Rosyjska propaganda podsyca w naszym regionie antyukraińskie nastroje

euractiv.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/grupa-wyszehradzka/news/rosyjska-propaganda-podsyca-w-naszym-regionie-antyukrainskie-nastroje/


Ukraina broni się na froncie, ale jednocześnie walczy również w nasilającej się wojnie informacyjną. W całej Europie Środkowej rosyjska dezinformacja wykorzystuje obawy społeczeństwa, podsyca antyukraińskie nastroje i podważa zaufanie do demokratycznych instytucji. Narracje Kremla dostosowują się do słabości każdego kraju, w tym Ukrainy.

POLSKA

Rosyjska dezinformacja znajduje w polskiej spolaryzowanej polityce podatny grunt

Jako kraj sąsiadujący Polska boryka się z licznymi bezpośrednimi i pośrednimi konsekwencjami wojny na Ukrainie, w tym z nasileniem się rosyjskiej dezinformacji.

Chociaż w Polsce wciąż działają niektóre prorosyjskie media propagandowe, a część portali podejrzewa się o szerzenie narracji zgodnych z linią Kremla, to ich ograniczony zasięg, w połączeniu z działalnością fact-checkerów i niezależnych mediów, sprawia, iż ich grono odbiorców jest stosunkowo niewielkie.

Ograniczona znajomość języków obcych wśród Polaków również utrudnia bezpośrednie rozpowszechnianie rosyjskich narracji ze źródeł w Rosji lub na Białorusi. Według Instytutu Języka Polskiego tylko jeden na dziesięciu Polaków czyli ok. 5,7 miliona, zna język rosyjski.

Mimo to w polskiej debacie publicznej silne pozostają antyukraińskie narracje, które często podsycają skrajnie prawicowi politycy.

O ile wciąż większość Polaków opowiada się dzięki dla Ukrainy, w komentarzach i postach w polskim internecie Ukraińcy bywają wyzywani od „banderowców” i „nazistów”, a choćby oskarżani o rzekome zbrodnie przeciwko rosyjskim cywilom.

Z drugiej strony powszechne są również wrogie komentarze wymierzone w Rosjan, często dehumanizujące ten naród – na poprzez nazywanie Rosjan zwierzętami lub życzenie im, żeby wszyscy wyginęli.

Trudno zatem ustalić, które wpisy pochodzą od botów, a które prawdziwych użytkowników. Część wpisów zawiera jednak widoczne błędy gramatyczne lub można w nich dostrzec cechy charakterystyczne dla składni języka rosyjskiego, co wskazuje, iż wpisy te mogą – choć nie muszą – pochodzić z farm trolli.

Zaobserwowano też interesujące zjawisko: wiele kont w mediach społecznościowych, które niegdyś skupiały się na retoryce antyszczepionkowej, od początku wojny zaczęły promować treści antyukraińskie.

W pierwszych miesiącach po pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę polskie społeczeństwo wykazało się dużą odpornością na dezinformację, kierując się solidarnością z Ukrainą. W miarę trwania wojny Polacy są jednak coraz bardziej zmęczeni sytuacją, a ich czujność spadła, co pomaga antyukraińskim narracjom zyskać na popularności.

Polska, która przyjęła największą liczbę ukraińskich uchodźców wojennych w pierwszych miesiącach inwazji, stała się centralnym punktem narracji wymierzonych w zamieszkałych tam Ukraińców.

Na skutek zarówno imigracji zarobkowej, jak i napływu uchodźców po lutym 2022 r. liczba ludności ukraińskiej w Polsce wzrosła do 1,5 miliona, wynika z danych MSWiA.

Ta zmiana demograficzna przyczyniła się do powstania fali dezinformacji w polskich mediach społecznościowych. Dezinformacyjne narracje, mające na celu wzmacnianie podziałów w coraz bardziej wielokulturowym polskim społeczeństwie, przedstawiają Ukraińców jako roszczeniowych i niewdzięcznych, mających nierealistyczne oczekiwania co do pomocy, której tak naprawdę wcale nie potrzebują.

Według krążących narracji uchodźcy mają pierwszeństwo do lekarzy i części usług, mimo iż nie przyczyniają się do wzrostu siły roboczej. Wielu internautów twierdziło, iż Polacy czekają tygodniami na wizytę u lekarza, podczas gdy Ukraińcy leczą się prywatnie za darmo.

