Specjalny zespół prokuratorski postawił nowe zarzuty byłemu prezydentowi Korei Południowej Junowi. Polityk jest oskarżony o naruszenie prawa członków gabinetu do głosowania podczas wprowadzania stanu wojennego. Jun od 10 lipca przebywa w areszcie, a sąd odrzucił jego wniosek o uchylenie nakazu aresztowania.
Prokuratura zarzuca Junowi, iż na spotkanie dotyczące wprowadzenia stanu wojennego wezwał jedynie kilku wybranych członków gabinetu, naruszając tym samym prawo pozostałych do głosowania. Były prezydent miał także sporządzić z mocą wsteczną dekret stanu wojennego.
Dodatkowo oskarżony jest o nakazanie usunięcia zapisów z zaszyfrowanych telefonów. Jun konsekwentnie odmawia składania zeznań, co skłoniło prokuraturę do uznania dalszych przesłuchań za bezcelowe.
Szybkie postawienie zarzutów
Prokuratura zdecydowała się na postawienie zarzutów zaledwie 10 dni po aresztowaniu polityka. Jun przebywa w areszcie od 10 lipca ze względu na ryzyko niszczenia dowodów w sprawie.
W piątek sąd odrzucił wniosek byłego prezydenta o uchylenie nakazu aresztowania. To drugi raz, gdy Jun znalazł się w areszcie - w marcu został zwolniony z powodu uchybień proceduralnych.
Impeachment i odsunięcie od władzy
Jun został formalnie odsunięty od władzy w kwietniu, kiedy Trybunał Konstytucyjny podtrzymał wniosek parlamentu o jego impeachment. Stał się pierwszym urzędującym szefem państwa w historii Korei Południowej, który został aresztowany.
Przeciwko byłemu prezydentowi toczy się także druga sprawa, w której jest oskarżony o kierowanie zamachem stanu poprzez ogłoszenie stanu wojennego. Prawo Korei Południowej przewiduje za zamach stanu lub zdradę stanu karę śmierci lub dożywotniego więzienia.
Od końca 1997 roku w kraju nie wykonano jednak żadnej egzekucji. Sprawa Juna stanowi bezprecedensowy przypadek w południowokoreańskiej polityce.
(PAP) Autor: Krzysztof Pawliszak krp/ akl/ Uwaga: Ten artykuł został zredagowany przy pomocy Sztucznej Inteligencji.
