10 sierpnia przypada 916 rocznica bitwy wojsk księcia Bolesława Krzywoustego z Pomorzanami (1109 r.). Zwycięstwo umożliwiło podbój Pomorza i ostateczne przyłączenie go do Polski. Dla grodu nakielskiego bitwa ta miała ogromne znaczenie. Patron tego dnia – św. Wawrzyniec stał się patronem najstarszej parafii krajeńskiej.
Mało które miasto w Polsce może poszczycić się faktem, iż pisał o nim, i to kilkakrotnie, najstarszy kronikarz dziejów Polski – tzw. Gall Anonim. Dzięki niemu wiemy o bitwie wojsk polskich z Pomorzanami w dniu św. Wawrzyńca roku 1109. Data ta ma ogromne znaczenie dla Nakła i całej Krajny.
Na przełomie XI i XII wieku państwo polskie, władane przez dynastię Piastów z plemienia Polan, okrzepło po klęsce z przełomu 2. i 3. dekady XI wieku. W 1107 r. do władzy doszedł Bolesław III Krzywousty. Na tyle umocnił swój kraj, iż mógł pozwolić sobie na otwartą rywalizację z królem niemieckim Henrykiem V. Chcąc opanować Pomorze, musiał zająć najpierw grody strzegące przepraw na granicznej rzece Noteć, w tym najważniejszy – Nakło. Tak ówczesny kronikarz, przebywający na dworze Bolesława III, opisywał osadę obronną nad Notecią: „Na pograniczu Polski i Pomorza znajduje się mianowicie pewien gród, zwany Nakieł, niedostępny dzięki [otaczającym go] bagnom i umocnieniom”.
Słowianie i Pomorzanie byli niedoścignionymi budowniczymi tego typu warowni, ale też i potrafili je zdobyć. Bolesław III zebrał odpowiednio duże siły, wyposażone w sprzęt oblężniczy (m.in. różnorodne machiny miotające pociski z drewna i kamieni) i ruszył w 1109 r. na gród Nakło. Armia księcia zrobiła ogromne wrażenie na obrońcach. „Celem zdobycia go wojowniczy książę rozłożył się [wokół] ze swym wojskiem, nacierając nań orężem i machinami. Załoga widząc, iż nie zdoła oprzeć się takiemu mnóstwu [wojsk], ale jeszcze spodziewając się odsieczy od swych książąt, zażądała zawieszenia broni i naznaczyła pewien termin, po upływie którego, jeżeli od swoich nie doczeka się pomocy, miała oddać siebie i miasto w moc wrogów”.
W efekcie zawieszono działania zbrojne, ale jak się okazało, był to tylko wybieg Pomorców, aby zgromadzić wojowników z innych osad i wydać bitwę polskim wojskom chrześcijańskim. „Wtedy Pomorzanie, wzburzeni otrzymanym poselstwem, zaprzysięgli sobie polec za ojczyznę albo zwyciężyć Polaków. Odprawiwszy więc konie, aby przez zrównanie niebezpieczeństwa dodać wszystkim pewności siebie i odwagi, nie trzymając się żadnych dróg ani ścieżek, przebijali się przez gąszcze leśne i legowiska dzikiego zwierza, aż wynurzyli się z lasów, jak myszy polne z nor.”
W tym czasie polskie wojska prezentowały się odmiennie od pogańskich i stosowały zupełnie inną taktykę. Główną siła wojsk chrześcijan byli tzw. Pancerni, czyli kawalerzyści posiadający pancerz kolczy (kolczugę), stalowy hełm, tarczę oraz szeroka gamę broni zaczepnej (włócznie, miecze, topory). Piechota nie posiadała pełnego uzbrojenia obronnego. W przypadku starć w polu piechota stosowała zwarty szyk, zasłaniając się dużymi tarczami i atakując wroga długimi włóczniami, za nimi podążali łucznicy „zmiękczający” wroga ostrzałem. Kawaleria wykonywała gwałtowne szarże i przełamywała szeregi wroga, a wtedy piechota dobijała wroga. Pomorzanie nie mieli kawalerii, a piechota była różnorodnie uzbrojona (słabiej od polskiej). Stosowano luźny szyk, unikano stać bezpośrednich z oddziałami. Za to chętnie sięgano po różnego rodzaju fortele i sztuczki wojenne, aby wyprowadzić wroga w błąd.
Stąd w literaturze historycznej przyjął się pogląd, iż Bolesław III sprowokował Pomorzan do walnej bitwy i dlatego zdecydował się na rozejm. Spodziewał się przeważających sił wroga, bo tylko liczbą mogli Pomorzanie nadrobić braki uzbrojenia. Do walnej bitwy doszło w dniu św. Wawrzyńca, czyli 10 sierpnia. Kronikarz pisze, iż Pomorzanie zaskoczyli chrześcijan: „właśnie bowiem był to czcigodny dzień św. Wawrzyńca męczennika i tejże godziny rzesza wiernych wychodziła z uroczystości mszalnych, gdy oto nagle wojsko barbarzyńców nastąpiło na nich z bliska. O święty Wawrzyńcze w niebie, nieś pomoc ludowi w potrzebie! Cóż poczną teraz chrześcijanie, gdzie się zwrócą? Nieprzyjaciel następuje znienacka, brak czasu w sprawienie szyków, naszych mało, wroga dużo, ucieczka nie sposobna, nigdy [zresztą] nie miła Bolesławowi”, ale raczej uczynił to dla podniesienia rangi zwycięstwa i wykazania talentów księcia, niż odnotowania faktu historycznego (walory edukacyjne przekazu często były ważniejsze od dokładności przekazu).
