O tym, jak państwa nordyckie fortyfikują północną redutę Europy

polska-zbrojna.pl 13 godzin temu

Ostatnio rozważaliśmy korzyści nieformalnego sojuszu sypiącego wały na północy Europy, a kryjącego się pod kodem NB8. Zaryzykowałem obronę tezy, iż Nordic-Baltic Eight jest dziś jedyną grupą państw na świecie, utrzymującą kategoryczne stanowisko wobec Moskwy i bezwarunkowo wspierającą Ukrainę. Uznałem, to za dowód, iż pogłębiona integracja obronna w oparciu o domyślny konsensus jest jedyną perspektywą natychmiastowej odpowiedzi na rosyjski atak.

Pierwotnym celem NB8 było wspieranie trzech państw bałtyckich (Litwa, Łotwa, Estonia) przez pięć państw nordyckich (Dania, Norwegia, Szwecja, Finlandia, Islandia) w umacnianiu niepodległości oraz demokratycznej i ekonomicznej konwersji. Jednak priorytety uległy zmianie po zrealizowaniu pierwotnego planu, czyli przystąpieniu państw bałtyckich do UE i NATO. Jednocześnie z roku na rok rosło zagrożenie ze strony Rosji. Zdawano sobie sprawę, iż jeżeli Moskwa zdecyduje się zaatakować, to zacznie od Finlandii, Estonii lub Łotwy. Może też uderzyć na Polskę i Litwę oraz rozpętać wojnę na Bałtyku i Morzu Północnym.

Dlaczego przymierze NB8 zdecydowało się na pogłębianie integracji wojskowej skoro kraje nordyckie i bałtyckie należą (Szwecja i Finlandia od niedawna) do NATO? Odpowiedź zawarta jest w pytaniu, a konkretnie w sformułowaniu „od niedawna”. Finlandia jest krajem frontowym i najważniejszą rubieżą Skandynawii. Z kolei Szwecja ma węzłowe znaczenie dla obrony Bałtyku. Skoro oba państwa nie były członkami Sojuszu trzeba było wykoncypować inną metodę budowy wspólnej asekuracji. Dzięki integracji planowania wojennego w NB8, Finlandia i Szwecja brały udział w alianckich manewrach na równych prawach z krajami NATO. Dlatego ich formalne przystąpienie do paktu nie niosło z sobą potrzeby ogromnych inwestycji i wielkich zmian planów operacyjnych.

Kraje leżące tysiące kilometrów od Moskwy i Petersburga rosyjskie zagrożenie odczuwają inaczej, bez presji towarzyszącej bezpośrednim sąsiadom imperium. Wyobraźmy sobie sytuację, w której pułki desantowe z Pskowa zajmują Narwę, gdzie Rosjan mieszka więcej niż Estończyków. Zbiera się Rada Północnoatlantycka i zaczyna deliberować, czy Moskale pójdą dalej? Putin, rzecz oczywista, zarzeka się, iż chodziło tylko o ochronę ziomków (choć oni wcale sobie tego nie życzą). „Czy chcecie umierać za Narwę?”, pytają Orban i Fico. I choć wydaje się, iż monachijskie repetytorium jest dziś mało prawdopodobne, sztaby wojskowe są od tego, by analizować najczarniejsze scenariusze. I to jest druga przyczyna pogłębionej współpracy wojskowej państw NB8.

REKLAMA

Chwila, w której NATO nie zdecyduje się uruchomić artykułu numer 5 (najważniejszego w krótkim Traktacie Waszyngtońskim) w obronie napadniętego alianta, będzie końcem Sojuszu. Dlatego Skandynawowie pospołu z Bałtami musieli zadbać o dodatkowe ubezpieczenie. A ponieważ oba regiony są zagrożone ze wszystkich stron (od Nordland, Troms, Finnmark i Norrbotten na północy po Gotlandię, Przesmyk Suwalski, Narwę i Łatgalię na południu), każde z państw tworzących „ósemkę”, pójdzie w ogień za drugie.

Gdyby artykuł 5 nie przeszedł próby ognia, Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego stałaby się dyskusyjnym klubem geostrategicznym, a o zaangażowaniu w obronę kontynentu decydowałyby samodzielnie stolice. Z pewnością choćby wtedy udałoby się wykorzystać natowskie procedury dowodzenia, rozpoznania czy łączności. Nie byłaby to jednak odpowiedź całego Sojuszu. To właśnie ów hiobowy scenariusz, do którego Skandynawowie i Bałtowie postanowili się zawczasu przygotować.

