Armia zetek

polska-zbrojna.pl 6 godzin temu

W wiek dorosły coraz liczniej wkraczają osoby urodzone między 1995 a 2012 rokiem, czyli słynne już pokolenie zetek. Często uważa się, iż ich oczekiwania i wartości odbiegają od dotychczas uznawanych norm. To wyzwanie dla wielu instytucji, także dla armii. Stawką jest nie tylko dopływ świeżej krwi, ale także unikatowe kompetencje młodych ludzi.

Co rusz media przekonują, iż Polacy, zwłaszcza młodzi, są raczej sceptycznie nastawieni do obowiązku służby wojskowej. I niezbyt chętni do obrony Polski, gdyby wybuchła wojna. Czy to specyfika pokolenia Z, nazywanego generacją egoistów? A może stawiamy złe pytania, a młodzież nie kwestionuje powinności, tylko nie widzi siebie w tradycyjnych rolach? Może czas budować większą świadomość obronną obywateli i system powszechnej obrony, w którym każdy znajdzie miejsce dla siebie?

REKLAMA

Odpowiedni balans

Zacznijmy od ustalenia, czym jest pokolenie Z. Przyjmuje się, iż to osoby urodzone między 1995 a 2012 rokiem. Dr Anna Chabasińska z Wydziału Prawa i Bezpieczeństwa Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim nazywa je „pierwszym globalnym pokoleniem uformowanym przez technologię”. – Zetki są w tej technologicznej zupie zatopione – potwierdza gen. Rajmund Andrzejczak, były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. To za jego kadencji wojsko zaczęło uważniej przyglądać się generacji Z. – Tak mocno żyją w świecie wirtualnym, iż zaniedbują część kompetencji niezbędnych do funkcjonowania w realnej rzeczywistości. Mają problemy z budowaniem relacji i nie najlepszą kondycję fizyczną – dodaje gen. Andrzejczak.

– Pokolenie Z żyje w świecie dramatycznych zmian: klimatycznych, kulturowych, związanych z bezpieczeństwem – kontynuuje opis dr Chabasińska. – Akceptuje taki stan, bo innego świata nie zna. Ale ma to swoje konsekwencje, bo skoro wszystko jest na chwilę i może się zmienić, skoro technologia skraca dystans, zetki potrzebują szybkiej informacji zwrotnej. Nie można ich pozbawić reakcji na działanie, bez tego tracą zainteresowanie, odchodzą. W relacjach zawodowych i w dużych zespołach to trudny do spełnienia wymóg. Szczególnie iż zetki chcą przywództwa służebnego, w którym lider nie tylko chwali i gani osobiście, ale generalnie stawia dobro i rozwój podwładnych na pierwszym miejscu – wyjaśnia. Owo „ja” nad „my” ma też inne oblicze. – Dla młodych z generacji Z takie wartości jak solidarność czy sprawiedliwość są ważne, ale istotny jest też święty spokój. Jako dobro deficytowe cenią sobie stałość, niezmienność, co dotyczy także mobilności. Zetki oczekują pracy w miejscu zamieszkania, nie chcą wyjeżdżać czy dojeżdżać. I obsesyjnie dbają o zachowanie balansu między życiem zawodowym a prywatnym. Starsi postrzegają to jako wygodnictwo czy wręcz lenistwo – twierdzi Anna Chabasińska. Co jeszcze? Zetki nie mają tradycyjnie pojmowanych autorytetów. Bohaterowie narodowi nie są dla nich żadnym wzorcem. Młodzi z pokolenia Z wzorują się na tych, którzy są do nich podobni, zwykle na rówieśnikach.

