Gazeta.pl zawiązała współpracę z Szymonem Pifczykiem, założycielem popularnego profilu "Kartografia Ekstremalna". Na początek: ekstremalnie otrzeźwiająca mapa, którą każdy powinien zobaczyć, zanim się wypowie o migracjach i repatriacjach.
REKLAMA
Dane GUS są nieubłagane: liczba urodzeń w 2024 r. była niższa niż w choćby najbardziej pesymistycznej prognozie ludności. Polska traci i będzie tracić po 150-250 tys. mieszkańców rocznie. Tak wynika z bardzo prostego rachunku, gdy odejmie się liczbę urodzeń od wyraźnie wyższej liczby zgonów. Jak zauważa nasz ekspert z "Kartografii Ekstremalnej", na wielu obszarach kraju to nie jest problem teoretyczny, ale już teraz bardzo dotkliwy. Mniej dzieci oznacza mniej szkół i dalekie dojazdy dla tych, którzy dzieci mają (słowem: pogarszający się dostęp do edukacji). Mniej pacjentów oznacza mniej szpitali (co najlepiej widać po zamykanych oddziałach położniczych), czyli gorszy dostęp do ochrony zdrowia. Coraz mniej mieszkańców to także zapaść podatkowa i finansowa wielu gmin, których nie będzie stać na utrzymanie podstawowych usług dla wszystkich, i upadłość przedsiębiorstw. Pod względem ludnościowym Polska się zwija i dzieje się to już teraz, na naszych oczach.
Żeby przetrwać ekonomicznie i demograficznie, potrzebujemy migracji, cała nasza gospodarka ich potrzebuje. Musimy łatać wyrwy w dostępie do siły roboczej. Muszą to robić również uczelnie. Jeszcze kilka lat temu większość imigrantów pochodziła przede wszystkim z Białorusi, Ukrainy, Gruzji i Mołdawii. Szymon Pifczyk podkreśla jednak, iż choćby te kraje "są już wypłowiałe z potencjalnych zasobów migracyjnych do tego stopnia, iż same zaczęły sprowadzać imigrantów". To dlatego – zarówno pod rządami Zjednoczonej Prawicy, jak i Koalicji 13 Października – polskie firmy i uczelnie zaczęły sięgać dalej i otwierać się na Półwysep Indyjski i kraje Afryki. To dlatego dziś migranci są widoczniejsi na ulicach polskich miast i zwłaszcza w tych profesjach, w których Polacy pracować nie chcą.
Jak wynika z badań, Polacy jednocześnie nie chcą też imigracji, zarówno ze Wschodu bliższego nam kulturowo (tu najczęściej myślimy o naszych sąsiadach: Ukraińcach i Białorusinach), jak i ze Wschodu nieco dalszego. Po co nam inne nacje, skoro mamy naszą wszędzie w świecie?, zdają się pytać przeciwnicy obecnych polityk migracyjnych Wiedza o istnieniu wielkiej polskiej diaspory kusi, by wyjść z apelem o sprowadzenie rodaków do Ojczyzny. Mamy wszak "20 milionów" Polaków, w tym "10 milionów w USA", a "w Kazachstanie pół miliona Polaków czeka na powrót do Polski" - pojawiają się takie głosy. Czy rzeczywiście? No to sprawdźmy.
Kazachstan: wskutek stalinowskich zsyłek setki tysięcy Polaków trafiło i nigdy nie wydostało się z terenów Azji Środkowej. Do dziś istnieją tam polskie ośrodki kultury, ale ich potomkowie niekoniecznie marzą o powrotach, które w dużej mierze już były organizowane i okazały się niełatwe pod kątem ekonomicznym i kulturowym. Jak podaje Szymon Pifczyk, do polskiej narodowości w spisach przyznaje się 35,3 tys. osób w Kazachstanie, przy czym cztery na pięć osób wyznaje prawosławie, a znajomość języka polskiego deklaruje tylko 7,7 tys. osób. Najwięcej takich osób jest w Kokczetawie, Karagandzie, Ałmatach i Astanie.
Rosja: ok. 50 tys. osób polskiego pochodzenia zamieszkiwało obecną Federację Rosyjską. W dużej mierze chodzi o bardzo starą diasporę miejską (Petersburg i Moskwa – po kilka tysięcy osób), ale wciąż też możemy mówić o potomkach sybiraków, zamieszkujących takie obwody jak omski, irkucki, krasnojarski. Wedle spisu powszechnego choćby 18 tys. Polaków zamieszkuje federalny okręg północno-zachodni, w skład którego wchodzi m.in. i Petersburg, i Karelia, i Królewiec znany pod rosyjską nazwą Kaliningrad.
