To jeden z najstarszych powojennych budynków w Wetlinie. Co się w nim mieściło?

wbieszczady.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: To jeden z najstarszych powojennych budynków w Wetlinie | foto Marek Jurek


Prezentuję obiekt niepozorny, budynek jakich wiele w Bieszczadach. W swojej architekturze budowla ta nie różni się od dziesiątek leśniczówek, rozsianych po całych Bieszczadach i w ich sąsiedztwie, bowiem powstała z wykorzystaniem tego samego projektu. Być może miała w początkowym zamyśle służyć w takim właśnie charakterze, jednak z tego co wiem i jak daleko pamięć moja sięga, leśniczówką nie była. Znajduje się ona w Wetlinie, w jej części zwanej Starym Siołem. Budynek ten powstał w tym samym czasie co leśniczówki o których wspomniałem (drewniane). Najstarsze powojenne budynki w tej miejscowości (pomijając obiekty wojskowe), powstały w 1956 roku. Były to: biurowiec nadleśnictwa, sekretarzówka, trzy leśniczówki - „Stare Sioło”, „Beskidnik” i „Rawka”, trzy hoteliki dla wozaków i cztery osady robotnicze (nazywano tak dwurodzinne domy dla pracowników leśnych). Nieco później powstało siedem kolejnych osad robotniczych.

https://wbieszczady.pl/bieszczadzkie-dzieje/zycie-w-dawnych-bieszczadach-zdjecie-sprzed-60-lat-odkrywa-codziennosc-wetliny/yhbUUmUnHMB6iy9fh4Bj

Tak właśnie wyglądała początkowo powojenna miejscowość, dzisiaj jedna z najbardziej znanych bieszczadzkich wiosek. Dwanaście budynków leśnych oraz obiekty wojskowe – stare koszary i nowa strażnica, a także dwie przedwojenne chaty, służące początkowo wopistom za stajnie dla koni. Pamiętać bowiem trzeba, iż w tamtym czasie nie było szosy asfaltowej (obwodnicy bieszczadzkiej), a przedwojenna wiejska, kamienista i błotna droga, tylko w lecie i przy dobrej pogodzie przejezdna była dla samochodów terenowych. Toteż podstawowym środkiem transportu były wtedy furmanki. Obydwie miejscowe instytucje, zarówno jednostka WOP, jak również Nadleśnictwo Wetlina, posiadały na stanie w tym czasie takie właśnie pojazdy. Pierwszą pracą, jaką wykonywał mój Tata, gdy Rodzice zamieszkali w Wetlinie, a było to w 1958 roku, było powożenie służbowym zaprzęgiem miejscowego nadleśnictwa.

Powracam do „sekretarzówki”. Jak sugeruje nazwa tego obiektu, mieścił on mieszkanie służbowe sekretarza miejscowego nadleśnictwa. Pozwolę sobie przytoczyć w tym miejscu opis tego obiektu z książki, która, w co wierzę, ukaże się wkrótce. Cytat z niej zamieściłem również dwa dni temu:

W najbliższym sąsiedztwie stały jeszcze tylko trzy domy, wszystkie od strony południowo-wschodniej. Najbliższy, bliźniaczo podobny, stał w odległości kilkudziesięciu metrów od „naszego”. Obok każdego domu znajdowały się zabudowania gospodarcze. Naprzeciw tychże osad, po drugiej stronie drogi stał kolejny budynek, nieco różniący się od poprzednich, gdyż do jego wnętrza prowadziły dwa niezależne wejścia, znajdujące się z różnych stron budynku. Była to „sekretarzówka”, jako iż mieszkał w niej sekretarz miejscowego nadleśnictwa. Wejście do biura znajdowało się od strony drogi i wiodły do niego solidne betonowe schody. Do części mieszkalnej prowadziło oddzielne wejście od strony południowo-wschodniej. Obok znajdowała się ogromna piwnica przysypana ziemią i pokryta darnią. W bliskim sąsiedztwie sekretarzówki stał duży budynek gospodarczy, składający się z obory dla bydła, wozowni, stajni dla koni, komórki na paszę i kurnika. Tylko jeden z ówczesnych sekretarzy, a było to w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych, hodował tam krowy, później cały ten obiekt wykorzystywany był przez nadleśnictwo w charakterze magazynu. Do kurnika dobudowany był zbity z desek wychodek, z gustownym serduszkiem wyciętym w drzwiach wejściowych, oświetlającym jego wnętrze.

