ROZDROŻE

gf24.pl 5 godzin temu

Mamy woltę, wreszcie prawidłową. Rząd – ustami premiera Tuska – zapowiedział zadbanie o polskie interesy, podobnie jak inne państwa dbają o swoje interesy (kapitał ma flagi narodowe).

O promowanie polskich firm prywatnych i państwowych w Polsce oraz na arenie międzynarodowej, renacjonalizację tam, gdzie chodzi o strategiczne interesy narodowe i państwowe. Wcześniej aktywnie kontynuował zaczętą przez PiS rozbudowę i unowocześnienie polskiej armii oraz ochronę granic.

Cele narodowe nawiązują do strategicznej myśli marszałka Józefa Piłsudskiego, który skonstatował w latach 30. ubiegłego wieku, iż Polska – położona pomiędzy dwoma światowymi potęgami, Niemcami i Rosją – by przetrwać, musi stworzyć swoją potęgę. W 20-leciu międzywojennym było na to za mało czasu.

Te dwie sąsiedzkie potęgi 17 września 1939 r. zlikwidowały państwo polskie, kierując się podobnymi przesłankami co mocarstwa rozbiorowe w XVIII w. Niemcy chciały zdobyczy terytorialnych, by rozszerzać Lebensraum (obszar do życia niemczyzny). Rosja zaś chciała unicestwienia Polski, która – mimo celowego osłabiania, korumpowania, dywersji i wytwarzania chaosu – przez cały czas potężnie oddziaływała (jak dziś byśmy powiedzieli – miękką siłą) na Wschód. Polska była państwem demokracji szlacheckiej, tolerancji religijnej i wolności osobistej, a wszystkie państwa sąsiedzkie wyewoluowały w monarchie absolutystyczne, w – jak dziś byśmy to określili – dyktatury. Polski ustrój społeczny był dla nich nie do zaakceptowania, a ponadto podminowywał ich systemy rządzenia właśnie przez oddziaływanie polskiej miękkiej siły.

O miękkiej sile Polski świadczy to, iż w powszechnym użyciu na terenach dzisiejszej Litwy, Białorusi czy Ukrainy był język polski, w Wilnie, Mińsku czy Kijowie i Odessie, a w XVII w. również na dworach w Moskwie. Dziś polska miękka siła też oddziałuje na społeczeństwa państw na Wschodzie, z czego na co dzień nie zdajemy sobie sprawy. Polski przykład sukcesu po odzyskaniu suwerenności i akcesji do Unii Europejskiej działa jak magnes i skłania społeczeństwo ukraińskie do walki o przyłączenie się do Zachodu. Na Białorusi wywołał bunt społeczny po sfałszowanych w 2022 r. wyborach. Spacyfikowanie buntu i narzucenie „ruskowo mira” przez Moskwę nie zmieniło sytuacji. Białorusini w większości chcą opcji zachodniej.

Rząd polski wreszcie, podobnie jak Piłsudski, dostrzegł ryzyko wynikające ze strategicznego położenia naszego kraju i zapowiedział, iż Polska musi być najpotężniejszym militarnie i gospodarczo państwem w regionie oraz powrócić do potężnego oddziaływania na zewnątrz miękką siłą (pierwszomajowe orędzie premiera Tuska). Jesteśmy przecież członkiem Unii Europejskiej i NATO, co dotychczas dawało nam poczucie i pewność bezpieczeństwa. Cóż się więc takiego wydarzyło, iż na dotychczasowe paradygmaty bezpieczeństwa musimy spojrzeć innym okiem?

