Region. Debata na temat transportu trwa teraz na parlamentarnych posiedzeniach i w zaciszach gabinetów

supertydzien.pl 7 godzin temu
Zeszli z granicy, ale nie na tarczyW czasie spotkania, które na prośbę przedstawicieli branży zwołał wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak podkreślono, iż rozwiązania protestu transportowcy nie rozpatrują w kategoriach porażki. - W transporcie robi się często dwa kroki do przodu i jeden krok wstecz. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Najpierw zarabiamy jakieś pieniądze, a później trzeba nagle naprawić samochód lub ponieść jakieś nieprzewidziane wydatki. To normalne. Odwołanie protestu traktujemy bardziej jako etap pewnego większego procesu. Działamy dalej – podkreślił Mekler.Poszczególni przedsiębiorcy starają się ze sobą współpracować i mówić w ważnych dla nich sprawach jednym głosem. Starają się też walczyć o postulaty przedstawicieli innych branż. Dzisiaj na sytuację w gospodarce narzekają nie tylko przewoźnicy. W przyszłość patrzą z niepokojem także górnicy, rolnicy czy leśnicy. - Dzieje się tak dlatego, iż problemy, o których ciągle mówimy, mają bardzo szeroki wymiar. Dotyka nas na pewno polityka klimatyczna Unii Europejskiej. Już wkrótce, bo w 2027 roku wejdzie w życie podatek ETS2, który podniesie znacząco ceny paliwa. Nie mówi się też o wpływie pakietu Fit for 55, który także wpłynie na koszty prowadzenia działalności. Będziemy zmuszeni do ponoszenia dodatkowych opłat w związku z emisją CO2. Wątpliwości budzi też Krajowy Plan Odbudowy. W niektórych tzw. kamieniach milowych, czyli warunkach, jakie spełnić musi polskie państwo zapisano np. iż otrzymamy pieniądze na kolej, ale pod warunkiem, iż zwiększy się siatka płatnych dróg dla ciężarówek – mówił o niektórych tylko aspektach Mekler.Podkreślał również, iż zmieniły się warunki, na jakich producenci czy hurtownicy powierzali firmom swoje ładunki. - Nie funkcjonujemy już w oparciu o kontrakty, ale warunki spotowe. Co to oznacza? Wygrywa ten, kto zgodzi się jeździć za niższą cenę. I w tym momencie pojawiają się przewoźnicy z Ukrainy. Dyktują nieakceptowalne dla nas ceny. Nie jesteśmy w stanie zejść do tego samego czy niższego poziomu, ponieważ ponosimy koszty związane z wymienionymi wcześniej czynnikami – wyjaśnił przewoźnik.Problemy znane od dawna. Gorzej z rozwiązaniamiPrzewoźnicy skarżą się, iż ukraińskie przedsiębiorstwa ponoszą ułamek kosztów, które zmuszeni są ponosić nasi transportowcy. Drożyzna dotyka ich we wszystkich obszarach, począwszy od obciążeń związanych z kosztami pracy, poprzez ubezpieczenie OC/AC pojazdów, a skończywszy na chociażby ubezpieczeniu odpowiedzialności cywilnej przewoźnika. - Ukraińskie firmy przewozowe funkcjonują teraz na nieograniczonym rynku pracownika. Warto wyjaśnić, iż teraz z Ukrainy można wyjechać w trzech przypadkach – jeżeli dana osoba ukończyła 65. rok życia, jeżeli ma minimum troje dzieci na utrzymaniu bądź posiada orzeczenie o chorobie psychicznej. A to przekłada się oczywiście na nieograniczony dostęp firm do tanich pracowników. Z drugiej strony funkcjonuje na Ukrainie lista firm, między innymi transportowych, dzięki którym można uniknąć służby w wojsku i walki na froncie. Tak więc presja pracowników jest ogromna. Niektórzy kierowcy są w stanie pracować za 400 euro miesięcznie – wyjaśniał parlamentarzystom Mekler.Rozmowy na temat sytuacji w branży prowadził też ostatnio w Brukseli wiceminister Stanisław Bukowiec. Przedstawiciel polskiego Ministerstwa Infratsruktury spotkał się z europosłami z Litwy, Łotwy, Estonii, Niemiec i Polski. Rozmowy koncentrowały się na trudnej sytuacji polskiej branży transportu międzynarodowego, związanej ze skutkami funkcjonowania Umowy UE z Ukrainą.