Szczególnie kontrowersyjnym przykładem był fake news, jakoby polskie dzieci były wypisywane z oddziałów onkologicznych, aby zrobić miejsce dla dzieci ukraińskich.

Narrację tę zdecydowanie zdementowano. Ministerstwo Zdrowia wyznaczyło 120 placówek medycznych do leczenia ukraińskich pacjentów, ale nie wypisywano żadnych polskich pacjentów.

Wpływ antyukraińskich narracji

Trudno powiedzieć, jaka część osób rozpowszechniających antyukraińskie treści rzeczywiście celowo szerzy rosyjską dezinformację. Sieci informacyjne stworzone przez Moskwę pozwoliły jednak narracjom gwałtownie wejść do polskiego dyskursu. Wpływ Rosji jest zbyt rozległy, by można go było łatwo zneutralizować.

Sondaże potwierdzają, iż narracje antyuchodźcze mają realny wpływ na poglądy Polaków. Jak pokazało przeprowadzone przez Uniwersytet Warszawski, 96 proc. Polaków uważa, iż powinno się ograniczyć świadczenia socjalne dla Ukraińców. Wśród osób, które których opinia o Ukraińcach się zmieniła, w 95 proc. była to zmiana na gorsze.

Skuteczność antyukraińskiej propagandy wzmacniają narracje przedstawiające Ukraińców w Polsce jako grupę, która bynajmniej nie potrzebuje wsparcia. Narracje te przedstawiają ich jako zamożne osoby, które jeżdżą luksusowymi samochodami i mieszkają w bogatych dzielnicach Warszawy, jak Wilanów.

Podczas gdy część Ukraińców, którzy przyjechali do Polski, to faktycznie ludzie bogaci, to wielu rzeczywiście przybyło, uciekając w pośpiechu przed wojną lub poszukując lepszego życia. Stereotyp „bogatego Ukraińca” fałszywie sugeruje, iż wszyscy Ukraińcy wykorzystują polskie społeczeństwo i chcą zdominować Polaków w ich własnym kraju.

Strach ten wykorzystują politycy, zwłaszcza ci skrajnie prawicowi. Konfederacja Korony Polskiej europosła Grzegorza Brauna, który zdobył czwarte miejsce w pierwszej turze wyborów prezydenckich, złożyła projekt ustawy „Stop ukrainizacji Polski”.

Zgodnie z uzasadnieniem ustawa „ma służyć pilnemu zaradzeniu procesowi zmiany struktury etnicznej naszego kraju” i „jest przemyślanym narzędziem ochrony państwa i narodu polskiego przed ich szybkim rozkładem”.

Antyukraińska retoryka nie ogranicza się jednak do partii Brauna. W kampanii prezydenckiej zarówno zwycięzca wyborów Karol Nawrocki, jak i Sławomir Mentzen – który zajął trzecie miejsce w pierwszej turze – mocno sprzeciwiali się potencjalnemu członkostwu Ukrainy w NATO.

Nawet Rafał Trzaskowski, generalnie proukraiński, zaproponował ograniczenie zasiłku 800+ tak, by otrzymywali go tylko ci Ukraińcy, którzy mieszkają i płacą podatki w Polsce.

Fake newsy, także te na temat Ukrainy, weryfikują organizacje i media fact-checkingowe, takie jak Demagog czy Konkret24.

Walkę z dezinformacją wspiera też rząd. – Od momentu objęcia przeze mnie stanowiska w Ministerstwie Cyfryzacji uznaliśmy, iż dezinformacja jest jednym z najważniejszych wyzwań, któremu trzeba skutecznie przeciwdziałać. Dotyczy to zarówno działań zewnętrznych, jak i wewnętrznych – powtarzających kłamstwa, które pojawiają się w polskim przestrzeni publicznej – powiedział w rozmowie z EURACTIV.pl wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.

Jak podkreślił, rząd stworzył specjalny dział przeciwdziałania dezinformacji w NASK, „który działa całkowicie odpolityczniony i zajmuje się reagowaniem na krytyczne sytuacje.

Rząd współpracuje również z dostawcami usług internetowych i platformami internetowymi w celu identyfikacji dezinformacji i wydawania sprostowań, dodał.

