Mimo napiętych ostatnio relacji między Danią a Stanami Zjednoczonymi duński minister obrony stwierdził wczoraj, iż europejskie siły zbrojne powinny przez cały czas inwestować w amerykański sprzęt wojskowy.
Troels Lund Poulsen powiedział, iż nie dostrzega „bezpośredniego zagrożenia” dla integralności terytorialnej Danii, mimo żądań prezydenta USA Donalda Trumpa dotyczących przejęcia kontroli nad Grenlandią. Dodał, iż w kwestii Grenlandii Dania odczuła „ogromne wsparcie ze strony wszystkich państw UE”.
Zdaniem ministra trudne relacje z Trumpem nie są jednak powodem, by zrywać długoletnie więzi obronne z USA. Jak powiedział dziennikarzom wczoraj (2 lipca) w Kopenhadze, kraje europejskie przez cały czas muszą inwestować w sprzęt wojskowy z USA – jako dobry przykład wskazał ostatnie decyzje państw UE o zakupie dodatkowych myśliwców F-35.
– Ale jednocześnie uważam, iż moglibyśmy zrobić więcej tutaj, w Europie, aby skoncentrować się na rozwoju nowych zdolności – dodał Poulsen, zaznaczając, iż inwestycje w obronność sprawią, iż „nie będziemy aż tak zależni od USA”.
Dania i pozostałe państwa NATO, w tym większość państw UE, na ubiegłotygodniowym szczycie w Hadze zgodzili się zwiększyć wydatki na obronność i pokrewne cele do 5 proc. PKB. Cel ten mają osiągnąć do 2035 roku.
Polska przekazała Danii we wtorek (1 lipca) rotacyjne przewodnictwo w Radzie UE. Teraz to zatem Kopenhaga będzie miała większy wpływ na negocjowanie unijnego prawodawstwa. Poulsen zapowiedział, iż przewodnictwo Danii „nie będzie wyglądać jak zwykle” w obliczu wielu „zagrożeń dla porządku światowego”.
Podobnie jak Polska, Dania wśród swoich priorytetów poza konkurencyjnością umieściła obronność. Poulsen zapowiedział także, iż duński rząd jest gotowy zainwestować kolejne 1,5 mld euro w pomoc dla Ukrainy, by wspomóc produkcję systemów artyleryjskich, dronów i rakiet.