Litwa: spis powszechny wykazał 183,4 tys. Polaków, a ponad 140 tys. z nich zadeklarowało polski jako język ojczysty. Jeszcze na początku lat 90. do polskich korzeni formalnie przyznawało się 235 tys. osób. W samym Wilnie mieszka prawdopodobnie ok. 100 tys. osób związanych z polskością.
Łotwa: 46 tys. Polskich mieszkańców lub ich potomków można spotkać w miastach nad Dźwiną m.in. w Dyneburgu i Rydze, ale też w Lipawie, Jełgawie i położonej bardziej na wschodzie Rzeżycy.
Białoruś: w ostatnim spisie powszechnym 287,7 tys. osób zaliczyło się do Polaków, ale tylko 20,7 tys. zgłosiło polszczyznę jako ojczystą mowę. Istnieją przesłanki, by mówić, iż jest to liczba zaniżona ze względu na uwarunkowania polityczne i opory samych respondentów przed ujawnianiem polskiej narodowości. Dwie dekady wcześniej liczba osób przyznających się do polskich korzeni była o 100 tys. osób wyższa. W Grodnie i obwodzie grodzieńskim co czwarty mieszkaniec ma lub miał związki z Polską, ale też inne obwody stanowiące niegdyś Kresy Wschodnie mają ludność z polskimi korzeniami.
Ukraina: narodowość polską deklaruje ok. 144 tys. osób. Istnieją również głosy, iż jest znacznie zaniżona liczba. Mniejszość polska jest zarówno w związanych niegdyś z Polską obwodach lwowskim, żytomierskim i chmielnickim, ale też bardzo dużo osób polskiego pochodzenia zamieszkuje Kijów.
Czechy: mapa Kartografii Ekstremalnej wyraźnie wskazuje na zagęszczenie polskiej mniejszości w obwodach przygranicznych, przede wszystkim Zaolzie, ale też bardzo stara migracja w kraju ostrawskim, Ostrawie i oczywiście w innych ośrodkach łącznie ze stolicą Pragą. Przekłada się to w sumie na 120 tys. Polaków i osób polskiego pochodzenia.
***
Żeby więc ściągać rodaków do kraju, musimy ich poszukać dalej, w niesłowiańskich częściach świata (i może jeszcze zapytać ich o zdanie, o czym często zdarza nam się zapominać). Dalej, czyli gdzie? Wyruszmy na zachód, na północ i południe. I pamiętajmy, iż choć tym razem liczby pochodzą z danych statystycznych ze stron rządowych Polski i niżej wymienianych państw, to jednak warto podchodzić do nich z pewnym dystansem:
USA: około 10 mln osób w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej deklaruje polskie pochodzenie. Sondaż z 2012 r. wykazał 9,66 mln takich osób. To często bardzo stare historie, migracje z połowy XIX w., z przełomu XIX i XX w. i późniejsze. W samym Chicago, uchodzącym za największe skupisko Polaków na świecie poza polskimi granicami, może mieszkać choćby do 1,8 mln osób z polskimi korzeniami (w całym stanie Illinois – jeszcze więcej), w Nowym Jorku – 700 tys. (w całym stanie Nowy Jork – 1,1 mln), Detroit – 500 tys. (w całym stanie Michigan – ok. 1 mln.)
Brazylia: choćby 3 mln osób ma polskie korzenie! Częściej jednak mówi się o 1,5 mln. Przede wszystkim dotyczy 700 tys. osób ze stanu Parana, w którym leży miasto Kurytyba, ale są też inne stanu, w których osób polskiego pochodzenia jest po ok. 300 tys. (Rio Grande do Sul, Santa Catarina).
Niemcy: do 2 mln osób pochodzi z Polski albo z polskich korzeni (ok. 850 tys. ma wyłącznie polski paszport). Oficjalne dane mówią raczej o 1,5 mln. Tak czy siak jest to druga (po tureckiej) mniejszość narodowa w Niemczech. W samym Berlinie to może być pod 200 tys. osób, w Hamburgu – ponad 100 tys., w Bremie – 30 tys. Najwięcej osób polskiego pochodzenia może jednak być w regionie Zagłębia Ruhry z Dortmundem i Düsseldorfem w rolach głównych – to w sumie choćby 700 tys. osób z polskimi korzeniami.
Francja: choćby 1 mln osób ma polskie korzenie, inny szacunek mówi o 800 tys. osób. W tym kraju dominuje stara Polonia, której tradycje niekiedy sięgają choćby stuleci: słynna Wielka Emigracja to pierwsza połowa XIX wieku. Dziś w samym Paryżu mieszka na pewno ponad 300 tys. osób z polskimi korzeniami, chociaż dużo takich osób zamieszkuje też tradycyjnie robotnicze regiony północy np. w okolicach Lens.