Niestety, sami politycy zbyt często przyczyniają się do rozprzestrzeniania się dezinformacji, „podając informacje sprzeczne z faktami, co może wspierać narracje takie jak te rosyjskie”, wskazał Gawkowski.

CZECHY

Propaganda związana z tematem przystąpienia Ukrainy do UE

Tej wiosny zainteresowanie tematem Ukrainy wśród Czechów i czeskich mediów wzrosło. Odzwierciedlało to nasilenie się aktywności na czeskich stronach dezinformacyjnych, które publikowały więcej treści na temat Ukrainy niż media głównego nurtu.

„Agencja odnotowała ponad 3 tys. publikacji na stronie pravda-cz.com, ponad 2 tys. na cz24.news i prawie 2 tys. na pravdive.eu”, przekazała EURACTIV.cz organizacja Newton Media.

Według Jana Fridrichovskiego, fact-checkera ze Środkowoeuropejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych (CEDMO), narracje dezinformacyjne krążące w Czechach mają na celu stworzenie wrażenia, iż wsparcie finansowe i wojskowe dla Ukrainy jest bezcelowe, ponieważ ukraińscy urzędnicy rzekomo się wzbogacają.

– Fake newsy w mediach społecznościowych często wskazują na rzekomą korupcję lub na to, iż zachodnia pomoc w rzeczywistości trafia na zakup luksusowych nieruchomości, biżuterii lub samochodów. Za tymi działaniami dezinformacyjnymi w dużej mierze stoi rosyjska propaganda – podkreślił ekspert.

Monitoring prowadzony przez ruch obywatelski Czech Elves pokazuje, iż od początku roku na czeskich stronach internetowych i w mediach społecznościowych dominują ataki na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Rosję przedstawia się jako obrońcę, a Ukrainę jako marionetkę Zachodu. Do tego dochodzą narracje o ukraińskiej korupcji.

Twierdzenia o wysokim poziomie korupcji na Ukrainie są jednym z głównym powodów, dla których Czesi sprzeciwiają się rozpoczęciu rozmów akcesyjnych z tym krajem, wynika z sondażu CEDMO z października 2023 roku. W badaniu tym aż 41 proc. respondentów sprzeciwiło się rozpoczęciu negocjacji z Ukrainą, 30 proc. było za, a reszta nie miała jasnej opinii.

– Fakt, iż około jedna trzecia populacji wierzy w to twierdzenie dotyczące poziomu korupcji w Ukrainie, wskazuje na względny sukces kampanii dezinformacyjnych. Przetestowaliśmy również wpływ fake newsa wskazującego, iż UE inwestuje w ukraiński przemysł farmaceutyczny, aby importować stamtąd leki. Ponad jedna czwarta obywateli Czech (28 proc.) uwierzyła w to stwierdzenie – wskazuje analityk CEDMO Ivan R. Cuker.

Kristína Šefčíková, analityczka Praskiego Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem (PSSI), zauważyła, iż w Czechach pojawiają się jeszcze inne narracje dotyczące potencjalnego członkostwa Ukrainy w UE. Obejmują one zwykle wprowadzające w błąd twierdzenia dotyczące migracji, mające na celu wzbudzenie strachu.

– Są to na przykład twierdzenia, iż Ukraińcy zabierają Europejczykom pracę lub iż (w przypadku przystąpienia Ukrainy do UE – red.) unijne dopłaty dla rolników zostałyby w dużej mierze przekierowane do ukraińskich producentów. Inne narracje opierają się na szkodliwych stereotypach, takich jak zalew (unijnego rynku żywności – red.) ukraińskimi towarami niskiej jakości, wzrost przestępczości (na skutek napływu Ukraińców – red.), a choćby rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych zagrażających zdrowiu publicznemu – powiedziała ekspertka w rozmowie z EURACTIV.cz.

Fridrichovský wyjaśnił, iż dezinformacja w Czechach rozprzestrzenia się głównie za pośrednictwem trzech kanałów: witryn internetowych, które albo tworzą, albo powielają dezinformujące treści z zagranicy, kont w serwisach społecznościowych z dużą liczbą obserwujących lub zdolnością do rozprzestrzeniania treści na dużą skalę poprzez udostępnianie grupowe, a także oraz rosyjskich kanałów propagandowych.

