Wstrząsająca relacja strażnika granicznego

tygodnikprogram.com 5 godzin temu

Funkcjonariusz Straży Granicznej, który wystąpił anonimowo w rozmowie z Moniką Krześniak na Kanale Zero, opowiedział o realiach służby w rejonie przygranicznym z Białorusią.

W trwającym 30 minut nagraniu zatytułowanym „Tak nie zatrzymamy imigrantów. Strażnik graniczny o «wojnie» na granicy z Białorusią” mówił o przemocy ze strony migrantów, codziennym zagrożeniu i obawach mundurowych związanych ze śledztwem wobec jednego z żołnierzy.

Śledztwo wobec żołnierza. „Zaczynamy się bać”

Jak relacjonuje strażnik, niepokój wśród mundurowych wywołała decyzja prokuratury o wszczęciu śledztwa przeciwko żołnierzowi, który – zaatakowany przez agresywnego migranta z Afganistanu – użył kolby karabinu w ramach obrony. Żołnierz został ranny w oko, a napastnik także doznał obrażeń. Mimo to, wobec wojskowego prowadzone jest postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień.

– Z jednej strony daje się nam prawo do użycia gumowych pocisków, ale kiedy ktoś mnie atakuje bezpośrednio, nie mogę się bronić? – pytał strażnik. – Sama decyzja o wszczęciu śledztwa sprawia, iż zaczynamy się czuć zastraszani – dodał.

„Codziennie jesteśmy atakowani”

Funkcjonariusz opisał, z czym muszą mierzyć się służby. – Codziennie rzucane są w nas słoiki z moczem, kałem, ostatnio również z gazem. Tarcze i gaz nie wystarczają – mówił. – W świetle prawa, jeżeli funkcjonariusz czuje zagrożenie, może użyć broni palnej. Ten żołnierz tego nie zrobił. Może właśnie powinien? – dodał.

Podkreślił też, iż agresja ze strony migrantów i osób wspieranych przez białoruskie służby jest systematyczna. – Rzucają koktajlami Mołotowa, kładą kłody z gwoździami pod nasze pojazdy. Testują, jak daleko mogą się posunąć – powiedział.

„Niby możemy wszystko, a tak naprawdę nie możemy nic”

Zdaniem rozmówcy, aktualne przepisy nie nadążają za rzeczywistością operacyjną. – Procedury są z lat 90., a przestępczość idzie naprzód – zauważył. – Migranci są agresywni. Ataki są codzienne. A my musimy mieć z tyłu głowy myśl, iż ktoś będzie nas z tego rozliczał. To absurdalne.

Strażnik przyznał też, iż służba w takich warunkach to ogromne ryzyko. – jeżeli we dwóch wbiegamy do lasu za grupą 20–30 osób, to co nas tam czeka? – pytał retorycznie.

Funkcjonariusz zaapelował o zmiany w przepisach i większe wsparcie dla służb granicznych. – To, co się dzieje, to nie kontrola migracji, tylko realne zagrożenie dla bezpieczeństwa. A my mamy coraz bardziej związane ręce – podsumował.

Na podst. DRz

Idź do oryginalnego materiału