Po tym, jak szef MSZ Radosław Sikorski wezwał do przechwytywania rosyjskich rakiet i dronów nad Ukrainą, rosyjski senator Władimir Dżabarow zagroził Polsce rozbiorem. To kolejna odsłona rosyjskich gróźb wobec naszego kraju, która pokazuje, jak Moskwa reaguje na każde słowo o wzmocnieniu obrony przed jej agresją.

Fot. Warszawa w Pigułce
Sikorski wzywa do działania, Rosja odpowiada groźbami
Radosław Sikorski w wywiadzie dla niemieckiego dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” nie pozostawił złudzeń – NATO i UE powinny rozważyć przechwytywanie rosyjskich dronów i rakiet już w ukraińskiej przestrzeni powietrznej.
„Jeżeli pytacie mnie państwo o mój osobisty pogląd: uważam, iż powinniśmy to przemyśleć” – powiedział minister, podkreślając, iż technicznie NATO i UE są do tego zdolne, ale to nie jest decyzja, którą Polska może podjąć sama.
Jak informuje portal RMF24.pl, słowa Sikorskiego padły po tym, jak 19 dronów wtargnęło w przestrzeń powietrzną Polski podczas zmasowanego ostrzału Ukrainy w nocy z 10 na 11 września. Po raz pierwszy od początku wojny użyto myśliwców NATO – holenderskich F-35 – do przechwycenia rosyjskich obiektów.
„Mogą ponownie doświadczyć rozbioru”
Reakcja Moskwy była natychmiastowa i ostra. Senator Federacji Rosyjskiej Władimir Dżabarow, pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Spraw Międzynarodowych, zagroził Polsce utratą integralności terytorialnej.
„Polska może utracić integralność terytorialną, jeżeli przez cały czas będzie oskarżać Rosję o zagrażanie jej państwowości” – powiedział Dżabarow, cytowany przez Moscow Times. „Jeśli Polska przez cały czas będzie 'patrzyć na Wschód’, oskarżając go o wszelkiego rodzaju zagrożenia dla polskiej państwowości, możliwe, iż ponownie doświadczy rozbioru, jak to już nie raz miało miejsce w jej historii” – dodał rosyjski polityk.
Dżabarow nie ukrywał, iż jego zdaniem „polscy politycy całkowicie przestali czuć strach” i „znowu wchodzą na te same grabie”. Według niego Sikorski jest jednym z „głównych ideologów konfrontacji” z Rosją w Polsce.
Miedwiediew też wchodzi do gry
Do gróźb dołączył także były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, jak podaje portal Goniec. W ostrych słowach zareagował na propozycje Sikorskiego, nazywając je „pomysłem idiotów”.
„Poważnie, wdrożenie prowokacyjnego pomysłu Kijowa i innych idiotów, aby stworzyć strefę zakazu lotów nad Ukrainą i umożliwienie krajom NATO zestrzelenia naszych dronów będzie oznaczać tylko jedno: wojnę NATO z Rosją” – napisał na swoim kanale Telegram.
Co tak naprawdę powiedział Sikorski?
Minister spraw zagranicznych podkreślił w wywiadzie, iż Ukraina ma przewagę nad Polską i Niemcami w doświadczeniu obronnym. „To nie my trenujemy Ukraińców, ale oni nas” – stwierdził, wskazując na potrzebę przyspieszenia przygotowań obronnych.
Sikorski przypomniał, iż koncepcja utworzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą była już przedmiotem dyskusji wśród sojuszników rok temu. „Jeżeli Ukraina poprosi nas o zestrzeliwanie dronów i innych obiektów latających nad jej terytorium, to będzie to dla nas korzystne” – ocenił minister.
Szef MSZ zaproponował również koordynację działań przeciwko rosyjskiej „flocie cieni” na Morzu Bałtyckim. „Jeśli chociaż jeden z tych rosyjskich statków zatonie na Morzu Bałtyckim, będziemy musieli stawić czoła katastrofie ekologicznej o bezprecedensowych rozmiarach” – ostrzegł.
Co oznaczają te groźby dla Polski?
