Max Steckel – Obiektyw Przemiany. Nieznany mieszkaniec Lipek

brzeg24.pl 2 godzin temu

W latach czterdziestych ubiegłego wieku Max Steckel przeniósł się do Lipek koło Brzegu. Przyczyny tej przeprowadzki oraz miejsce zamieszkania tego wybitnego fotografa pozostają nieznane. Można jedynie przypuszczać, iż skłoniła go do tego choroba i chęć zamieszkania w spokojniejszej, malowniczej okolicy. Gdzie dokładnie mieszkał, wciąż stanowi zagadkę. Być może lokalni historycy znają odpowiedź na to pytanie, do czego gorąco zachęcam.

Na przełomie wieków, gdy świat z grzmiącym echem maszyn przekraczał próg nowoczesności, na Górnym Śląsku pojawił się człowiek, który jak nikt inny potrafił uchwycić przemianę czasu, krajobrazu i człowieka. Max Steckel (1870–1947) nie tylko dokumentował rzeczywistość – on ją formował, zatrzymując w kadrze to, co ulotne, a co dziś stanowi fundament naszej pamięci o Śląsku. Jego aparat był narzędziem historii, a on sam – jej cichym, ale niezłomnym kronikarzem.

Katowice – gdzie przemówił obiektyw

Choć urodzony w Dolnej Saksonii, to Katowice – młode i dynamiczne miasto przełomu stuleci – stały się dla Steckla miejscem najpełniejszego rozkwitu. Po uzyskaniu tytułu mistrza fotografii w 1892 roku, założył tu swoje główne atelier – najpierw przy Friedrichsplatz 5 (dzisiejszy Rynek), a potem, od około 1905 roku, przy Sedanstraße 6 (ul. Mielęckiego). To tu wykuwała się jego legenda – między arkadami kamienic, wśród dymów fabryk i pod ciężarem węgla wydobywanego z trzewi ziemi.

Jego pracownia stała się miejscem spotkań artystów, przemysłowców, urzędników i książąt. Tam właśnie, w skupieniu ciemni fotograficznej, rodziły się obrazy, które przetrwają dekady – portrety ludzi i krajobrazów, opowieści o ciężkiej pracy i przemysłowej dumie.

Głębie ziemi – świadectwo górniczego losu

Steckel był pionierem fotografii przemysłowej w Europie Środkowej. Nie ograniczał się do fasad i kominów – schodził z aparatem do podziemi kopalń, na poziomy robocze, do chodników i przodków, gdzie twarze górników tonęły w czerni węgla, a światło karbidówki rzeźbi ich sylwetki jak dłuto artysty.

Na jego zdjęciach trud fizycznej pracy nie jest pozą – jest prawdą, surową i przejmującą. Kopalnia staje się tu przestrzenią godności, a górnik – bohaterem codzienności, nienazwanym ogniwem rewolucji przemysłowej, której sercem był Śląsk.

Huty, maszyny, rytm pary

W zakładach hutniczych, parowozowniach, warsztatach kolejowych i elektrowniach Steckel odnajdywał surową estetykę technicznego świata. Jego zdjęcia to nie tylko dokumenty – to niemal malarskie kompozycje, w których blask surówki odbija się od ścian pieców, a konstrukcje stalowe pną się ku niebu jak gotyckie katedry.

Tam, gdzie inni widzieli jedynie pracę, on widział duch epoki.

Oblicza społeczne – od biedaszybów po manifestacje

Steckel nie odwracał wzroku od cierpienia. W latach kryzysu uwiecznił biedaszyby na Wełnowcu – miejsca, gdzie bezrobotni Ślązacy z własnej woli ryzykowali życie, by przetrwać. Na jego fotografiach nie ma sensacji – jest godność, cicha siła i wytrwałość ludzi zmagających się z losem.

Równie silnie przemawiają jego zdjęcia z czasu przemian politycznych – od uroczystego wkroczenia wojsk alianckich do Katowic w 1920 roku po przekazanie części Górnego Śląska Polsce. W tłumach na rynku, w pochodach i spojrzeniach dokumentował nerwy epoki – pełne nadziei, ale i napięć.

W służbie arystokracji – portrety pałaców i ludzi wpływu

Jako fotograf o wyjątkowej renomie, Steckel współpracował z elitą arystokratyczną Śląska. W pałacu w Pszczynie, należącym do książąt von Pless, uwiecznił Główne Kwatery Armii Niemieckiej podczas I wojny światowej. Na jego zdjęciach widnieją cesarz Wilhelm II, feldmarszałek von Hindenburg i generał Ludendorff – w przestrzeniach, które pachniały woskiem, skórą i strategiami wojennymi.

Równolegle związany był z rodem von Hohenlohe ze Sławięcic, którzy umożliwili mu wyprawy w Karpaty Wschodnie. Tam, z dala od przemysłu, dokumentował dziką przyrodę, rysie i kozice, lasy bukowe i świtanie nad potokami. Te zdjęcia – dziś niemal zapomniane – pokazują jego drugie oblicze: wrażliwego pejzażysty i obserwatora natury.

Ostatnie lata – wycofanie i pamięć

Gdy świat, który znał, zaczął znikać – zamykały się zakłady, zmieniały granice, a wojenna pożoga zniszczyła dorobek cywilizacji – Steckel usunął się w cień. Przez krótki czas mieszkał w Gliwicach, a następnie osiadł we wsi Lipki pod Brzegiem, na pograniczu Śląska Górnego i Dolnego. Tam, w cichym zakątku, z dala od fabryk, zakończył swoją ziemską podróż. Zmarł 12 grudnia 1947 r. w Unterröblingen w Saksonii-Anhalt.

Dziedzictwo – Obiektyw Historii

Dziś, gdy patrzymy na jego zdjęcia, nie widzimy tylko światła i cienia – widzimy ludzi, miejsca, emocje, czas. Fotografie Maxa Steckla to spektrum historii Śląska – od industrialnego rozkwitu, przez społeczne dramaty, aż po pałace i armie. To kadry z przeszłości, które mówią więcej niż niejedna kronika.

Jego historia rozpoczęła się zawodowo w Katowicach – tam, gdzie śląska ziemia zadrżała pod ciężarem nowoczesności. I tam właśnie, przez obiektyw Steckla, Śląsk przemówił pełnym głosem epoki.

Maciej Mischok

Idź do oryginalnego materiału