„To była walka o naród, o Polskę”. Powstaniec warszawski o niepodległościowym zrywie

radio.lublin.pl 16 godzin temu
Zdjęcie: „To była walka o naród, o Polskę”. Powstaniec warszawski o niepodległościowym zrywie


81 lat temu wybuchło powstanie warszawskie. To trwający 63 dni zryw niepodległościowy. Żyjących powstańców już jest niewielu – wśród nich prawie 99-letni pułkownik Jerzy Filipowicz, pseudonim „Filip”.

Dziś (01.08) w jego domu w Nałęczowie odwiedzili go przedstawiciele Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego oraz wojskowi.

– Dziękuję wam za wasz patriotyzm, za wasz humanizm, iż tego „starego dziada” odwiedzacie. Dziękuję. Przynajmniej mam satysfakcję, iż poświęcając swoje życie walce o ojczyznę, mam tylu przyjaciół. Bo cała moja rodzina już jest w niebie. Nie mam nikogo, a mam was – mówił pułkownik Filipowicz do odwiedzających.

– Powstańcy poświęcali swoje życie, zdrowie, bez gwarancji, iż to powstanie się uda – mówi Wojciech Wałoch, pierwszy wicewojewoda lubelski. – Poświęcali je temu, żeby żyć wolnymi i żebyśmy my mogli żyć wolni. Ale pozostało jedna lekcja. Dzisiejsza. Ci ludzie mierzą się dzisiaj z kolejnymi problemami, dotyczącymi życiowego funkcjonowania. Problemami takimi, które są przypisane do wieku. To są nasze zobowiązania, pokoleń, które czerpią z tego, o co oni walczyli. Zobowiązania, żeby pomagać rozwiązywać im te problemy.

– Powstanie warszawskie to była walka o naród, o Polskę – podkreśla pułkownik Jerzy Filipowicz. – Było konieczne, bo Niemcy nas likwidowali prawie jak Żydów. Młodzi ludzie wiedzieli dobrze, iż na kolanach wolności nie uzyskamy, musimy poświęcić swoje życie, dać swoją krew i walczyć z faszyzmem, który się rozprzestrzenił na Europę Wschodnią. Myśmy nie mieli na tyle sił militarnych, bo mieliśmy tylko karabiny, granaty, a Niemcy mieli lotnictwo. Codziennie, co dwa dni, co trzy dni ktoś na mojej barykadzie ginął.

– Powstanie warszawskie było elementem deklaracji narodu polskiego, iż chce suwerenności, iż chce samostanowienia, iż ma plan wystąpienia w roli gospodarza, tam gdzie szedł front – uważa Wojciech Kostecki ze Stowarzyszenia Grupa Historyczna 15 Pułku Piechoty „Wilków”. – Zaczęło się na początku lipca w Wilnie od operacji „Ostra Brama”, a potem następowało w następnych miejscowościach po kolei jak lawina. Oddziały Armii Krajowej ujawniały się, delegaci rządu ujawniali się, chcieli tworzyć zręby władzy. I ta fala szła: Lubartów, Lublin, Puławy, Nałęczów. I punkt kulminacyjny, przy założeniu, iż razem z Sowietami Warszawa zostanie oswobodzona, to właśnie powstanie warszawskie. Następuje wybuch, no i pewne rozczarowanie, bo Sowieci, wyhamowują, zatrzymują się na linii Wisły, stoją na Pradze i czekają aż do stycznia 1945 roku. Przecież do Warszawy weszli dopiero 17 stycznia. Czym było powstanie warszawskie? Było aktem założycielskim Polski ponowoczesnej, w układzie zimnowojennym, w tym układzie pojałtańskim. Było także, mimo wszystko, krwawym ostrzeżeniem Stalina: „uważaj na Polaków”. Te 17 tysięcy żołnierzy, którzy zginęli w walkach, ten zryw i te 63 dni, było jasną deklaracją, iż Polacy w 1944, nie chcieli przyjąć tych warunków i mieli pewien pomysł, który chcieli realizować.

– Dla nas powstańcy warszawscy to bohaterowie, którzy walczyli o wolną Polskę, o tę Polskę, którą teraz mamy i którą przez pokolenia udało nam się budować, licząc na to, iż będzie ona niepodległa jak najdłużej – mówi płk Piotr Pieczur, szef Ośrodka Zamiejscowego w Lublinie Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji. – Na terenie województwa lubelskiego jedynym żyjącym świadkiem tej historii jest właśnie pan Jerzy Filipowicz.

– Dla mnie to było ważne. Jeździłem do Muzeum Powstania Warszawskiego popatrzeć, zobaczyć ich, zamienić słowo, uścisnąć dłoń, dlatego iż oni patrzyli na to wszystko z innej perspektywy – opowiada Wojciech Kostecki. – Nie możemy przykładać naszej dzisiejszej normy do tej decyzji, która została podjęta 81 lat temu. Stawiajmy tezy, rozstrzygajmy, szukajmy nowych materiałów, próbujmy to analizować. Ale dzisiaj dla tej tożsamości, tego wspólnego miejsca, gdzie mieszkamy, języka i historii, na moment się zatrzymajmy. I stańmy w jednym szeregu, ale na pewno nie przeciw nim.

Właśnie dlatego punktualnie o 17.00, w powstańczą godzinę „W” w całej Polsce zabrzmią syreny alarmowe.

ŁuG / opr. PrzeG

Fot. Lubelski Urząd Wojewódzki FB

Idź do oryginalnego materiału