Zapowiadają się mniejsze zbiory u sadowników, co oznacza, iż zapotrzebowanie na pracowników sezonowych też będzie mniejsze. Wskazują na to dane Wojewódzkiego Urzędu Pracy i agencji pośrednictwa pracy. Jest mniej ofert pracodawców, ale i mniejsze zainteresowanie pracowników.
Ofert pracy sezonowej jest mniej
— Ofert pracy sezonowej rzeczywiście jest trochę mniej niż rok temu. Dla porównania w tym roku do końca kwietnia wpłynęło ich nieco ponad 15 770, a w analogicznym okresie roku 2024 tych ofert było około 17 500. Ale mówimy o danych z końca kwietnia, a musimy pamiętać, iż zapotrzebowanie na pracowników sezonowych systematycznie rośnie w kolejnych miesiącach wiosenno-letnich — zastrzega rzeczniczka prasowa Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie Katarzyna Nowakowska.
Problem ze znalezieniem pracowników mogą mieć zwłaszcza sadownicy.
— Szacuje się, iż braki mogą sięgać choćby 30% potrzebnych pracowników. Ofert pracy może i jest nieco mniej niż rok temu, ale i tak nie cieszą się one wielkim zainteresowaniem. Wynikać to może z tego, iż praca przy zbiorach nie należy do łatwych,
a wynagrodzenie za nią uchodzi za niezbyt satysfakcjonujące. Dla Polaków praca sezonowa nie jest atrakcyjna, jeżeli już wybierają ten rodzaj zatrudnienia, to poszukują ofert z zagranicy z wyższymi stawkami — podkreśla Nowakowska.
Mniejsze zainteresowanie pracą sezonową
W większości przypadków zawierane są umowy zlecenia ze stawką godzinową w wysokości najniższej krajowej, czyli 30,50 zł brutto. Mniej zainteresowani pracą sezonową przy zbieraniu owoców są jednak także cudzoziemcy.
— Nawet obywatele Ukrainy, którzy w ostatnich latach licznie zasilali ten sektor, teraz stracą zainteresowanie tą formą zatrudnienia. przez cały czas oczywiście stanowią najliczniejszą grupę narodowościową w tym sektorze, ale jednak jest ich o wiele mniej niż w poprzednich latach. Pracodawcy próbują się ratować pracownikami z coraz odleglejszych krajów, dla których płaca minimalna w Polsce to wciąż kusząca propozycja — mówi Nowakowska.
Wnioski składają głównie Ukraińcy
Mimo wszystko wniosków o zatrudnienie sezonowe cudzoziemców na Mazowszu — wciąż jest dużo.
— Według najnowszych danych w tym roku w województwie mazowieckim złożono nieco ponad 18290 wniosków o pracę sezonową dla cudzoziemców. Z tego 80% dotyczy obywateli Ukrainy. Na kolejnych miejscach są obywatele Kazachstanu, Indii i Filipin — wskazuje.
Wiadomo też, w których regionach Mazowsza i kiedy najbardziej potrzeba rąk do pracy.
— Szczególnie w okolicach Grójca, Płońska, Warki, Białobrzegów, Szydłowca i Tarczyna. Są to obszary znane z licznych sadów jabłkowych, gruszkowych i śliwkowych. Dlatego tam jest duże zapotrzebowanie na pracowników, zwłaszcza właśnie w okresie zbiorów, a więc od sierpnia do października — wylicza Nowakowska.
Mniejsze zapotrzebowanie na pracowników sezonowych jest związane z prognozowanymi stratami rolniczymi. Producenci owoców i warzyw na Mazowszu mierzyli się z falami wiosennych przymrozków — w niektórych regionach zniszczonych zostało choćby 90 proc. upraw. Trwa szacowanie strat w gospodarstwach.
Czytaj też:
Drogie owoce na Mazowszu. Za maliny w hurcie choćby 80 zł za kg