Skazanie w 2018 roku Marka W., wieloletniego pracownika Ministerstwa Gospodarki, a następnie Ministerstwa Energii, za przekazywanie rosyjskiemu wywiadowi wojskowemu (GRU) informacji m.in. o polityce energetycznej Polski, budowie terminala LNG czy szkoleniach (a raczej ich braku) kontrwywiadowczych wśród pracowników resortu, było widocznym dowodem zaangażowania rosyjskich służb w polskiej energetyce.
Jednak, jak tłumaczą członkowie Komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich, kierowanej przez szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w tej chwili możemy mówić już nie tylko o klasycznych działaniach szpiegowskich, ale – a być może przede wszystkim − wojnie dezinformacyjnej wymierzonej w użytkowników polskich mediów społecznościowych.
Wojnie, z którą europejskie rządy przez lata sobie nie radziły, bo rosyjska dezinformacja korzystała z szerokich wolności słowa w UE.
Jakie obszary polskiej polityki energetycznej atakuje Rosja?
− Rosyjska dezinformacja jest wymierzona w strategiczne obszary działalności państwa polskiego, w tym gospodarkę, a w niej głównie w energetykę. Rosji bardzo nie podoba się, iż idziemy w kierunku ekologicznym – tłumaczy dr Katarzyna Bąkowicz, pracująca we wspomnianej rządowej komisji. − Przekaz nie idzie w kierunku „Rosja jest dobra” tylko „Unia jest zła”, „Unia chce Was wykończyć”, „Unia chce doprowadzić do drożyzny”, „bądźcie przeciwko Unii” i „bądźcie przeciwko NATO”. Głównym celem Rosji jest rozbicie jedności Unii Europejskiej, bo odosobnione państwa są łatwym celem.

Jednym z celów są tzw. „przełomowe technologie” w energetyce. Budżet Rosji w 30-40% uzależniony jest od eksportu surowców kopalnych do starych technologii. „Strategia energetyczna Federacji Rosyjskiej do 2035 roku” wśród największych wyzwań dla eksportu rosyjskiej ropy naftowej, gazu ziemnego i węgla kamiennego wymienia:
1) zmianę struktury globalnego popytu na energię (w tym spadek tempa wzrostu zapotrzebowania na surowce kopalne),
- 2) zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii (OZE),
3) rozwój efektywności energetycznej i elektromobilności w krajach będących importerami surowców energetycznych.

Podobne obawy przedstawia „Doktryna bezpieczeństwa energetycznego Federacji Rosyjskiej”. „Transgranicznym wyzwaniem dla bezpieczeństwa energetycznego jest dynamiczne rozpowszechnianie w wielu krajach technologii energetyki odnawialnej, w tym technologii wykorzystania odnawialnych źródeł energii, wodoru i magazynowania energii, magazynów energii, cyfrowych rozwiązań technologicznych, energooszczędnych i inteligentnych urządzeń oraz technologii w transporcie, w budownictwie, w sferze zarządzania popytem i konsumpcją” – czytamy w rządowym dokumencie Federacji Rosyjskiej.
Opublikowany niedawno raport polskiej komisji zajmującej się rosyjską dezinformacją jest pierwszym dokumentem, gdzie w sposób jawny wymienia się imiona i nazwiska, influencerów, youtuberów i polityków, czy nazwy serwisów internetowych, które świadomie lub nie stały się istotnym pasem transmisyjnym rosyjskiej propagandy.
Jakie kanały Rosja wykorzystuje do dezinformacji wśród Polaków?
− Rosja wpływa na polską infosferę na różne sposoby, między innymi za pośrednictwem ludzi, którzy mają własne kanały na YouTubie, Instagramie. Aktorzy rosyjskiej dezinformacji mają kilka- kilkanaście tysięcy obserwujących, bo mniejsze kanały nie są w zasięgu służb i ciężko je sprawdzić – tłumaczy w rozmowie z WysokieNapiecie.pl dr Katarzyna Bąkowicz. Jak dodaje, komisja wie jakie pieniądze Rosja wydaje na propagandę w Polsce i wie jakimi kanałami pieniądze są dystrybuowane. – To często mało znane firmy niezwiązane bezpośrednio z komunikacją. Są wśród nich np. firmy z sektora IT – mówi.

Jednocześnie cała rzesza odbiorców ich komunikatów, jest bardzo łatwym celem propagandy, bowiem jest przekonana o swojej samodzielności w ocenie informacji. Nie potrafi krytycznie ocenić wpisów innych osób w social media, nie podejrzewa, iż mogą one być elementem propagandy obcego rządu i nie weryfikuje informacji, zwłaszcza tych zgadzających się z ich przekonaniami. Zamiast tego ochoczo przekazuje takie niesprawdzone informacje dalej. O ile ze źródłami dezinformacji służby teoretycznie mogą walczyć, o tyle bycie „pożytecznym idiotą” nie jest w Polsce penalizowane.