Rosyjskie groźby rozbiorem to element klasycznej strategii zastraszania, którą Moskwa stosuje wobec państw wspierających Ukrainę. Odwołanie się do historycznych rozbiorów Polski ma na celu wywołanie lęku i powstrzymanie naszego kraju przed dalszym wspieraniem obrony przed rosyjską agresją.
Eksperci wskazują, iż tego typu wypowiedzi są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską. Kooperatywa badawcza Res Futura jasno wskazała na zorganizowaną kampanię PSY-OPS, która towarzyszy rosyjskim atakom i ma na celu podważenie zaufania do struktur państwowych i NATO.
Trzeba pamiętać, iż ostatni rozbiór Polski miał miejsce we wrześniu 1939 roku, po agresji Trzeciej Rzeszy i Związku Radzieckiego. Dzisiaj Polska jest członkiem NATO i UE, co stanowi gwarancję bezpieczeństwa nieporównywalną z sytuacją sprzed 85 lat.
Dlaczego Moskwa tak ostro reaguje?
Propozycje Sikorskiego trafiają w czuły punkt rosyjskiej strategii wojennej. Rosja od miesięcy bombarduje ukraińskie miasta dronami i rakietami, licząc na to, iż kraje NATO będą się ograniczać do obrony własnej przestrzeni powietrznej.
Przechwytywanie rosyjskich pocisków już nad Ukrainą znacznie ograniczyłoby skuteczność rosyjskiego terroryzowania ludności cywilnej. Moskwa doskonale wie, iż NATO ma techniczne możliwości skutecznej obrony ukraińskiego nieba, dlatego tak gwałtownie reaguje na same propozycje takiego działania.
Polska nie ustępuje przed groźbami
Historia pokazuje, iż Polska nie daje się zastraszyć rosyjskim groźbom. Minister Sikorski już wcześniej odpowiadał na podobne prowokacje – gdy białoruski dyktator Łukaszenka groził przejęciem Białostocczyzny, szef MSZ odpowiedział krótko: „Jeśli chce odebrać nam Białostocczyznę, to niech przyjdzie i spróbuje”.
Polska konsekwentnie wspiera Ukrainę w obronie przed rosyjską agresją, a propozycje Sikorskiego wpisują się w tę politykę. Szef MSZ podkreślił, iż wtargnięcie rosyjskich dronów do Polski powinno być odebrane jako „pobudka” motywująca do przyspieszenia przygotowań obronnych.
Odpowiedź NATO już nadchodzi
NATO nie pozostaje bierne wobec rosyjskich prowokacji. Po incydencie z dronami nad Polską Sojusz wdraża nową misję „Eastern Sentry”, mającą wzmocnić obronę wschodnich granic.
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte już zapowiedział, iż Sojusz będzie zawsze reagował na prowokacje ze strony Rosji. Pytany o propozycję zestrzeliwania dronów nad terytorium Ukrainy, przedstawiciele NATO podkreślają konieczność „wyraźnej poprawy” zdolności obronnych na granicy zewnętrznej Sojuszu.
Groźby jako oznaka słabości
Paradoksalnie, rosyjskie groźby rozbiorem mogą świadczyć o słabości, a nie sile Moskwy. Gdyby Rosja rzeczywiście dysponowała środkami do realizacji takich gróźb, nie musiałaby ich publicznie wygłaszać – działałaby w milczeniu.
Fakt, iż Kreml odwołuje się do historii sprzed 85 lat pokazuje, jak bardzo obawia się skutecznej obrony ukraińskiej przestrzeni powietrznej przez kraje NATO. To właśnie dlatego tak gwałtownie reaguje na propozycje Sikorskiego, które mogą znacznie ograniczyć możliwości rosyjskiego terroryzowania ukraińskich miast.
Polska, jako członek NATO i UE, ma dziś niezrównanie mocniejszą pozycję międzynarodową niż kiedykolwiek w swojej historii. Rosyjskie groźby, choć brzmiące dramatycznie, nie mają realnego pokrycia w możliwościach militarnych i politycznych dzisiejszej Rosji wobec państwa będącego częścią zachodnich struktur obronnych.