Izraelskie wojsko mobilizuje dziesiątki tysięcy rezerwistów do nowej ofensywy na Strefę Gazy, ale znaczna część żołnierzy odmawia stawienia się do służby. Problem dotyczy zarówno względów osobistych, jak i politycznego sprzeciwu wobec planowanej operacji.
We wtorek do służby miało się zgłosić około 40 tysięcy rezerwistów, a kolejnych 20 tysięcy ma zostać powołanych w następnych miesiącach. W szczytowym momencie ofensywy pod bronią ma być około 130 tysięcy żołnierzy powołanych z rezerwy.
Powody odmów służby
W ostatnim czasie do służby stawiało się jednak tylko 60-70 procent rezerwistów i frekwencja tym razem prawdopodobnie nie będzie wyższa, jak informuje serwis Ynet. Wielu rezerwistów prosi o odroczenie służby ze względów osobistych lub finansowych, zaznaczył serwis Times of Israel.
Część żołnierzy nie stawia się jednak z powodów politycznych. "Decyzja o podboju Gazy zagraża zakładnikom, żołnierzom i ludności cywilnej. Została wydana przez mesjanistyczny rząd, który nie ma legitymacji społeczeństwa i który troszczy się wyłącznie o własne przetrwanie polityczne" - napisano w oświadczeniu grupy rezerwistów "Żołnierze dla zakładników".
Stanowisko podpisało kilkuset żołnierzy, którzy zadeklarowali, iż z powodu "rażącej nielegalności" decyzji rządu nie stawią się do służby. Mobilizacja ma wspierać nową ofensywę na Strefę Gazy, zakładającą zdobycie miasta Gazy - największego ośrodka miejskiego palestyńskiego terytorium.
Planowana ofensywa na Gazę
Kampania ma się wiązać z przesiedleniem około miliona ludzi z miasta i okolic, czyli około połowy ludności Strefy Gazy. Nowa ofensywa jest krytykowana na świecie z powodu pogorszenia tragicznej sytuacji palestyńskich cywilów.
Według organizacji pomocowych w Strefie Gazy pogłębia się kryzys humanitarny, w tym głód. Rząd deklaruje, iż Gaza jest ostatnim bastionem Hamasu i jej zdobycie jest konieczne, by militarnie pokonać tę terrorystyczną organizację.
Sprzeciw w Izraelu
Inwazja na Gazę wywołała falę sprzeciwu w samym Izraelu. Opozycja i duża część izraelskiego społeczeństwa sprzeciwiają się operacji, zaznaczając, iż kampania narazi na niebezpieczeństwo żołnierzy i około 20 wciąż żyjących zakładników Hamasu.
Podczas regularnych demonstracji Izraelczycy wzywają rząd, by zamiast kontynuować wojnę, zawarł porozumienie z Hamasem pozwalające na uwolnienie porwanych. Według sondaży takie stanowisko popiera większość izraelskiego społeczeństwa.
Opozycja oskarża premiera Benjamina Netanjahu o sabotowanie rozmów o rozejmie z Hamasem i przeciąganie wojny dla politycznych korzyści. Netanyahu ma podobno zadowalać niechętnych porozumieniu skrajnie prawicowych koalicjantów.
Napięcia w dowództwie
Izraelskie media donoszą o napięciach między dowódcami wojskowymi a rządem. Szef Sztabu Generalnego generał Ejal Zamir miał wcześniej ostrzegać polityków, iż nowa kampania poważnie nadwyręży siły armii i może doprowadzić do długotrwałych walk.
Podczas niedzielnego posiedzenia gabinetu bezpieczeństwa miało dojść do kolejnych starć Zamira z ministrami, przekazał Ynet. We wtorek Zamir powiedział jednak świeżo wezwanym rezerwistom, iż "wojna nie skończy się, zanim Hamas nie zostanie całkowicie pokonany".
Część żołnierzy sprzeciwia się też nowym powołaniom, zaznaczając nierówny rozkład ciężaru wojny w społeczeństwie. Ta grupa zwraca uwagę, iż do służby wciąż nie są wcielani ultraortodoksyjni żydzi, mimo iż Sąd Najwyższy orzekł w 2024 roku brak podstaw dla zbiorowych zwolnień tej grupy.
Źródła wykorzystane: "Ynet", "Times of Israel" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.