Polski przedsiębiorca Piotr Płoski, od lat prowadzący działalność w Kijowie, padł ofiarą jednego z rosyjskich ataków rakietowo-dronowych. 21 lipca jego zakład produkcyjny został poważnie uszkodzony przez rosyjskie pociski. – To katastrofa. Nie ma zewnętrznych ścian. Dwa tygodnie temu trwała tu normalna produkcja – relacjonował w rozmowie z Polsat News.
Fabryka, w której produkowano rolety okienne, została dosłownie zrównana z ziemią.
– Było kolorowo – różne odcienie, wzory. Teraz wszystko jest szarobrązowe. Ostatni dron uderzył, kiedy już byłem na miejscu, o 5:30 rano – wszystko jeszcze płonęło – mówił przedsiębiorca, oprowadzając reportera po zniszczonym obiekcie.
Płoski nie ukrywa, iż życie w stolicy Ukrainy wiąże się dziś z ciągłym zagrożeniem.
– W Kijowie nie ma bezpiecznych miejsc. Ataki mogą nadejść z każdej strony. Mieszkam pięć kilometrów od zakładu – dwa razy w tygodniu coś nad nami przelatuje – wyznał. – Reaguję już jak pies Pawłowa na dźwięk Szaheda – dodał, odnosząc się do charakterystycznego dźwięku irańskich dronów wykorzystywanych przez Rosję.
Odniósł się również do stereotypów na temat ukraińskich uchodźców.
– Nie da się po prostu wyjechać i być spokojnym. To nieprawda, iż Ukraińcy dobrze się bawią – powiedział z goryczą.
Barlinek również zaatakowany
Kilka dni wcześniej, w nocy z 15 na 16 lipca, podobny los spotkał fabrykę Barlinka w Winnicy. Również w tym przypadku celem była cywilna infrastruktura przemysłowa. W wyniku ataku nikt nie zginął, ale dwie osoby zostały ranne.
– Na chwilę obecną nie przewiduje się wznowienia produkcji wcześniej niż za sześć miesięcy. Straty są duże i wciąż są szacowane – poinformował prezes spółki Wojciech Michałowski.
Reakcja Polski
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało stanowczy komunikat, w którym potępiło atak na polską własność na Ukrainie.
– Zostało to zakomunikowane przedstawicielowi ambasady Federacji Rosyjskiej. Atak na fabrykę cywilną stanowi złamanie prawa międzynarodowego – poinformował rzecznik MSZ Paweł Wroński.
Na podst. Polsat News