Nie wszystkie fałszywe treści kwalifikują się jednak pod pojęcie dezinformacji — czyli celowo rozpowszechnianych nieprawdziwych informacji. – Duża część fałszywych treści w mediach społecznościowych, które zweryfikowały organizacje fact-checkingowe działające w ramach CEDMO, nie powstała z premedytacją. Często powstają one w wyniku błędnej interpretacji danych lub zdjęć i nagrań wideo wyrwanych z kontekstu. Ich twórcami i osobami je rozpowszechniającymi są zwykle zwykli użytkownicy mediów społecznościowych – zauważył analityk.

W zalewie informacji, w którym często trudno jest odróżnić wiarygodne źródła, wolne media odgrywają istotną rolę, podkreśliła Šefčíková. – W krajach znanych z dużej odporności informacyjnej, takich jak Finlandia czy kraje bałtyckie, poziom zaufania do mediów jest wysoki – dodała.

Šefčíková podkreśliła znaczenie dedykowanych programów medialnych dla przeciwdziałania dezinformacji. „(Publiczne – red.) Czeskie Radio spełnia tę rolę poprzez swój program «Ověřovna». Zalecamy uruchomienie podobnego programu także w Telewizji Czeskiej”, napisała w analizie opublikowanej przez PSSI.

Ekspertka uważa, iż czescy dziennikarze są w tej chwili dobrze przygotowani do radzenia sobie z dezinformacją. Wyzwaniem jest jednak pogoń za sensacją. „Większym problemem jest zrównoważenie obiektywnego raportowania i standardów dziennikarskich z tak zwaną ekonomią uwagi, która może zachęcać do konsumpcji sensacyjnych treści”, ostrzegła w analizie.

Budowanie odporności wymaga również środków technicznych. W kwietniu ubiegłego roku Czeska Agencja Informacyjna (ČTK) padła ofiarą cyberataku, w ramach którego hakerzy rozpowszechniali prorosyjską dezinformację na jej stronie internetowej.

Państwo również odgrywa rolę w walce z dezinformacją. – To z pewnością dobra rzecz, iż państwo zdecydowało się aktywnie zaangażować w walkę z dezinformacją, zastępując wcześniej bierne podejście konkretnymi działaniami – podkreślił analityk PSSI Ondřej Perušič.

Początkowo Czechy miały rządowego komisarza ds. mediów i dezinformacji. Stanowisko to zajmował ekspert ds. mediów Michal Klíma. Został on jednak zdymisjonowany w lutym 2023 r., a agendę dezinformacji przejął doradca premiera ds. bezpieczeństwa narodowego Tomáš Pojar, który podobno jest bardziej powściągliwy w konfrontacji z dezinformacją.

Mimo to Perušič uważa za pozytywny znak, iż czeski rząd przez cały czas zajmuje się tą kwestią. – Kroki we adekwatnym kierunku to na przykład utworzenie departamentów komunikacji strategicznej w ministerstwach, wyspecjalizowanego biura w Kancelarii Rządu oraz Centrum Przeciwdziałania Zagrożeniom Hybrydowym w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych – powiedział.

Krajowa strategia i koordynacja przez cały czas wymagają jednak poprawy. – Należy skupić się na lepszej koordynację między instytucjami, jednostkami i ośrodkami Stratcom oraz stworzeniu krajowej koncepcji komunikacji strategicznej. Są to obszary, w których przez cały czas występują niedociągnięcia – dodał.

Otwarte pozostaje pytanie, czy ta „kluczowa polityka bezpieczeństwa” zostanie utrzymana po nadchodzących wyborach parlamentarnych i wynikających z nich zmianach w rządzie.

SŁOWACJA

Słowacki rząd powtarza narracje Kremla

Słowacka dezinformacja i prokremlowskie podmioty próbują przedstawiać rozdartą wojną Ukrainę jako „marionetkę Zachodu”, podkreślając jej przeszłe problemy korupcyjne – ignorując jednocześnie znaczące postępy w reformach kraju lub próbując usprawiedliwić wojnę Rosji. Powołują się się obawy związane z ekspansją NATO lub naruszaniem praw ludności rosyjskojęzycznej.

Sposób, w jaki Ukrainę przedstawia się w kampaniach dezinformacyjnych, często odzwierciedla to, jak przedstawia ją rząd premiera Roberta Ficy.