Globalna gra geopolityczna

Wraz z początkiem drugiej kadencji prezydenta Trumpa ujawniony został rzeczywisty układ sił pomiędzy głównymi światowymi mocarstwami, zwłaszcza słabnąca od lat pozycja USA. Wcześniej alarmowały o tym ośrodki eksperckie i naukowo-badawcze oraz wywiady. Pamiętam moją dyskusję z jednym z członków kierownictwa CIA na początku obecnego wieku, gdy zatroskany wskazywał na stopniowe pogrążanie się jego kraju w kryzysie i widział perspektywę objęcia przywództwa globalnego przez Chiny, ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami dla Zachodu. USA niedługo przed tym wygrały zimną wojnę i czarna wizja CIA nie musiała się ziścić. Był czas na powzięcie działań zaradczych. Okazało się jednak, iż podejmował je w istocie tylko wywiad. Kolejni prezydenci ufali amerykańskiemu systemowi gospodarczemu i militarnemu, i nie podejmowali radykalnych kroków. Nie skłoniło ich do reakcji choćby powstanie w 2009 r. w rosyjskim Jekaterynburgu jawnie antyamerykańskiego ugrupowania BRICS – teraz z Chinami, Rosją, Indiami, RPA, Brazylią, Egiptem, Etiopią, Indonezją, Iranem i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Już obejmuje większość ludności świata, a o członkostwo w nim ubiega się ok. 40 kolejnych państw. Chiny, dzięki hojnej polityce pomocy biednym krajom Azji, Afryki czy Ameryki Łacińskiej w ramach Nowego Jedwabnego Szlaku (BRI), zbudowały pozycję hegemona w krajach globalnego Południa – a to ok. 150 państw ONZ na ok. 200 ogółem.

Szczególnie niepokojący, nie tylko dla USA, jest sojusz Rosji z Chinami, który zapoczątkował i umożliwił agresywną militarną ekspansję Rosji, na początek w Ukrainie. Ujawnione przez wywiad USA plany wskazują na kolejną ekspansję na obszary zwłaszcza państw bałtyckich. Wojna jednak, wbrew moskiewskim przewidywaniom, trwa ponad trzy lata, co sprawia, iż Rosja ponosi koszty uniemożliwiające na razie dalszą ekspansję. Nie porzuciła jednak głównych planów. Przestawiła całą gospodarkę na tory wojenne, zapowiedziała dalszą rozbudowę sił zbrojnych na razie do 1,5 mln żołnierzy, zwiększa produkcję zbrojeniową, opracowuje plany mobilizacyjne i przygotowuje społeczeństwo do ewentualnej powszechnej mobilizacji na kształt znany z czasów II wojny światowej (wielkiej wojny ojczyźnianej), kiedy zmobilizowano ok. 11 mln żołnierzy. Ich wyekwipowanie i uzbrojenie było możliwe dzięki ogromnej pomocy Zachodu, zwłaszcza USA (tzw. Lend Lease). Teraz podobnej pomocy mogłyby udzielić w razie potrzeby Chiny. W skali wojny w Ukrainie nie jest to na razie potrzebne. Inaczej byłoby prawdopodobnie na wojnie z NATO, a taka by wybuchła w razie ataku na państwa bałtyckie.

Rosja popada w coraz głębsze wasalne uzależnienie od Chin. Bez ich pomocy jej wojna z Ukrainą nie byłaby możliwa. Na razie Chiny nie dostarczają Rosji broni, ale udzielają wszechstronnej pomocy w dostawach materiałów podwójnego przeznaczenia. Zezwalają zaś na dostawy wszelkich rodzajów broni z Korei Północnej.

W jawnych i kategorycznych planach chińskich jest wchłonięcie Tajwanu. Według analityków wojskowych będą gotowe do służącej temu operacji wojennej już niebawem. Najczęściej podawana jest data ok. 2027 r. Świat obserwuje potrzebny do tej operacji rozwój wojennej floty marynarki chińskiej, zwłaszcza okrętów desantowych. Biorąc pod uwagę ostrzeżenia płynące z Waszyngtonu, Chiny muszą się liczyć z reakcją USA. Trwa przeorientowanie potęgi militarnej USA na zagrożenia chińskie (tzw. pivot pacyficzny), od objęcia urzędu przez prezydenta Trumpa nabrał on gwałtownego przyspieszenia. Wprowadza się cięcia w budżecie federalnym sięgające 163 mld dol. na przyszły rok, by wygospodarować dodatkowe środki na obronę. Planują rekordowy, wynoszący 1 bln dol. budżet obronny, co oznacza wzrost o 13 proc. Zmieniają strukturę wydatków na nowe rodzaje broni sprawdzone na Ukrainie, w tym drony i roboty bojowe, sztuczną inteligencję i automatyzację. Rezygnują z systemów broni nieprzystających do obecnego pola walki, np. helikopterów Apache, z których rezygnują i inne państwa (Polska właśnie je kupuje praktycznie bez offsetu), słabo opancerzonych czołgów (M10 Booker) i lekko opancerzonych samochodów. To zajmie jednak lata.

