Dzieci Putina i mroczne dziedzictwo Kremla

ine.org.pl 4 dni temu
Zdjęcie: Recenzja na stronę INE (4)


W zalewie publikacji próbujących zrozumieć współczesną Rosję, książka Iana Garnera „Za Putina. Mroczny portret faszystowskich ruchów młodzieżowych w Rosji”, wydana w Polsce nakładem Wydawnictwa Prześwity, wyróżnia się perspektywą, która jest równie ważna, co przerażająca. Kanadyjski historyk i badacz rosyjskiej propagandy nie skupia się bowiem na teraźniejszości Kremla, jego oligarchach czy zakulisowych rozgrywkach. Zamiast tego kieruje swój analityczny wzrok ku przyszłości – pokoleniu „Z”, które jest świadomie, metodycznie i na masową skalę formowane na militarystyczną, quasi-faszystowską modłę. Reportaż Garnera to lektura niewygodna, pesymistyczna i absolutnie kluczowa, demaskująca zakrojony na szeroką skalę projekt inżynierii społecznej. Jego nadrzędnym celem jest stworzenie nowego Rosjanina: bezgranicznie lojalnego, ideologicznie ukształtowanego, agresywnego i gotowego na śmierć za ojczyznę.

Główna teza Garnera jest prosta i mrożąca krew w żyłach: reżim Putina nie jest jedynie autorytarną kleptokracją, ale systemem z potężnym i coraz bardziej spójnym zapleczem ideologicznym, który inwestuje w swoje najtrwalsze dziedzictwo – umysły dzieci i młodzieży. Autor z precyzją analityka, ale i z pasją reportera, opisuje, jak państwo „przystępuje do działania już w dzieciństwie, militaryzując każdy aspekt młodości”. Proces ten zaczyna się w przedszkolach, gdzie maluchy w wojskowych mundurkach maszerują na apelach, a kontynuowany jest w szkołach poprzez lekcje „Rozmowy o tym, co ważne” czy zafałszowane podręczniki historii, które przedstawiają inwazję na Ukrainę jako akt dziejowej sprawiedliwości. Młodzi Rosjanie są systematycznie zanurzani w narracji o oblężonej twierdzy, świętej wojnie z dekadenckim Zachodem i historycznej misji narodu rosyjskiego.

Najbardziej namacalnym i złowrogim przykładem tego procesu jest Junarmia (Młoda Armia), państwowa organizacja paramilitarna, przez którą przewinęły się już miliony młodych ludzi. Garner, posługując się konkretnymi, osobistymi historiami, jak choćby poruszającym portretem nastoletniej Marii z inteligenckiej rodziny, która na jego oczach „przeobraża się w dziecko-żołnierza”, pokazuje ogromną siłę przyciągania tych ruchów. Oferują one nie tylko naukę obsługi karabinu i musztrę, ale przede wszystkim to, czego brakuje w postsowieckiej rzeczywistości: poczucie przynależności, jasny cel i narodową dumę w świecie, który poza państwową ideologią wydaje się pusty i chaotyczny. To właśnie w tych organizacjach patriotyzm zostaje zrównany z militaryzmem, a krytyczne myślenie zastąpione jest bezwarunkowym posłuszeństwem.

Tym, co szczególnie wyróżnia analizę Garnera na tle innych publikacji, jest dogłębne zbadanie cyfrowego wymiaru tej indoktrynacji. Autor pokazuje, jak Kreml po mistrzowsku wykorzystuje nowe technologie – TikToka, Telegram, media społecznościowe i państwowych influencerów – do budowy hermetycznej bańki informacyjnej. Młodzi Rosjanie nie są tu jedynie biernymi ofiarami propagandy; często świadomie odrzucają zachodnie źródła informacji, głęboko przekonani o ich kłamstwie, stając się aktywnymi współtwórcami i strażnikami ideologicznej czystości. To właśnie w tej cyfrowej przestrzeni, w zalewie memów, krótkich filmików i agresywnych komentarzy, odbywa się systematyczna dehumanizacja Ukraińców, nazywanych „bydłem”, „nazistami” i „nieludźmi”. Stanowi to psychologiczne przygotowanie do akceptacji, a choćby popełniania zbrodni wojennych, co autor dobitnie ilustruje.

Ideologicznym spoiwem tego całego systemu jest, jak opisuje to Garner, absurdalny, ale traktowany śmiertelnie poważnie, eklektyczny zlepek symboliki prawosławnej, sowieckiej i imperialnej. Ta toksyczna mieszanka, określana mianem „ruscyzmu”, promuje kult siły, brutalnej męskości i głębokiej nietolerancji wobec wszystkiego, co obce. Wojnę przedstawia się w niej jako duchowo oczyszczający proces, który ma zrodzić nową, silniejszą i moralnie czystą Rosję.

Obraz, który maluje Garner, jest więc spójny i przerażający. Niestety, o wiele mniej spójna jest sama konstrukcja książki. Głównym mankamentem, który może utrudnić lekturę, jest jej nieco akademicki styl. Autor, będąc historykiem, momentami wpada w ton socjologicznej analizy, co spowalnia tempo narracji i może znużyć czytelnika oczekującego czystego reportażu. Z tym wiąże się kolejny problem – struktura książki jest dość chaotycznie ułożona. Podział na rozdziały wydaje się mało intuicyjny, a autor często przeskakuje między analizą ogólną a studiami przypadku, co zaburza płynność wywodu. Powoduje to, iż często ma się wrażenie, iż już czytało się dane fragmenty. Historie poszczególnych młodych ludzi, choć same w sobie wstrząsające, zaczynają zlewać się w jedną, powtarzalną opowieść o radykalizacji. Schemat jest w zasadzie podobny: zagubiona jednostka znajduje cel w państwowej ideologii, przechodzi pranie mózgu i staje się trybikiem w machinie nienawiści. Choć ilustruje to skalę zjawiska, po pewnym czasie osłabia siłę oddziaływania poszczególnych świadectw. Najkrótszą, a być może najważniejszą częścią książki, jest zakończenie, w którym autor próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak można powstrzymać rozprzestrzenianie się tej ideologii – niestety, pozostawia ono czytelnika z większą ilością pytań niż odpowiedzi.

Mimo tych wad, „Za Putina” to książka bolesna, ale taka, którą po prostu warto przeczytać. Jej ostateczne przesłanie jest jednoznaczne i ponure: choćby jeżeli Władimir Putin jutro zniknie ze sceny politycznej, jego dzieło go przeżyje. Nienawiść, militaryzm i imperialna pycha, zaszczepione w sercach i umysłach milionów młodych ludzi, pozostaną tykającą bombą na dekady. Ian Garner nie napisał kolejnej książki o Putinie. Napisał wstrząsające ostrzeżenie przed pokoleniem, które po nim nadejdzie – pokoleniem, które, jak sugeruje autor, może okazać się „o wiele gorsze”. To ważny, choć głęboko niepokojący głos w dyskusji o przyszłości nie tylko Rosji, ale i całego naszego regionu.

Idź do oryginalnego materiału