Narracje na temat UE i Ukrainy przybierają również różne formy. Na przykład Fico wielokrotnie nazywał UE „gabinetem wojennym”, który podważa proces pokojowy i „wspiera zabijanie Słowian na Ukrainie”.

Są jednak też aspekty związane z Ukrainą, do których rząd Ficy nie podchodzi z wrogością. Obejmują one na przykład ukraińskich uchodźców lub starania Kijowa o przystąpienie do UE.

Słowacki rząd popiera przystąpienie Ukrainy do UE do tego stopnia, iż wzbudziło to choćby zainteresowanie jego prorosyjskiego sojusznika, premiera Węgier Viktora Orbána, który jest przeciwny ukraińskiej akcesji do Wspólnoty.

Tomáš Strážay, dyrektor Słowackiego Stowarzyszenia Polityki Zagranicznej (SFPA), przypisuje to stanowisko słowackiego rządu zwykłemu „pragmatyzmowi”. Integracja Ukrainy z UE wywołałaby bowiem wzrost gospodarczy w graniczących z nią regionach wschodniej Słowacji.

Niemniej jednak Słowacka Izba Rolno-Spożywcza (SPPK) ma poważne obawy związanych z przystąpieniem Ukrainy do UE. Na konferencji prasowej rolnicy zwrócili uwagę, iż Ukraina jest globalną potęgą rolniczą i „ani Słowacja, ani cała UE nie są gotowe” na stawienie czoła tak intensywnej konkurencji.

Wiceprezes SPPK Emil Macho argumentował również, iż ukraińscy rolnicy nie podlegają takim samym regulacjom środowiskowym i produkcyjnym jak słowaccy i do tej pory przyjęli tylko „40 procent prawodawstwa UE”. Według niego wejście Ukrainy do UE byłoby „ostatnim gwoździem do trumny słowackiego sektora rolnego”.

Tę przewagę Ukraina utraci prawdopodobnie jednak po przystąpieniu do Unii. W ramach wspólnego rynku i polityki rolnej ukraińscy rolnicy musieliby przestrzegać tych samych zasad.

Rola wolnych mediów i internetu

Słowaccy dziennikarze mierzą się z niemałym wyzwaniem, jeżeli chodzi o obalanie antyukraińskiej dezinformacji – tym bardziej, iż niektóre media rząd otwarcie wspiera.

Rządzący często atakują również media głównego nurtu i wolą rozpowszechniać wiadomości za pośrednictwem sieci społecznościowych lub mediów dezinformujących, które nie przestrzegają standardów dziennikarskich.

W wyniku ciągłych ataków i polaryzacji politycznej słowackie media głównego nurtu również zmagają się z niskim zaufaniem społecznym. Tylko co piąty Słowak właśnie tam sztuka informacji na temat sytuacji na świecie. Dla porównania, w Czechach jest to 57 proc. obywateli.

Pomimo tych trudności, Jakub Goda, ekspert ds. dezinformacji, który wcześniej pracował dla proeuropejskiej byłej prezydent Zuzany Čaputovej i Ministerstwa Zdrowia, uważa, iż słowaccy dziennikarze „wykonują świetną robotę”, choć przedstawiany przez nie obraz różni się w zależności od redakcji.

– Jednym z powszechnych problemów jest to, iż media lub agencje informacyjne powielają oświadczenia rosyjskich urzędników bez kontekstu lub sprawdzania faktów. Z kolei nagłówki formułuje się w sposób powielający rosyjską propagandę, natomiast faktyczne wyjaśnienia występują dopiero w samym artykule – powiedział w rozmowie z EURACTIV.sk.

Ekspert skrytykował też sposób moderacji treści w języku słowackim na platformach cyfrowych.

– Jakość moderacji Meta lub Google na Słowacji od dawna jest niewystarczająca, a w przypadku X jest katastrofalna – ocenił.

Dostępne informacje wskazują, iż platformy mediów społecznościowych mają tylko bardzo ograniczoną liczbę ludzkich moderatorów treści dla niektórych języków UE. W 2023 r., jak informuje Globalwitness, ani X, ani Snapchat nie miały ani jednego moderatora mówiącego w języku słowackim.