Kanada: choćby 1 mln osób miało w przeszłości związki z Polską. Dokładniej rzecz ujmując, 982,8 tys. osób zadeklarowało polskie pochodzenie, przy czym obywatelstwem Rzeczpospolitej Polskiej może się legitymować 121,5 tys. osób. Niemal ćwierć miliona mieszkańców Toronto ma związki z Polską.
Wielka Brytania: choć niedługo po wejściu Polski w struktury Unii Europejskiej mówiło się choćby o 2 mln Polaków na Wyspach, to w tej chwili (i po opuszczeniu tychże struktur przez Wielką Brytanię) statystyki mówią o mniej więcej 800 tys. osobach polskiego pochodzenia, choć wciąż to Polacy są najliczniejszą mniejszością w tym państwie. W samym Londynie pod 150–200 tys. osób, poza tym dawni migranci i ich potomkowie mieszkają w Southampton, Manchesterze i na terenach Szkocji i Irlandii Północnej.
Holandia: mamy tu ponad 200–250 tys. osób polskiego pochodzenia, przy czym tylko ok. 30 tys. urodziło się w tym kraju, co wyraźnie wskazuje na to, iż większość przyjechała niedawno. Polaków najczęściej spotkamy w Hadze, Rotterdamie i oczywiście Amsterdamie.
Włochy: 150 tys. Polaków zamieszkuje słoneczną Italię, najwięcej stacjonuje w Rzymie, ale w Bolonii na polszczyznę też jest spora szansa.
Irlandia: 100–150 tys. Polaków mieszka na zielonej wyspie. Co ciekawe, w ostatnich latach ich liczba spadła o jedną czwartą. Wciąż jednak jesteśmy liczebnie największą mniejszością w Irlandii.
Argentyna: 120 tys. osób przyznaje się do polskiego pochodzenia, choć według innych źródeł w samej aglomeracji Buenos Aires spotkamy takich osób ponad 140 tys., a polskie pochodzenie mają niektórzy mieszkańcy Rosario, Cordoby i Santa Fe.
Norwegia: Polacy są największą mniejszością narodową w kraju: ok. 110 tys. osób. W dużej mierze jest to imigracja zarobkowa do dużych ośrodków (jak Oslo, Trondheim czy Stavanger) z ostatnich kilkunastu lat, bo jeszcze na początku XXI wieku było nas tam dwudziestokrotnie mniej.
Szwecja: tu również polską mniejszość szacuje się na 110 tys. osób. W samym Sztokholmie to może być choćby 30 tys. rodaków. Polacy emigrowali do Szwecji między innymi w trakcie II wojny światowej, w Marcu – podczas nagonki antysemickiej z 1968 r. – i wskutek stanu wojennego i smuty lat 80. Najwięcej jednak przyjechało po wejściu do Unii Europejskiej i stanowi klasyczną emigrację zarobkową.
Belgia: 100 tys. osób ma polskie korzenie. Większość mieszka w największych ośrodkach – Brukseli, Antwerpii i Liege.
Hiszpania: oficjalnie 85 tys., przy czym po kilka tysięcy mieszka w Madrycie i Barcelonie.
Austria: 85 tys. osób. Co najmniej jedna trzecia z nich zamieszkuje Wiedeń.
Dania: ok. 60 tys. Polaków i osób polskiego pochodzenia, niektórzy z diaspory ukształtowanej już ponad stulecie temu, a wzmacnianej wydarzeniami takimi jak II wojna światowa, Marzec i stan wojenny. Większość to jednak imigranci ekonomiczni po akcesji do UE, wiele osób mieszka w Kopenhadze.
Australia: w Polsce urodziło się ok. 46 tys. mieszkańców Australii. Pochodzenie polskie deklaruje natomiast w sumie choćby 170 tys. osób. Największe kilkudziesięciotysieczne skupiska to Sydney, Melbourne i Adelajda.
Grecja: znana mniejszość polska zamieszkuje zwłaszcza Ateny, gdzie liczba osób z polskimi korzeniami przekracza 30 tys. osób.
Islandia: Polacy to największa mniejszość narodowa w liczbie ok. 11 tys. osób. Gdzie widać ich najczęściej? Zaskoczeń nie ma – w stolicy Reykjaviku.
***
Miliony osób na świecie mają polskie pochodzenie, a ich nieobecność w Polsce czasem wynika z migracji zarobkowych, czasem zaś bynajmniej nie z własnych decyzji, ale z zawirowań historii Polski i świata. To jeszcze z automatu nie oznacza, iż podzielają naszą kulturę i wartości, ani iż pragną porzucić swoje obecne strony i zamieszkać w Polsce.
Te i inne realia demograficzne zawsze łatwiej zrozumieć dzięki dobrej wizualizacji danych, a w tym właśnie bryluje Szymon Pifczyk i jego "Kartografia ekstremalna". W Gazeta.pl będziecie zobaczycie więcej prac Szymona wraz z interpretacją danych. Stay tuned!