Pomoc rosyjska byłaby Chinom niezbędna. Atak rosyjski na państwa bałtyckie związałby siły NATO, czytaj: na razie głównie USA, w Europie, i ułatwiłby tym samym chińską ekspansję. Nie tylko na Tajwan. Ta wizja kieruje Amerykanami do zmuszenia europejskich państw NATO do zwiększenia wydatków na obronę powyżej 5 proc. PKB w każdym państwie (obecnie tylko Polska zbliża się do tej kwoty) z uwagi na zapóźnienia i możliwe rychłe wyzwania wojenne. W tych dniach ponowił to żądanie ambasador USA przy NATO. Idzie to opornie.

Z obserwacji wypowiedzi przywódców Chin i Rosji wynika, iż są oni przekonani o obecnej słabości Zachodu, największej od II wojny światowej. Rodzić to może u nich pokusę realizacji swoich interesów drogą militarną, by wykorzystać obecną przewagę.

Prowadzona przez prezydenta Trumpa gra dyplomatyczna – której de facto pretekstem jest próba wynegocjowania rozejmu i zakończenia wojny w Ukrainie, a przynajmniej jej zamrożenia – chyba właśnie kończy się porażką. W istocie chodziło o wyłuskanie Rosji z sojuszu z Chinami i odsunięcie zagrożenia wojną globalną. Wydawało się, iż Rosja jest na rozdrożu: albo będzie kontynuowała sojusz z Chinami (partnerstwo bez granic) i popadała w coraz głębszą wasalizację, albo unormuje swoje stosunki z Zachodem i wynegocjuje zasady powrotu do współpracy. USA nigdy nie zatrzaskiwały drzwi Rosji, czego przykładem jest podtrzymywanie strategicznych uzgodnień rozbrojeniowych czy podtrzymywanie Aktu Stanowiącego NATO-Rosja z 1997 r. ograniczającego suwerenność nowych członków sojuszu, w tym Polski. Zaproponowane przez Rosję warunki zakończenia wojny w Ukrainie są jednak powtórzeniem ultimatum z 17 grudnia 2021 r., już odrzuconego przez USA i NATO. Zakładają one w istocie koniec funkcjonowania Ukrainy jako suwerennego państwa. Dlatego Rosja uważa w szczególności, iż ​​rozmieszczenie zachodnich jednostek wojskowych w Ukrainie jako gwarantów pokoju jest absolutnie niedopuszczalne. Jak oświadczył Siergiej Szojgu na niedawnym spotkaniu BRICS w Brazylii, będą one uważane za uzasadnione cele.

Deglobalizacja

Wszystko więc wskazuje, iż na naszych oczach wyłania się nowy świat, a prezydentura Donalda Trumpa jedynie przyspieszyła zmiany, przed którymi nie da się uciec. Poza koncertem mocarstw w trójkącie USA-Rosja-Chiny mamy do czynienia ze światowym przemodelowaniem powiązań gospodarczych. USA i Unia Europejska odchodzą od globalizacji, rozumianej jako pozbywanie się całych gałęzi przemysłu (np. farmaceutycznego) na rzecz Chin i innych państw Dalekiego Wschodu. USA robią to gwałtownie, Europa stopniowo. Instrumentem deglobalizacji stały się cła. Prezydent Trump, świadom słabości USA w konfrontacji z Chinami, wywołał wojnę handlową z niemal całym światem, podnosząc cła niekiedy do absurdalnej wysokości. Cła podnosili i jego poprzednicy, ale to kilka dawało. Teraz użył swojej taktyki „szoku i przerażenia”. Zaszokował rządy państw całego świata, a teraz rozpoczął z nimi negocjacje z pozycji siły. Ci jednak, na których mu najbardziej zależy – Chiny i Rosja – odrzuciły tę taktykę i nie przejawiają uległości i lęku. Zaczęte jakoby negocjacje z Chinami nie będą więc łatwe, a ich wynik jest niepewny. Chiny też już stosują taktykę szantażu, np. odcinając USA od metali ziem rzadkich. Wszystko to dzieje się w sytuacji atrofii ONZ i Światowej Organizacji Handlu (WTO). Te organizacje nie są już forami rozwiązywania sporów i godzenia często sprzecznych interesów. Wielu ekspertów prorokuje, iż świat zmierza do nowego podziału stref wpływów (już nie tylko w Europie), nowej Jałty II albo do globalnego konfliktu, który i tak musiałby zakończyć się Jałtą II. Coraz bardziej liczą się siły militarne, gospodarcze i ich sojusze.