Pogłębiona integracja militarna NB8 nie jest konfederacją w znaczeniu znanym Polakom i Litwinom w wiekach XIII–XVIII, czyli jako związek zbrojny dla realizacji własnych intencji lub w zastępstwie władzy państwowej. Nordic-Baltic Eight efektywnie pracuje dla zwiększenia potencjału wojennego NATO. Spójrzmy na dwie flanki wschodniej rubieży Europy. Oto na północy alianci dysponują zwartą siłą polityczno-militarną. A na południe od Karpat… Tam, z powszechnie znanych przyczyn, każdy scenariusz jest możliwy. Przecież Turcja, Grecja, Rumunia czy Słowacja, iż o Węgrzech nie wspomnę, nie siądą do wspólnego stołu. Tyle zostało po mrzonkach o Trójmorzu i Międzymorzu.

Dlaczego więc dwa państwa bałtyckie pozostają z boku? Dlaczego Niemcy i Polska nie są jeszcze członkami NB8? Bo są zbyt duże. Państwa średnie, małe i maleńkie (Estonia zmieściłaby się w województwie mazowieckim) niechętnie wchodzą w regionalne alianse z wielkimi w obawie o ich supremację. Przerabialiśmy to w ramach współpracy wyszehradzkiej. Kooperacja ta nie przyniosła istotnych rezultatów politycznych, choć Warszawa nie narzucała własnych rozwiązań, postępowała ostrożnie i dyplomatycznie, by nie urazić ego partnerów. A bywało, iż węgiersko-słowacko-czeska trójca głosowała na forach UE przeciwko Polsce, choć sprawy wydawały się być uzgodnione. Gdy zaś same potrzebowały wsparcia dla własnych projektów to tak, wówczas synergia była wskazana i skuteczna. I nie chodzi o to, by się na taką grę obrażać – to polityka. ale choćby w dyplomacji jest lepiej, kiedy strony mają do siebie zaufanie.

Jedyny pozastatutowy sojusz, który odpowiada wadze RP na scenie europejskiej to Trójkąt Weimarski, którego wierzchołkami są trzy z pięciu największych państw UE. Jesteśmy właśnie świadkami jego reaktywacji. Decydują o tym co najmniej cztery czynniki. Pierwszym jest kardynalna (w kontekście politycznym, logistycznym, humanitarnym i militarnym) rola Polski we wsparciu Ukrainy oraz przygotowaniu Europy do obrony. Drugim jest zaskakująco ofensywne stanowisko Francji. Jako trzeci wymieńmy zmianę rządu w Berlinie na stanowczy i śmiały.

Siły Powietrzne strzelają z NASAMS podczas ćwiczeń Formidable Shield 2025.

I wreszcie czwarty czynnik – Brexit. Brytania opuszczając UE (prócz wielu skutków, które z trudem konsumują mieszkańcy wyspy) ograniczyła swój wpływ na bieg spraw kontynentalnych. Zajmując jej miejsce, nie robimy tego z satysfakcją, bo ubył istotny partner. Weimarskie stolice nie ukrywają zresztą, iż zabiegają o trzymanie Londynu blisko spraw europejskich.

Uwierzytelnieniem powyższego jest pojawienie się w przestrzeni europejskiej nowego formatu politycznego – E4. Zaprezentowano go światu w Kijowie, do którego pojechali premierzy Wielkiej Brytanii, Francji i Polski oraz kanclerz Niemiec. Dla podkreślenia wagi strategicznej nowej formacji, wspólnie połączyli się telefonicznie z prezydentem USA.

Grupa E4 jest lustrzanym odpowiednikiem NB8. Konfraternia największych państw europejskich, tak jak sojusz północny, jest klubem nieformalnym, przeto elastycznym; również zbudowanym na domyślnym konsensusie. Decyzje może zatem podejmować szybko, bez konieczności osiągania trudnej jednomyślności w grupie prawie 30 państw. Alians E4 oznacza, iż w chwili zagrożenia NB8 może liczyć na jego natychmiastowe wsparcie. Kijowska inauguracja jest istotną depeszą dla Putina.

Dla uzyskania pewności, iż telegram będzie na Kremlu dobrze zrozumiany, Francuzi przebazowali do Poznania i Powidza (w ramach ćwiczeń „Pegase Grand Nord 25”) transportowce, tankery oraz myśliwce Rafale, których przeznaczeniem jest przenoszenie ładunków nuklearnych. Eskadra ta przyleciała do Polski tranzytem przez… Szwecję. Nie ma więc mowy o przypadku.

Nie zmienia to faktu, iż rząd JKM nie ma i nie będzie miał formalnego głosu w Radzie Europejskiej, którą na własne życzenie opuścił. A zatem Warszawa, której kompetencje w sprawach wschodnich w końcu zostały uznane i docenione, ma po raz pierwszy możliwość zmiany perspektywy Europejczyków na faktyczną rolę Ukrainy w obronie Europy.

Marek Sarjusz-Wolski , atencja, jaką autor przejawia wobec nowych aliansów, nie jest oficjalnym stanowiskiem Akademii Sztuki Wojennej, w której pracu
Idź do oryginalnego materiału