Wśród ostatnich zmian wprowadzonych przez Meta ekspert wskazał na jedną, potencjalnie ważną: użytkownikom wyświetla się teraz więcej treści politycznych, choćby ze stron, których nie śledzą. – Inne zmiany są mniej widoczne – dodał Goda.

Wizerunek Słowacji jako kraju o dużym nasileniu dezinformacji umacnia to, iż instytucje państwowe zasadniczo porzuciły wysiłki na rzecz przeciwdziałania zjawisku.

Za poprzednich prounijnych i proukraińskich rządów ministerstwa i władze publiczne otwarcie sygnalizowały i obalały prokremlowskie narracje. Te wysiłki komunikacyjne ustały jednak wraz z powrotem Ficy do władzy w 2023 roku.

UKRAINA

Prokremlowskie narracje zyskują na popularności w Internecie

Kilka tygodni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich w Polsce, która odbyła się 18 maja, prorosyjskie kanały na Telegramie zaczęły rozpowszechniać fałszywe wideo, rzekomo pochodzące ze stacji TVP World.

W nagraniu stwierdzono, iż 68 proc. Polaków uważa, iż Władimir Putin byłby „idealnym prezydentem dla ich kraju”.

Fact-checkerzy z Gwara Media obalili prawdziwość tego stwierdzenia, łącząc go z szerszą narracją, którą Rosja wykorzystuje do rozpowszechniania swoich narracji w ukraińskim internecie – a mianowicie iż Putin i Rosja cieszą się szerokim międzynarodowym poparciem.

Narracja ta ma na celu wzbudzenie wśród Ukraińców poczucia porzucenia i odrazy do Europy, a jednocześnie służy krajowym celom propagandowym, sugerując Rosjanom, iż ich przywódca jest szanowany za granicą.

„Notowania rosyjskiego przywódcy są wyższe niż jakiegokolwiek innego lidera” – taka informacja znalazła się na kanale na Telegramie „Kot Kostian”, jednym z wielu oznaczonych przez ukraińskie Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji (CCD) jako źródło wrogiej propagandy. CCD publikuje takie listy, by ostrzegać Ukraińców przed niewiarygodnymi źródłami informacji.

Ukraina wypracowała silny system przeciwdziałania dezinformacji. W Indeksie Odporności na Dezinformację (Disinformation Resilience Index, DRI) z 2024 roku zajęła pierwsze miejsce wśród dziesięciu państw Europy Środkowej i Wschodniej. Postęp kraju nazwano „wyjątkowym osiągnięciem” po ponad dwóch latach pełnoskalowej rosyjskiej agresji. Ukraina uzyskała także najwyższy wynik w badaniu DRI z 2021 roku.

Z sondażu przeprowadzonego w 2023 roku przez Kijowski Instytut Socjologii wynika, iż 71 proc. Ukraińców uważa rosyjską dezinformację za zagrożenie. Choć opinie na temat skali tego zagrożenia są podzielone, ogólna świadomość i znajomość taktyk dezinformacyjnych pomagają wielu obywatelom unikać najprostszych fałszywek. Zamiast jednak ograniczać swoje działania, Rosja nasiliła kampanie dezinformacyjne.

Według badań opublikowanych przez Gwara Media 13,7 proc. fałszywych treści przeanalizowanych na początku 2024 roku stanowiły narracje dezinformacyjne dyskredytujące europejskich i amerykańskich przywódców. Inne narracje sugerowały, iż „Zachód nie potrzebuje Ukrainy” (5,9 proc.) lub promowały homofobiczne tezy o napływie „gejowskich wartości” z Europy (2,0 proc.).

UE jako wspólnota moralnego upadku

Kampanie oszczerstw wymierzone są zwłaszcza w polityków proeuropejskich. Na przykład po zwycięstwie Nicușora Dana w wyborach prezydenckich w Rumunii znów pojawiły się ataki na mołdawską prezydent Maię Sandu. Inne fałszywe narracje były wymierzone we francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, któremu zarzucano, iż bierze narkotyki.

– UE przedstawiana jest jako wspólnota moralnego upadku i destabilizacji społecznej, degradacji kulturowej – jako twór sprzeczny z tradycyjnymi wartościami – wyjaśniła Olga Jakowlewa, redaktorka i analityczka z działu fact-checkingu Gwara Media. Dodała, iż tego typu przekazy mają na celu przedstawienie eurointegracji jako „złego wyboru” dla Ukrainy.

