowadzenie rozmów jest ogromnym przełomem
Rozmowy w Stambule nie doszłyby do skutku, gdyby administracja Trumpa nie naciskała na nie tak mocno. Nie musimy wracać do debaty "zrobili czy nie zrobili" na temat tego, dlaczego Ukraina porzuciła porozumienie stambulskie w kwietniu 2022 roku. Jasne jest, iż Ukraina okopała się nie tylko dlatego, iż nie negocjowała z Rosją, ale także przez wykluczenie Rosji ze wszystkich rozmów na temat pokoju na Ukrainie.
Zgadzając się co do zasady na przyjęcie przez Ukrainę neutralnego statusu, Zełenski forsował swój własny, dziesięciopunktowy plan pokojowy. Chodziło m.in. o wycofanie wojsk Rosji na granicę sprzed 2014 r., czyli oddanie Krymu i Donbasu oraz stworzenie euroatlantyckiej architektury bezpieczeństwa, przez co rozumiał przystąpienie Ukrainy do NATO. W różnych krajach organizowano szczyty pokojowe, które wyraźnie wykluczały Rosję, czego kulminacją było wydarzenie w Szwajcarii 15 czerwca 2024 r.
Podczas tego wydarzenia prezydent Zełenski był bardziej okopany na opieraniu się jakiemukolwiek zaangażowaniu z Rosją aż do całkowitego wycofania jej wojsk z Ukrainy, co było całkowicie nierealną propozycją. "Rosja może rozpocząć negocjacje z nami choćby jutro, nie czekając na nic – jeżeli opuszczą nasze legalne terytoria" – powiedział.
Nawet po wyborze prezydenta Trumpa europejscy przywódcy trzymali się linii, iż "tylko Ukraina może decydować, co oznacza pokój". Nie widzę okoliczności, w których prezydentura Kamali Harris skłoniłaby prezydenta Zełenskiego do podjęcia negocjacji. Jutrzejsze rozmowy nie miałyby miejsca, gdyby administracja Trumpa nie rozbiła całego ładunku ukraińskich i europejskich skorupek, aby dojść do tego punktu.
Mimo iż w tamtym czasie był niesłusznie wyśmiewany przez media głównego nurtu, Steve Witkoff słusznie zauważył w marcowym wywiadzie z Tuckerem Carlsonem, iż kwestie terytorialne na Ukrainie będą najtrudniejsze do rozwiązania. Decyzja Rosji z października 2022 r. o formalnej aneksji czterech obwodów: chersońskiego, zaporoskiego, donieckiego i ługańskiego zmieniła te kalkulacje. Rosja nie ma jednak pełnej kontroli terytorialnej nad żadnym z tych obwodów, które są przecięte przez środek zażartą linią frontu.
Ustalenie linii kontroli po zakończeniu wojny jest z pewnym procentem najbardziej problematycznym wyzwaniem. Będzie to niezwykle drażliwy temat, a europejscy sojusznicy odrzucą wszelkie większe ustępstwa wobec Rosji, tak jak to zrobili, gdy pojawił się pomysł, iż USA mogą de iure uznać rosyjską okupację Krymu.
Najbardziej oczywistym rozwiązaniem jest de facto uznanie okupacji, scenariusz w stylu cypryjskim, który nie stoi na przeszkodzie przyszłemu członkostwu Ukrainy w Unii Europejskiej. choćby to będzie wymagało szczegółowego porozumienia w kwestiach związanych z demilitaryzacją linii kontroli i egzekwowaniem zawieszenia broni.
Sankcje są prawdopodobnie podstępne, ale też możliwe do pokonania
Jak już wcześniej powiedziałem, istnieje ogromny zakres planu, który pozwala na natychmiastowe zniesienie większości środków o zerowym wpływie na środowisko, przy jednoczesnym stopniowym wycofywaniu pozostałych środków w punktach uzgodnionych przez obie strony. Najtrudniejszą kwestią pozostaje 300 miliardów dolarów zamrożonych rosyjskich aktywów, w większości znajdujących się w Belgii. Rosja wykazała gotowość do oddania tych środków na wsparcie odbudowy Ukrainy, w tym tych części, które Rosja okupuje.
Ale jest tu tekstura. Uwolnienie tych środków na odbudowę natychmiast usunęłoby źródło płatności odsetkowych, które wypełniają zobowiązania Ukrainy z tytułu 50 mld dolarów długu wobec G7, uzgodnione w czerwcu 2024 r. Pojawia się jednak bardziej ogólne pytanie polityczne: ile z uwolnionych środków zostanie wydanych na samej Ukrainie, a ile na okupowanej przez Rosję Ukrainie, gdzie doszło do większości szkód wojennych? Stany Zjednoczone muszą przez cały czas wywierać presję, aby zapewnić, iż rozmowy pozostaną na adekwatnym torze.
Obecność USA w Stambule będzie niezbędna, aby zapobiec w szczególności wycofaniu się Ukrainy z rozmów. Dlatego wysłanie Steve'a Witkoffa i Keitha Kellogga ma sens. Pierwszy z nich cieszy się zaufaniem strony rosyjskiej, drugi zaś zbudował relacje na Ukrainie. Ich obecność służy temu, aby proces się naprzód do momentu, gdy uda się przepchnąć umowę za granicę, a walki mogą się zakończyć.
Należy pamiętać, iż rozmowy w 2022 r. trwały półtora miesiąca, a okoliczności uległy istotnej zmianie, jak wskazałem powyżej. Chociaż pojawiły się spekulacje, iż prezydent Trump może przyjechać do Stambułu, nie jestem pewien, czy jest to konieczne, jeżeli prezydent Putin sam nie weźmie w nim udziału. Znając Rosjan, oceniam, iż Putin będzie chciał mieć swój własny "moment spotkania" z prezydentem USA na warunkach, które strona rosyjska może lepiej ułożyć choreograficznie. W istocie może to być nagroda za zaangażowanie Rosji w ten proces, biorąc pod uwagę jej dążenie do bardziej kompleksowego resetu relacji z USA.