Paliwo dla Erdoğana

polska-zbrojna.pl 9 godzin temu

Ta informacja znalazła się w cieniu kolejnych doniesień o ukraińsko-rosyjskich rozmowach pokojowych oraz kryzysie narastającym na pograniczu Indii i Pakistanu. Tymczasem samorozwiązanie Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) może okazać się wielce znaczące nie tylko dla Bliskiego Wschodu, ale pośrednio również dla NATO.

To był jeden z najdłuższych konfliktów zbrojnych w najnowszej historii. Trwał od przeszło czterech dekad. Jego początki sięgają schyłku lat siedemdziesiątych, kiedy założona przez Abdullaha Öcalana PKK ogłosiła, iż będzie dążyć do utworzenia niepodległego Kurdystanu i zaprowadzenia tam rządów opartych na ideologii marksizmu-leninizmu. niedługo doszło do pierwszych starć między partyjnymi bojówkami a turecką armią i… Kurdami oskarżonymi o kolaborację. W odpowiedzi Turcy nasilili represje wobec kurdyjskiej mniejszości. Niemal doszczętnie rozbili struktury ugrupowania, które jednak odrodziło się w sąsiednich państwach – Syrii i częściowo okupowanym przez nią Libanie. W 1984 roku Öcalan oficjalnie ogłosił, iż PKK przystępuje do antytureckiego powstania. W południowo-wschodniej części kraju wybuchły walki partyzanckie, w dużych miastach zaczęły mnożyć się zamachy. PKK mogła liczyć m.in. na ciche wsparcie Kremla – nie tylko ze względów ideologicznych, ale także strategicznych. Sowieci chcieli w ten sposób zdestabilizować południową flankę NATO. Walki wygasły w 1999 roku, kiedy to Turcy zatrzymali Öcalana i skazali go na karę śmierci, zamienioną potem na długoletnie więzienie. Rychło jednak wybuchły na nowo i z różnym natężeniem trwały do ubiegłego roku.

Wówczas to doszło do wydarzenia bez precedensu. Devlet Bahçeli, lider nacjonalistycznej partii MHP i główny sprzymierzeniec prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana, a przez wiele lat zapiekły wróg Kurdów, wezwał do… rozpoczęcia rozmów z PKK. Jakie kroki zostały w tej sprawie podjęte, nie do końca wiadomo. Dość, iż w lutym tego roku Öcalan, osadzony w ciężkim więzieniu na wyspie İmralı, wezwał bojowników do złożenia broni. W ostatnich latach był to już kolejny apel w tej sprawie. Dopiero ten jednak znalazł pożądany przez Turków finał. „Oceniliśmy, iż nasza walka zatrzymała politykę unicestwiania ludu i doprowadziła kwestię kurdyjską do punktu rozwiązania jej przez politykę demokratyczną. Pod tym względem wypełniliśmy naszą historyczną misję” – głosi oficjalne oświadczenie PKK. Jak dotąd nie wiadomo jeszcze, co skupieni w partii Kurdowie dostaną od Turków w zamian za złożenie broni. Z całą pewnością można jednak stwierdzić, iż ten polityczny zwrot jest wielkim sukcesem urzędującego prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana. W dodatku sukcesem, który przyszedł dokładnie w chwili, gdy ten go najbardziej potrzebował.

Erdoğan boryka się z poważnymi problemami wewnętrznymi. Aresztowanie Ekrema İmamoğlu, burmistrza Stambułu, a zarazem głównego politycznego rywala obecnego prezydenta, wywołało masowe protesty. Jakby tego było mało, Turcja ciągle jeszcze nie wydźwignęła się z gospodarczego kryzysu. Wszystko to może pokrzyżować jego ambitne plany. A prezydent od lat dąży do tego, by wzmocnić swoją władzę. Aby przedłużyć własne rządy, jest choćby gotów zmieniać konstytucję. Wygaszenie konfliktu z PKK na pewno pozwoli mu uspokoić społeczne nastroje i odwrócić uwagę części obywateli od naginania albo wręcz obchodzenia demokratycznych standardów. Niewykluczone też, iż jego starania w pewnym zakresie poprą sami Kurdowie. Ale na tym nie koniec. Turcja, kończąc wojnę domową, powinna też umocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Po pierwsze – pokój z PKK przynajmniej w założeniu uspokoi sytuację na turecko-syryjskim pograniczu, a to jakby nie było także granica NATO. Po drugie – pozwoli wygasić potencjalne źródło napięć w stosunkach Ankary z Waszyngtonem. Nie tak dawno przecież Amerykanie i Turcy znaleźli się po przeciwnych stronach barykady, jeżeli chodzi o kwestię Kurdów. Podczas gdy USA popierały kurdyjskich bojowników, którzy w Syrii walczyli przeciwko Państwu Islamskiemu, Turcy zaciekle ich zwalczali. Po prostu widzieli w nich przybudówkę partii Öcalana. Oczywiście sytuacja od tego czasu znacznie się zmieniła. Syria ma nowy rząd, a Donald Trump chce nie tylko znosić sankcje nałożone na ten kraj, ale także wycofywać z niego swoje wojska. Wygląda więc na to, iż Kurdowie tracą sprzymierzeńca. Pamiętać jednak trzeba, iż sytuacja w Syrii pozostaje dynamiczna i… nieprzewidywalna.

REKLAMA

Kilka znaków zapytania można też postawić przy samym turecko-kurdyjskim porozumieniu. Jedno z pytań brzmi – na ile trwały będzie pokój? Pod koniec ubiegłego roku kurdyjskie bojówki przeprowadziły zamach na zakłady zbrojeniowe położone na przedmieściach Ankary. Stało się to już po pierwszych przymiarkach do procesu pokojowego. A to rodzi pytanie o nastroje wśród kurdyjskich radykałów. Nie należy wykluczać, iż w PKK są ludzie, u których Öcalan nie ma posłuchu, i którzy będą chcieli kontynuować walkę. Tym bardziej, jeżeli Erdoğan nie dotrzyma obietnic, które prawdopodobnie złożył Kurdom… Tak czy inaczej, dziś można zaryzykować twierdzenie, iż choćby jeżeli walki całkowicie nie wygasną, ich skala będzie nieporównanie mniejsza niż dotąd. A to na pewno pozwoli Turcji zdjąć część ciężarów ze swojej armii i wzmocnić jeszcze pozycję regionalnego mocarstwa.

W ciągu czterech dekad walk Turków z Kurdami po obydwu stronach zginęło łącznie ponad 40 tys. osób – przede wszystkim cywilów.

Łukasz Zalesiński , dziennikarz portalu polska-zbrojna.pl
Idź do oryginalnego materiału