Bolesław zdawał sobie sprawę, iż bój muszą rozstrzygnąć hufce pancerne, a piesi muszą w tym czasie kontrolować oblegany gród. Stąd zdecydował się na bitwę tylko wybranymi oddziałami. „Uszykowawszy tedy rycerstwo, ile go tam było, we dwa zaledwie oddziały, jeden z nich poprowadził sam wojowniczy Bolesław, drugi zaś jego wojewoda Skarbimir. Co do znacznej reszty [wojska] bowiem, to jedni szukali paszy dla koni, drudzy żywności, a inni strzegli dróg i ścieżek, wypatrując nadejścia wrogów”. Trzeba dodać, iż hufce pancerne tworzyli zawodowi wojowie. Dla podniesienia wśród nich ducha walki wygłosił przemówienie: „Wasza [własna] dzielność, groza bezpośredniego niebezpieczeństwa i miłość ojczyzny bardziej was zachęcą, niezwyciężona moja młodzi, niż moje słowa. Dziś za łaską bożą a wstawieniem się św. Wawrzyńca miecz wasz zetrze bałwochwalstwo Pomorzan i ich rycerską dumę!”
Tak według kroniki Galla anonima przebiegało to starcie: „… zaczął wrogów wokoło okrążać, ponieważ oni tak powbijali włócznie swe w ziemię zwróciwszy ostrza na wrogów i tak się zbili w gromadę, iż nikt nie był w stanie wedrzeć się w ich środek samym tylko męstwem, ale jedynie zażywszy podstępu. Jak bowiem wyżej powiedziano, byli oni prawie wszyscy pieszo i nie uszykowani do bitwy obyczajem chrześcijańskim, ale jak wilki czyhające na owce przypadli kolanami do ziemi. Gdy więc na niestrudzonego Bolesława, który raczej zdawał się oblatywać niż obiegać ich wkoło, wróg zwrócił całą czujność – Skarbimir z przeciwnej strony, upatrzywszy miejsce umożliwiające dostęp, bez zwłoki wdarł się w największą gęstwę wrogów. Rozbici w ten sposób i otoczeni barbarzyńcy zrazu stawiali zawzięty opór, ale wreszcie zmuszeni zostali do ucieczki”. Z opisu wynika, iż nie był to frontalny atak, ale skomplikowana gra taktyczna. Gdy książę ze swoją grupą prowokował Pomorzan do ugrupowania się w szyku obronnym przeciw jego hufcowi, w tym czasie drugi zaatakował na odcinku, gdzie ugrupowanie to było słabsze. Gdy pękł szyk obronny, piechota nie miała szans na skuteczny opór.
Skutki dla Pomorzan były straszliwe. „Padło tam nieco dzielnych rycerzy spośród chrześcijan, ale z trzydziestu tysięcy pogan uszło zaledwie dziesięć tysięcy. Świadczę się Bogiem, za którego sprawą, i św. Wawrzyńcem, na którego prośby dokonano tego pogromu! Zdumiewali się wszyscy obecni, w jaki sposób garstka, licząca mniej niż tysiąc rycerzy, dokonać mogła takiej rzezi. Powiadają, iż sami Pomorzanie obliczyli dokładnie, Że padło ich tam dwadzieścia siedem tysięcy. A ilu ich [jeszcze] znalazło się w bagnach, [to i] z nich żaden już się wydobyć nie zdołał”. O rozmiarach klęski w XIII-wiecznej „Kronice Wielkopolskiej” pisał inny dziejopis: „Klęski tej niewątpliwie świadectwem, aż do dzisiejszego dnia są gromady usypane z kości niegrzebanych, do gór podobnych”. Siła obronna Pomorzan przestała istnieć. Tak jak założył książę Bolesław, część grodów łącznie z Nakłem poddało się. „Załoga zaś [Nakła] widząc, iż cała jej nadzieja się rozwiała i nie ma już celu skądinąd ani od kogoś innego wyczekiwać pomocy, poddała miasto za cenę życia. Posłyszawszy o tym, załogi sześciu innych grodów takież samo powzięły postanowienie, mianowicie poddały się wraz z warowniami”.
Droga do podboju całego Pomorza stała otworem. Przez Nakło bowiem wiódł stary szlak m.in. na Gdańsk. Bolesław przyłączył gród do swojego państwa, a na jego czele postawił zaufanego Światopełka. Przyszło jeszcze tego roku stoczyć wojnę z Niemcami, ale skuteczna obrona Głogowa i straty armii cesarskiej zmusiły Henryka V do zawarcia pokoju, korzystnego dla Polski.
Data 10 sierpnia 1109 r. w historiografii przyjęła się nie tylko jako dzień pogromu pogańskich Pomorzan, ale także przyłączenia Nakła do Polski oraz utworzenia najstarszej parafii na Krajnie. Stad nakielska fara ma wezwanie starożytnego świętego, który wsławił się m.in. tym, iż pomimo przypalania ogniem na ruszcie, nie wyparł się wiary chrześcijańskiej.
oprac. Mariusz Gratkowski
Fot. Sakralne Dziedzictwo Małopolski
św. Wawrzyniec
Fot. Mariusz Gratkowski
Pomnik Bolesława Krzywoustego w Płocku
