Amerykańskich wojskowych zaskoczyła skala reorganizacji lotnictwa US Army, którą zakomunikowało im szefostwo Departamentu Obrony. Obejmie ona wycofanie starszego typu śmigłowców uderzeniowych oraz anulowanie lub redukcję niektórych programów modernizacyjnych. Misje, zwłaszcza te najbardziej niebezpieczne, zamiast nieperspektywicznych maszyn załogowych mają wykonywać w przyszłości drony. Takie podejście oznacza likwidację części istniejących jednostek lotniczych i anulowanie planów co do stworzenia nowych.
Wojskowi w Stanach Zjednoczonych żartują, iż ich plany gruntownie zmieniają zwykle wojny lub wybory. Tym razem dowódcy lotnictwa amerykańskich wojsk lądowych – US Army Aviation – zostali zaskoczeni nagłym ogłoszeniem przez nowe kierownictwo Departamentu Obrony zmian dotyczących tego komponentu. – Niektóre z podjętych decyzji nie były dokładnie tym, co proponowaliśmy, ale były to decyzje podejmowane w szerszym kontekście przez ludzi z Pentagonu, którzy analizują cały budżet armii, priorytety, które nie są w całości skoncentrowane na lotnictwie – przyznał na dorocznej konferencji Army Aviation Association of America w Nashville, która odbyła się na początku maja, gen. dyw. Clair Gill, dowódca Centrum Doskonałości Lotnictwa Armii w Fort Novosel w Alabamie. Oficer powiedział, iż nie dziwią go planowane cięcia w lotnictwie, ale dodał: – Niektóre z nich były po prostu większe niż myśleliśmy. Niemniej jednak dowództwo US Army Aviation już zaczęło dostosowywać swoje plany do zmieniającej się wizji cywilnego szefostwa resortu obrony, która zakłada anulowanie lub ograniczenie kluczowych programów lotniczych, likwidację jednostek wojskowych i wycofanie z użycia starszego sprzętu.
Owe plany przewidują likwidację szwadronu kawalerii powietrznej, który ma 11 brygad lotnictwa bojowego w komponencie czynnym, czyli US Army. Oznacza to też rezygnację z jego utworzenia w stacjonującej w Niemczech 12 Brygadzie Lotnictwa Bojowego. Wpływ na los tych jednostek miały wydarzenia z 2024 roku. Wówczas w lutym zapadła decyzja o anulowaniu programu Future Attack Reconnaissance Aircraft, w ramach którego miał zostać wybrany nowy śmigłowiec uderzeniowo-rozpoznawczy. Zaś w marcu wycofano ze służby będące na wyposażeniu szwadronów oprócz 24 śmigłowców AH-64 rozpoznawcze drony RQ-7B Shadow, bez wprowadzenia ich następcy. Amerykanie uznali bowiem, iż w przyszłości najniebezpieczniejsze misje, a do takich należy rozpoznanie, powinny wykonywać samodzielnie nowe bezzałogowce.
Likwidacja szwadronów kawalerii powietrznej przyczyni się do zmniejszenia floty AH-64, w której oficjalnie jest 812 maszyn. Wojsko będzie mogło pozbyć się kosztownych w eksploatacji starszych AH-64D. Godzina ich lotu kosztuje ponad 10 tys. dolarów, prawie dwa razy więcej niż nowszych AH-64E. Redukcja jednostek umożliwi też ograniczenie przyszłych zakupów tych ostatnich. Jako iż AH-64E ma na wyposażeniu osiem z 11 szwadronów, pojawią się 192 wolne maszyny, co pozwoli na dokończenie przezbrajania w nie mających też 24 śmigłowce 15 batalionów uderzeniowych, w tym czterech w składzie Gwardii Narodowej Armii. Cztery bataliony – trzy w komponencie czynnym i jeden w gwardii – przez cały czas latają na AH-64D. Jak wykorzystanych będzie pozostałych 96 sztuk AH-64E? Możliwe, iż Amerykanie zwiększą liczbę maszyn w istniejących jednostkach lub utworzą nowe bataliony uderzeniowe w Gwardii Narodowej.