- Ta umowa skutkuje między innymi nieograniczonym wpływem przewoźników z Ukrainy na rynek Unii Europejskiej. Prowadzi to oczywiście do nieuczciwej konkurencji dla przewoźników unijnych, w tym polskich – podkreślił w czasie rozmów wiceminister Bukowiec.Swoje spostrzeżenia sygnalizował też Magdzie Kopczyńskiej, dyrektor generalnej Komisji Europejskiej ds. transportu i mobilności. W czasie rozmów z nią Bukowiec przypomniał, o niezwykle istotnym dla polskich przedsiębiorców, zagadnieniu wsparcia finansowego sektora transportu międzynarodowego.- Wymiana tachografów na urządzenia inteligentne kolejnej generacji to dodatkowe obciążenie, które w tych trudnych warunkach musi zostać zrekompensowane polskiej branży transportowej. Mam nadzieję, iż komisja podzieli nasze postulaty – wyraził nadzieję Bukowiec. Zdolny programista potrzebny od zaraz! Trzeba naprawić e-kolejkęWarto również odnotować, iż na przełomie kwietnia i maja miały miejsce również kolejne rozmowy z ukraińską stroną - wicepremierem, ministrem rozwoju gmin i terytoriów Ukrainy Oleksiiem Kulebą oraz towarzyszącym mu wiceministrem Serhijem Derkachem. W czasie spotkania, poza zagadnieniami dotyczącymi transportu, poruszono także sprawy dotyczące przyszłej odbudowy Ukrainy. Przedstawiciele polskiego ministerstwa podkreślili, iż Polska jest gotowa na to, aby pełnić rolę głównego hubu logistycznego. - Posiadamy nie tylko największą liczbę lądowych przejść granicznych z Ukrainą wśród wszystkich państw UE, ale również wysokowydajną infrastrukturę do nich prowadzącą - ocenił wiceminister Bukowiec.Odniósł się także, do zawartej w czerwcu 2022 r., umowy liberalizującej zasady transportu drogowego pomiędzy Unią Europejską i Ukrainą.- Była to forma wsparcia ze strony Unii Europejskiej, w tym Polski, udzielona w obliczu nałożenia przez Rosję blokady ukraińskich portów morskich – uważa Bukowiec. Jednocześnie zaznaczył, iż funkcjonowanie umowy doprowadziło do znacznego zachwiania równowagi na rynku przewozów drogowych pomiędzy UE a Ukrainą. - Konieczne są pilne, wspólne działania, aby tę równowagę przywrócić do stanu sprzed 2022 r. W taki sposób, aby polscy przewoźnicy mogli wykonywać co najmniej 40% międzynarodowych przewozów drogowych z uwzględnieniem polsko-ukraińskiej granicy. Musimy przywrócić wyrównaną i uczciwą konkurencję na rynku przewozów drogowych i zminimalizować różnice, jakie widoczne są w kosztach prowadzenia działalności transportowej – podkreślił sekretarz stanu. Także w czasie tego spotkania podniesiony został problem opóźnień, które wynikają z wadliwie działającego systemu e-kolejki. Polscy przewoźnicy, o czym wspominaliśmy zresztą wielokrotnie, narzekają na fakt, iż nie mogą przekroczyć granicy w wyznaczonym dniu, ponieważ zupełnie nieoczekiwanie pojawiają się przed zarejestrowanym pojazdem ukraińskie ciężarówki. Zasadnicze pytanie brzmi jednak, czy te wszystkie analizy i złożone deklaracje przyniosą jakikolwiek wymierny skutek. Cóż – przekonamy się o tym prawdopodobnie już wkrótce. Czytaj także:Region. Zainwestowali w młodych druhów. 2 miliony dla jednostek ochotniczychGm. Dorohusk. Przewoźnicy zeszli z granicyPowiat chełmski. Czas odkurzyć wędki. Ile zapłacimy za pozwolenia na wędkowanie w lokalnych zbiornikach?Gm. Dorohusk. Przewoźnicy powrócili na granicę. Protestować chcą jak najkrócej [GALERIA ZDJĘĆ]
Idź do oryginalnego materiału