Po blackoucie w Hiszpanii i Portugalii opublikowaliśmy ostrzeżenie przed dezinformacją, jaka od razu pojawiła się wokół tej awarii. Zamiast nagrania przed kamerą, wykorzystaliśmy awatara autora niniejszego artykułu, wygenerowanego przez AI. Znaczna część odbiorców nie zwróciła uwagi na fakt, iż nie jest to rzeczywiste nagranie. W tym wypadku treść i konto pochodziły jednak od osoby znanej przynajmniej części czytelników, którzy przekazywali tę informację dalej. Niestety, w przypadku wielu innych wpisów, czy materiałów wideo pojawiających się w mediach społecznościowych, sytuacja wygląda odmiennie.
− Podczas gdy badania pokazują, iż 70% osób styka się z dezinformacją, to aż 80% osób z wykształceniem podstawowym w Polsce twierdzi, iż z dezinformacją nie miała kontaktu w ogóle. To właśnie jest niebezpieczne w rosyjskiej dezinformacji. Osoby, które są jej poddawane, często nie mają o tym pojęcia. Ofiary rosyjskiej dezinformacji są przekonane, iż to ich własne poglądy, ale gdy się to bada, wychodzi na jaw, iż ich przekonania nie są efektem autoanalizy, ale mają swoje źródła zewnętrzne – tłumaczy dr Bąkowicz.
Komisja, NASK i NATO: transformacja energetyczna na celowniku
Jak podkreśla ubiegłoroczny raport Sekretarza Generalnego NATO „od czasu rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę zaobserwowano wyraźny wzrost rosyjskiej dezinformacji dotyczącej europejskiej transformacji energetycznej w kierunku zielonej energii. Zgodnie z oceną środowiska informacyjnego NATO za okres od maja 2022 do maja 2024 roku, Rosja została uznana za głównego inicjatora wrogich przekazów w internetowych dyskusjach dotyczących transformacji energetycznej w kierunku zielonej energii – zarówno w mediach społecznościowych, jak i internetowych serwisach informacyjnych.”

Z kolei styczniowy raport Komisji ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich zwraca uwagę, iż „spośród głównych metod dezinformacji w sprawach klimatu i polityki klimatycznej należy wymienić: podważanie wartości badań i oskarżenia pod adresem środowiska nauki; Angażowanie polityków w roli ekspertów klimatycznych przy jednoczesnym pomijaniu zdania ekspertów zajmujących się tą problematyką; Teorie spiskowe, np. Europejski System Handlu Emisjami (ETS) jako narzędzie spekulacji finansowej, które ma doprowadzić do upadłości Polski.”
Popularność mitów nt. aut elektrycznych czy wiatraków
Także NASK, w odpowiedzi na pytania WysokieNapiecie.pl wskazał, iż „odnotowaliśmy próby prezentowania pojazdów elektrycznych jako fałszywej ekologicznej alternatywy, a także przypisywania im tendencji do pożarów czy samozapłonów na podstawie pojedynczych przypadków […]. Dalszy rozwój narracji dezinformacyjnych dotyczących pojazdów elektrycznych może być związany z rzekomą nieekologicznością takich rozwiązań w porównaniu z tradycyjnymi, spalinowymi pojazdami. Dodatkowo wyolbrzymianie problemu samozapłonów pojazdów elektrycznych. Warto również podkreślić potencjalny wątek związany z Unią Europejską i możliwymi narracjami o tym, iż takie pojazdy, poprzez mały zasięg, będą służyć do umieszczania obywateli w tzw. 15 minutowych miastach w celach skuteczniejszej kontroli. Można również zakładać poruszanie tematów zdrowotnych i zagrożeń płynących z siedzenia na wielkiej baterii”.
Elektromobilność jest tylko jednym z długiej listy tematów, wokół których ogniskuje się rosyjska propaganda. Podczas prac nad tzw. ustawą wiatrakową, argumenty – często całkowicie zmyślone, wliczając w to zmyślone jednostki chorobowe – przeciwko energetyce wiatrowej podnoszone były przez serwisy „informacyjne” znajdujące się na liście polskiej Komisji ds. badania rosyjskich wpływów. Obecnie, podczas prac nad złagodzeniem przepisów, sytuacja się powtarza, z czego także należy zdawać sobie sprawę.
Mając to wszystko na uwadze, należy jednak uważać, aby nie powtórzyć w Europie atmosfery makkartyzmu. Na razie jednak wydaje się, iż znajdujemy się na przeciwległym biegunie, gdzie większość z nas nie ma pojęcia jak ogromna część przekazów w mediach społecznościowych, a coraz częściej także w mediach profesjonalnych, kształtowana jest przez Rosję – zarówno dzięki botów, jak i żywych ludzi, tworzących komentarze, czy sponsorowanych treści.