Izraelski premier Beniamin Netanjahu nie wykluczył kolejnych ataków na przywódców Hamasu po nieudanym nalocie na Katar. Podczas konferencji prasowej po spotkaniu z amerykańskim sekretarzem stanu Marco Rubio zapewnił, iż wtorkowy atak był wyłącznie izraelską inicjatywą.
Celem nalotu na stolicę Kataru, Dohę, było zabicie rezydujących tam przywódców Hamasu, ale według dotychczasowych doniesień w uderzeniu nie zginął żaden z nich. Netanjahu zaznaczył, iż ataku nie można uznać za porażkę, ponieważ udało się przekazać bojownikom Hamasu główne przesłanie: "możecie się chować, możecie uciekać, ale dorwiemy was".
Międzynarodowa krytyka ataku
Izraelskie uderzenie na Katar wywołało falę stanowczej krytyki ze strony ONZ, państw europejskich i arabskich, a także samego Kataru. Niezadowolenie wyraził również prezydent USA Donald Trump, który podkreślił, iż Izrael musi ostrożnie postępować z Katarem, który jest "wielkim sojusznikiem" USA.
Rubio we wtorek poleci do Kataru, poinformowała agencja Reuters. W tym samym czasie gdy amerykański sekretarz stanu gościł w Jerozolimie, w Dosze odbywa się szczyt państw arabskich i muzułmańskich zwołany w reakcji na nalot.
Stanowisko USA i dalsze rozmowy
Rubio nie odpowiedział wprost na pytanie o izraelski atak, podkreślił, iż USA skupiają się na przyszłości i mają nadzieję, iż Katar będzie przez cały czas pełnił rolę mediatora w rokowaniach. Szef amerykańskiej dyplomacji oświadczył, iż pokój w Strefie Gazy nastanie dopiero, gdy Hamas przestanie istnieć jako siła militarna, a izraelscy zakładnicy zostaną uwolnieni.
Obaj politycy zapewnili się o wzajemnym wsparciu, a Netanjahu zaznaczył, iż Trump jest "największym przyjacielem, jakiego Izrael kiedykolwiek miał w Białym Domu". Po rozmowie z Netanjahu Rubio spotkał się z prezydentem Izraela Icchakiem Hercogiem.
Źródła wykorzystane: "PAP" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.