Obiekt ten powstał w miejscu nieistniejącej już wtedy, przedwojennej karczmy. Była to jedna z trzech karczem, jakie znajdowały się niegdyś w tej dużej, składającej się z trzech części wiosce. W każdej z nich istniały w różnych okresach takie budowle. Pierwszym sekretarzem, którego pamiętam, był Marian Patyk. Kolejnym, miejscowy fotograf amator, właściciel „beczki śmiechu”, tak miejscowe dzieciaki nazywały jego kiosk w kształcie beczki. Stał ów kiosk na „Saneckiego Górze”, przez którą wiodła ścieżka na Smerek. Przy niej to ustawiono ów kiosk. Był to Pan (jak nietrudno się domyślić) Sanecki. Różne były późniejsze koleje losu zarówno mieszkańców, jak i samego obiektu. Gdy sekretarz zaczął urzędować w budynku nadleśnictwa, szukano pomysłu jak wykorzystać pomieszczenie biurowe.

https://wbieszczady.pl/bieszczadzkie-dzieje/historia-starej-fotografii-wetlina-gdy-konserwa-byla-rarytasem-a-oranzada-luksusem/X0BlTm4iYT5fmG8mIErS

Pierwszym pomysłem było umieszczenie tam dyżurki GOPR. Funkcjonowała ona tam bardzo krótko, około jednego roku. Kolejnym było zainstalowanie w budynku tym Urzędu Pocztowego, który do tego czasu mieścił się w zwykłym mieszkaniu, mieszczącym się w sąsiedniej osadzie. Ten pomysł okazał się najtrwalszym, Urząd Pocztowy mieścił się w części biurowej tego budynku, natomiast mieszkanie po sekretarzu (który przeniósł się do innego, murowanego już budynku) otrzymała rodzina kierowniczki poczty.

Przez kolejnych kilkadziesiąt lat mieścił się w tym budynku Urząd Pocztowy, w którym, głównie w okresie letnim kłębiły się tłumy turystów. W czasach, gdy nie było jeszcze telefonów komórkowych, przesyłki pocztowe były głównym sposobem komunikowania się przebywających w Bieszczadach turystów ze swymi rodzinami i znajomymi. Wysyłano wtedy ogromne ilości kartek pocztowych. Znajdowała się tam też kabina do rozmów telefonicznych. W latach 70-tych i później, niewielu już wiedziało o pierwotnej funkcji budynku. choćby wielu spośród mieszkańców Wetliny nie posiadało już tej wiedzy, gdyż większość ówczesnych wetlinian mieszkała tu jedynie tymczasowo.

https://wbieszczady.pl/bieszczadzkie-dzieje/pijany-motocyklista-wpadl-w-grupe-dzieci-wracajacych-ze-szkoly-wetlina-sprzed-60-lat/qpo2tB2YMYFbJuJvQdJY

Zniszczony i częściowo rozebrany budynek gospodarczy natomiast, przez długi jeszcze czas cieszył się zainteresowaniem turystów. Wielokrotnie zamieszczano jego zdjęcia na różnych stronach internetowych z komentarzem, iż jest to jedyny ocalały budynek z okresu międzywojennego, co oczywiście nie było zgodne z prawdą. Dzisiaj budowla ta już nie istnieje. Budynek zwany niegdyś sekretarzówką istnieje nadal. Budowla zbudowana jest z drewnianych bali, kryta gontem, o przyjemnej dla oka architekturze, dzisiaj już obita deskami i pokryta eternitem, zachowała jednak swą pierwotną bryłę.

Autor tekstu: Zbigniew Maj/Bieszczady Nieznane

Idź do oryginalnego materiału