REKLAMA
AH-64 nie jest pierwszym typem śmigłowca w lotnictwie armii amerykańskiej, którego liczbę postanowiono zmniejszyć w ostatnich latach. W 2023 roku ogłoszono rezygnację z dalszego użytkowania 197 z 2135 maszyn z rodziny H-60 Black Hawk – ostatnich z najstarszych w wersji H-60A i części H-60L. Przy czym redukcja tej floty rozpoczęła się wraz z wygasaniem wielkich operacji w wojnie z terroryzmem. W latach 2014–2023 wycofano ponad 560 śmigłowców. Po cięciach lotnictwo US Army poza około 1400 najnowszymi UH-60M i HH-60M zachowa też kilkaset UH-60V, które są zmodernizowanymi UH-60L, ale nie będzie ich aż 760, jak planowano przed laty.
Nowych zamówień na produkowanego od ponad 40 lat Black Hawka ze strony US Army raczej nie będzie, bo przygotowuje się ona do wdrożenia jego następcy, który został wyłoniony w ramach programu Future Long-Range Assault Aircraft (FLRAA). Rywalizację wygrał zmiennowirnikowiec V-280 Valor. Niedawno pojawiła się informacja, iż jego dostawy rozpoczną się w 2028 roku, o trzy lata wcześniej niż zapowiadano, a jako pierwsza nowy sprzęt otrzyma 101 Dywizja Powietrznodesantowa. Z tym przyspieszeniem może łączyć się rezygnacja z kontynuowania programu nowego silnika T901 do H-60. Ta zapowiedź zbiegła się w czasie z pierwszym testowym lotem śmigłowca wyposażonego w zmieniony napęd. Uwzględniając wcześniejsze prace, na stworzenie nowego silnika dla H-60 wydano około 1,5 mld dolarów.
Choć jest tendencja, by coraz więcej misji zamiast załogowych samolotów i śmigłowców realizowały bezzałogowe statki powietrzne, tu też pojawiły się cięcia. Postanowiono przerwać zakupy bezzałogowców klasy MALE MQ-1C Gray Eagle, ale najbardziej zaskoczyło ekspertów zakończenie programu Future Tactical UAV, który miał wyłonić drona dla brygadowych zespołów bojowych w zamian za RQ-7B Shadow. Jego poszukiwania trwały od 2018 roku i w tym czasie przetestowano różne systemy. – Nie chodzi o to, iż nie chcemy Future Tactical UAS. Po prostu ten program, który był rozwijany, nie spełniał naszych potrzeb – tłumaczył podczas majowej konferencji Army Aviation Association of America zastępca szefa sztabu US Army gen. James Mingus. Wiadomo, iż wojska lądowe nie chcą m.in. aparatów latających, które potrzebują do działania dużych pasów startowych i głośnych jak Shadow, którego pracujący silnik wydawał odgłosy podobne do kosiarki do trawy.
Co prawda lotnictwo US Army najbardziej kojarzy się ze śmigłowcami, jednak posiada ono też około 200 samolotów transportowych i rozpoznawczych. W tym przypadku cięcia dotknęły program maszyny HADES (High Accuracy Detection and Exploitation System) na platformie odrzutowca Bombardier Global 6500 do misji wywiadu, nadzoru i rozpoznania. W 2024 roku ówczesny dyrektor lotnictwa amerykańskiej armii, gen. dyw. Wally Rugen, pokazał podczas konferencji Army Aviation Association of America w Denver slajd z informacją, iż w planach jest nabycie 14 takich maszyn do 2035 roku. Później mówiono o 12. Tymczasem dziennikarz serwisu Defense News dotarł do dokumentu z 7 maja, który zawiera prośbę, aby US Army w ciągu 30 dni przedstawiła plan, w jaki sposób dostosuje się do budowy tylko sześciu samolotów HADES. Jednak Andrew Evans, dyrektor Zespołu Zadaniowego ds. Wywiadu, Nadzoru i Rozpoznania Armii, stwierdził, iż nigdy nie została określona konkretna liczba tych maszyn, a wielkość zamówień będzie uzależniona od poziomu zagrożeń i możliwości budżetowych.
Choć lotnictwo nie jest w tej chwili najważniejsze dla US Army, bo priorytetami są dla niej systemy dalekiego rażenia oraz obrony powietrznej i przeciwrakietowej, które wymagać będą ogromnych środków finansowych, komponent lotniczy nie będzie zaniedbany. US Army Aviation może przez cały czas liczyć na dostawy sprzętu bardziej dostosowanego do powstających koncepcji przyszłych działań zbrojnych, nasyconego najnowszymi technologiami, oferującego nowe zdolności. Aczkolwiek struktury armijnego lotnictwa zostaną prawdopodobnie zmniejszone, co będzie związane z prawdopodobną redukcją całych wojsk lądowych supermocarstwa.