Homofobiczne i transfobiczne fałszywe informacje o Europie (gdzie dzieci mają być rzekomo zmuszane do noszenia tęczowych flag), pojawiające się na prorosyjskich kanałach na Telegramie, doskonale wpisują się w szerszą retorykę, promowaną przez skrajną prawicę i konserwatywnych aktorów na całym świecie – jeszcze silniej od momentu, gdy do władzy w USA wrócił Donald Trump.

Prorosyjskie kanały szerzą również narracje o ukraińskich uchodźcach w krajach Unii Europejskiej, przedstawiając ich jako leniwych i niewdzięcznych, a także tworzą fałszywe okładki europejskich magazynów, które rzekomo ukazują Ukrainę lub Wołodymyra Zełenskiego jako skorumpowanych, chciwych lub tchórzliwych.

Taka strategia działa w dwie strony: ma przekonać Rosjan, iż cały świat nienawidzi Ukrainy – a jednocześnie przekonać Ukraińców, iż opinia publiczna w Europie również ich nienawidzi.

Dezinformacja szerzy się głównie przez anonimowe grupy na Telegramie, ale w coraz większym stopniu także na platformie X – szczególnie od czasu, gdy tę przejął Elon Musk.

Fake newsa z Macronem i rzekomą „białą substancją”, z którą woreczek lub chusteczkę miał schować do kieszeni po rozmowie z premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem i kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem, udostępnili rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa (w języku rosyjskim) i Alex Jones, skrajnie prawicowy prezentera radiowego i zwolennik teorii spiskowych (w języku angielskim).

Po przejęciu platformy X przez Muska nastąpiła zmiana systemu weryfikacji niebieskiego znaczka, który potwierdzał tożsamość użytkowników. Nowe kierownictwo zwolniło też wielu moderatorów treści. Działania te ułatwiły wielu osobom podszywanie się pod ekspertów i dziennikarzy za jedyne 8 dolarów.

– Sam Elon Musk czasem rozpowszechnia mijające się z prawdą doniesienia i udostępnia posty z anonimowych kont (na przykład udostępnił fake newsa o gwiazdach Hollywood rzekomo opłacanych przez USAID za przyjazd do Ukrainy – red.), więc co można powiedzieć o skuteczności moderacji na X? – zastanawia się Olga Jakowlewa.

Również inne platformy zmagają się z wyzwaniami moderacyjnymi. Według Andrija Kowalenki, szefa ukraińskiego Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji (CCD), TikTok w tej chwili najskuteczniej ogranicza dezinformację i wykazuje największą współpracę w zakresie blokowania dostępu do rosyjskich deepfake’ów. Mimo to Instytut Informacji Masowej (IMI) na Ukrainie ostrzega, iż TikToka nie należy traktować jako wiarygodnego źródła informacji.

Inny problem wiąże się z Google, które często blokuje materiały wideo dokumentujące rosyjskie zbrodnie wojenne i zniszczenia na Ukrainie. Kowalenko tłumaczy to polityką „utrzymania pokoju”, którą niektórzy propagandyści wykorzystują do szerzenia dezinformacji zza granicy za pośrednictwem platform Google’a.

Problemy z moderacją treści ma także Meta. Na Instagramie pojawiają się memy oparte na dezinformacji, a na Facebooku boty sztucznie zwiększają zasięgi stron z fake newsami i tzw. „patriotycznych” społeczności. Jakowlewa tłumaczy to częściowo masowymi zwolnieniami moderatorów, zwłaszcza w mniej „priorytetowych” dla działalności danej platformy regionach, takich jak Europa Wschodnia, Afryka czy Azja.

Mimo wysiłków Ukrainy na szczeblu państwowym w walce z rosyjską dezinformacją, zarówno przedstawiciele władz, jak i niezależni eksperci przyznają, iż są one niewystarczające.

Choć w raporcie DRI doceniono odporność Ukrainy na dezinformację, to jednocześnie wskazano na fragmentaryczność systemu reagowania na to zjawisko, brak odpowiednich regulacji dotyczących mediów społecznościowych oraz niewystarczający poziom edukacji medialnej w społeczeństwie.

Idź do oryginalnego materiału