Polaryzacja

Międzynarodowy Fundusz Walutowy w dorocznym raporcie „World Economic Outlook” ostrzegł, iż w wyniku działań prezydenta Trumpa gospodarka światowa znajduje się w krytycznym momencie. System ekonomiczny uległ resetowi. Według danych MFW przeciętne amerykańskie taryfy celne wzrosły od 9 kwietnia do 25,9 proc. w porównaniu z 2,3 proc. na koniec 2024 r. To najwyższy poziom od 130 lat. W odpowiedzi na amerykańskie taryfy inne kraje nałożyły zaporowe cła, w tym Chiny, w wysokości 125 proc. na import z USA.

Długoterminowy wpływ taryf będzie negatywny dla wszystkich regionów. Globalny system finansowy opiera się na amerykańskim dolarze – uczestniczy on w prawie 90 proc. wszystkich transakcji walutowych. Niektórzy obserwatorzy pesymistycznie przewidują, iż swoją polityką Trump mógł zapoczątkować upadek dolara jako światowej waluty rezerwowej, a wraz z nią zdominowanego przez Stany Zjednoczone globalnego systemu finansowego. Na pewno w tym kierunku będą działać wszystkie państwa BRICS, wykorzystując obecne światowe perturbacje. Być może niebawem możemy się spodziewać zapowiadanej od lat emisji nowej waluty BRICS. Kolejne rozdroże.

Nowy wyścig zbrojeń

Na stan niepewności i braku bezpieczeństwa świat odpowiada bezprecedensowym od czasu zimnej wojny wzrostem wydatków zbrojeniowych. Według Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) w 2024 r. światowe wydatki wojskowe osiągnęły kwotę 2,718 mld dol., o 9,4 proc. wyższą niż w 2023 r. Światowy wzrost wydatków nastąpił 10. rok z rzędu, a udział obciążeń wojskowych w globalnym PKB (zsumowanym produkcie wszystkich krajów) doszedł do poziomu 2,5 proc. Ponad 100 państw zwiększyło nakłady na obronność.

Wydatki wojskowe w Europie w porównaniu z rokiem ubiegłym urosły o 17 proc. – do 693 mld dol. – i były głównym czynnikiem przyczyniającym się do globalnego wzrostu w 2024 r. Wydatki Rosji (trzecie miejsce w globalnym zestawieniu) osiągnęły poziom 149 mld dol., co stanowi wzrost o 38 proc. w stosunku do 2023 r. i dwukrotność poziomu z 2015 r. To także 7,1 proc. PKB Rosji i 19 proc. wszystkich wydatków rosyjskiego rządu. Całkowite koszty militarne Ukrainy (ósme miejsce) wzrosły o 2,9 proc. – do 64,7 mld dol. – co odpowiada 43 proc. wydatków Rosji. W 2024 r. ukraińskie nakłady na armię doszły do 34 proc. PKB – żaden kraj na świecie nie odnotował tak wysokiego wskaźnika wydatków militarnych w relacji do ogólnej wartości wypracowanego majątku.

Wydatki Niemiec wzrosły o 28 proc., osiągając 88,5 mld dol. W ten sposób budżet obronny RFN stał się czwartym co do wielkości na świecie, podczas gdy jeszcze w 2023 r. Niemcy plasowały się na siódmym miejscu. Wydatki Polski wzrosły o 31 proc., do 38,0 mld dol. (ex aequo z Włochami), co stanowi 4,2 proc. naszego PKB (12. miejsce w świecie).

W 2024 r. Wielka Brytania zwiększyła nakłady na obronność o 2,8 proc., do 81,8 mld dol., co czyni ją szóstym największym „inwestorem militarnym”. Wydatki wojskowe Francji urosły o 6,1 proc., do 64,7 mld dol., dając jej dziewiąte miejsce.

Skok objął wszystkich członków NATO i łącznie na cele wojskowe wydano 1,5 mld dol. Spośród 32 członków Sojuszu 18 wydało na siły zbrojne co najmniej 2 proc. PKB, najwięcej od 2014 r., gdy wprowadzono ten parametr. Europa weszła więc w okres wysokich i rosnących wydatków na cele wojskowe, które prawdopodobnie będą kontynuowane w przewidywalnej przyszłości.

