Czerwone maki i biało-czerwona pamięć – Monte Cassino w Opolu

opowiecie.info 6 godzin temu

Choć od bohaterskiej bitwy pod Monte Cassino mijają już dekady, każdego maja czerwone maki znów zakwitają w polskiej pamięci – nie tylko we Włoszech, ale i tutaj, w sercu Opolszczyzny. To właśnie tu, w Opolu, również uczczono 81. rocznicę jednego z najważniejszych momentów polskiej historii II wojny światowej.

Złożono kwiaty na grobie pułkownika Stanisława Glińskiego, pierwszego dowódcy Pułku 4 Pancernego „Skorpion”. Pod opolskim ratuszem odbył się apel pamięci, przypominający o odwadze, poświęceniu i walce polskich żołnierzy o wolność ojczyzny. Honorowymi odznakami wyróżnieni zostali zasłużeni członkowie Stowarzyszenia „Pancerny Skorpion” oraz osoby wspierające działania organizacji na rzecz pamięci o bitwie i jej bohaterach. Kombatanci, przedstawicieli władz, żołnierze oraz mieszkańcy miasta, oddali hołd tym, którzy w maju 1944 roku przełamali niemiecką linię Gustawa na wzgórzach Monte Cassino. Był to krwawy, morderczy bój, który zapisał się złotymi – a adekwatnie czerwonymi – zgłoskami w historii Europy. Polacy pokazali tam nie tylko hart ducha, ale i determinację, której Europa długo nie zapomni.

Ale trudno mówić o Monte Cassino bez przywołania pieśni, która na zawsze zrosła się z tą bitwą – „Czerwone maki pod Monte Cassino”. Mało kto wie, iż przez wiele lat prawa autorskie do tego utworu należały… do rządu Bawarii. Tak, niemieckiego landu! Paradoksalnie, niemieckie urzędy pobierały opłaty licencyjne za odtwarzanie utworu, który opiewał jedną z najbardziej spektakularnych klęsk Wehrmachtu. To tak, jakby ktoś sprzedawał Polakom wspomnienia o własnej porażce – w ładnym opakowaniu i z fakturą VAT.

Autorem słów był Feliks Konarski, pseudonim Ref-Ren – poeta, żołnierz i emigrant. Muzykę skomponował Alfred Schütz, tuż po zakończeniu bitwy, w maju 1944 roku. Pieśń powstała w emocjonalnym uniesieniu, między jednym rozkazem a drugim, i natychmiast stała się hymnem nieformalnym żołnierzy generała Andersa. Później wędrowała razem z nimi po całym świecie – aż trafiła w tryby biurokracji i niejasności spadkowych, które zepchnęły ją w objęcia niemieckiego urzędu.

Dopiero niedawno, dzięki staraniom Fundacji „Czerwone Maki” i zaangażowaniu Ministerstwa Kultury, udało się uregulować sprawy prawne i przywrócić utwór polskiej domenie publicznej. Pieśń, która wyrosła z krwi i łez, wreszcie wróciła do tych, którzy noszą ją w sercu od pokoleń.

Fot. UMWO, UWWO

Idź do oryginalnego materiału