Wydatki wojskowe USA są od lat najwyższe na świecie – wzrosły o 5,7 proc., osiągając poziom 997 mld dol. Stanowi to 37 proc. globalnych wydatków na zbrojenia z 2024 r. Chiny, drugie na liście państw z największymi budżetami wojskowymi, przeznaczyły na armię o 7 proc. więcej niż w 2023 r. W sumie było to 314 mld dol., co oznacza trzy dekady nieprzerwanego wzrostu nakładów zbrojeniowych. W 2024 r. Państwo Środka odpowiadało za 50 proc. wszystkich wydatków militarnych w Azji i Oceanii. Wydatki wojskowe Japonii wzrosły o 21 proc., do 55,3 mld dol., co stanowi największy roczny wzrost od 1952 r. Jej nakłady wojskowe osiągnęły pułap 1,4 proc. PKB, co jest najwyższym wynikiem od 1958 r. Wydatki wojskowe Indii, piąte co do wielkości na świecie, wzrosły o 1,6 proc. – do 86,1 mld dol. Wydatki Tajwanu urosły o 1,8 proc., osiągając 16,5 mld dol.

SIPRI ostrzega, iż w obliczu kilku nierozwiązanych poważnych sporów i narastających napięć inwestycje te grożą wciągnięciem Azji w niebezpieczną spiralę wyścigu zbrojeń. Państwa Unii Europejskiej wydały zaś w 2024 r. na zbrojenia więcej niż Rosja i Chiny razem wzięte (370 mld. Dol.) i plasują się na drugim miejscu w świecie.

Polskie rozdroże

Zawirowania globalne nie omijają Polski. Najszybszą odpowiedzią był skokowy wzrost wydatków obronnych oraz przekształcenia strukturalne w armii (trzy nowe dywizje: 18., 1. i 8.) oraz przyspieszone ogromne zakupy uzbrojenia. gwałtownie dostępna była broń w USA i Korei Płd. W pośpiechu zaniedbano niestety wytworzenie zaplecza serwisowego i produkcyjnego w Polsce. A producenci broni są przecież za oceanami, na których szlaki transportowe w przypadku wojny po prostu przestaną istnieć. W przypadku USA nie pokuszono się o offsety, bo tylko przy ich pomocy można zmusić producentów broni do podzielenia się licencjami i inwestycjami w naszym kraju (pokazują to najnowsze przykłady z Niemiec i Finlandii). Korea Płd. od początku zaś była skora do inwestycji w polski przemysł obronny, tworząc centrum produkcyjno-serwisowe na obszar Europy, Afryki i Bliskiego Wschodu (EMEA), na zasadzie podobnej do inwestycji Hyundai i KIA w Czechach i Słowacji (na marginesie – obserwowałem, jak utraciliśmy te inwestycje parę lat temu przez indolencję). Mimo presji Koreańczyków jakoś nie umiemy sprostać. Honor ratuje prywatna firma WB Electronics, która będzie produkowała na licencji rakiety (51 proc. udziału firmy Hanhwa).

Mści się brak polskiej strategii rozwoju przemysłu obronnego, brak strategii rozwoju całego przemysłu oraz polskiej gospodarki. Gdybyśmy je mieli, wiedzielibyśmy, czego chcieć od producentów broni w ramach offsetów. Pamiętam, iż w czasie rokowań offsetowych z Lockheed Martin za zakup samolotów F-16 (100 proc. offsetu) głównym problemem naszego przemysłu było, czego by tu chcieć. Teraz jest nie lepiej.

Sytuacja przemysłu obronnego jest i tak lepsza, bo ma w tej chwili priorytet. Są potężne nakłady. Natomiast jak wygląda sytuacja całego naszego przemysłu, mówiono na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. Według prezesa Stalprofilu Henryka Orczykowskiego:

„Przemysł tonie. (…) Mamy doskonałe firmy, doskonale wyposażone w zasoby materialne, ludzkie, informatyczne, logistyczne. Potrafimy oszczędzać koszty i zrobić wszystko, co jest możliwe wewnątrz firmy. Jesteśmy bezsilni, jeżeli chodzi o otoczenie, ceny energii, nieuczciwą konkurencję zewnętrzną. Jesteśmy bezsilni, jeżeli chodzi o napływ towarów z państw trzecich. To wszystko jest poza naszym zasięgiem. To leży w gestii rządu i rozwiązań unijnych, w których nic się nie dzieje”.

Może za rządowymi zapowiedziami „nacjonalizmu gospodarczego” pójdą kroki naprawcze. Osobiście preferuję jednak „patriotyzm gospodarczy”. Wystarczy patriotyzm i działanie.

Idź do oryginalnego materiału