– To najlepiej wykształcone pokolenie w historii Polski – mówi gen. Andrzejczak. – I pierwsze, w którym odsetek osób z wykształceniem wyższym jest większy u kobiet – 51%, niż u mężczyzn – 30% – podkreśla były szef SGWP. To z jego inspiracji w Centrum Doktryn i Szkolenia Sił Zbrojnych uruchomiono projekt badawczy, którego celem było poznanie postaw i wartości zetek. Upubliczniony w marcu 2025 roku raport napawa optymizmem, wszak ponad dwie trzecie ankietowanych wyraziło chęć zaangażowania się – bezpośrednio lub pośrednio – w wysiłek obronny państwa. 48% ankietowanych w wieku 18–25 lat zgłosiłoby się do armii, by wziąć udział w walce. Niemal co piąty (19%) działałby w organizacjach charytatywnych i humanitarnych. 26% młodych zadeklarowało chęć wyjechania z kraju. ale projekt CDiSSZ był zaledwie wstępem do pogłębionych badań i objął specyficzną próbę – głównie uczniów klas mundurowych. Trudno więc pozyskane wyniki uogólniać na całą generację Z. – Przygotowujemy badania w skali ogólnopolskiej, z wielotysięczną, reprezentatywną próbą – zapewnia gen. bryg. Rafał Miernik, szef Zarządu Szkolenia SGWP. – Poprowadzi je Centrum Doktryn i Szkolenia, przy wsparciu cywilnych ekspertów, oczywiście odbędą się one we współpracy z Ministerstwem Edukacji i kuratoriami. Ruszą we wrześniu – zapowiada Miernik.

Gotowość a wiek

Tymczasem odwołajmy się do innych ustaleń. W 2024 roku Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) opublikowało raport pt. „Gotowość do obrony kraju”. Respondentów poproszono o wskazanie, jakie byłyby ich zachowania w sytuacji napaści na Polskę. Pytania dotyczące konkretnych postaw zadawano rozłącznie – wybór jednej z opcji nie wykluczał możliwości wyboru pozostałych. I tak aż 55%, narażając własne życie, brałoby udział w obronie kraju, podejmując walkę zbrojną z napastnikiem, na przykład służąc w siłach zbrojnych lub uczestnicząc w zbrojnym ruchu oporu. 72%, ryzykując własnym życiem, brałoby udział w obronie kraju bez podejmowania walki zbrojnej z napastnikiem, na przykład poprzez zaangażowanie w akcje ratownicze na terenach objętych walkami. 85% bez narażania własnego życia i podejmowania walki zbrojnej wspierałoby obronę, na przykład w różnych formach pomocy poza obszarem walk. Co czwarty badany przyznał, iż w takiej sytuacji starałby się jak najszybciej wyjechać z Polski. Co istotne, gotowość do otwartej walki wyraźnie jest związana z wiekiem, a największą skłonność do udziału w zbrojnej konfrontacji wyrażały osoby między 45. a 64. rokiem życia (67%). Jedyną grupą, w której większość (56%) stanowili deklarujący, iż nie podjęliby się tego zadania, były osoby w wieku 25–34 lata – skłonnych do udziału w walce zbrojnej w obronie ojczyzny było w tej grupie tylko 38% badanych.

We wnioskach z raportu CBOS-u czytamy również, iż największe poparcie zyskała zawodowa służba wojskowa – jej zwolennikami okazało się 92% badanych. Na drugim miejscu znalazła się dobrowolna zasadnicza służba wojskowa z wynikiem 90%. Co ciekawe, znacznie więcej zwolenników niż przeciwników uzyskała obowiązkowa zasadnicza służba wojskowa dla mężczyzn w okresie pokoju (52% wobec 44%). Ale wśród najmłodszych respondentów dominowali jej przeciwnicy – 59% w grupie wiekowej 18–24 lata i 50% wśród osób w wieku 25–34 lata. Najwięcej zwolenników było wśród respondentów w wieku 65+ (61% w tej grupie).

– W publicznej debacie obowiązek obrony definiowany jest w kategoriach wojskowocentrycznych – zauważa dr Weronika Grzebalska z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. – Podkreślana jest dostępność różnorodnych form służby w siłach zbrojnych, z bronią w ręku. Na to nakłada się specyficzny rys kulturowy, hołubiący ideę umierania, znów z bronią w ręku, za ojczyznę. W efekcie młodych, którzy żyją w świecie nieco innych wartości, stawia się przed alternatywą: albo zostanę żołnierzem i najprawdopodobniej polegnę na froncie, albo nie zrobię nic, ale przeżyję – wyjaśnia. Tymczasem uwarunkowania geopolityczne wymuszają na Polsce budowanie systemu powszechnej obrony, obejmującego nie tylko silną armię, ale też liczną i wydajną obronę cywilną. – Nie każdy nadaje się do zabijania, co nie oznacza przecież, iż jest nieprzydatny w systemie obrony – przekonuje Grzebalska. – Gdy w Polsce zbudujemy już obronę cywilną z prawdziwego zdarzenia, więcej osób będzie miało pojęcie, co powinno zrobić w sytuacji zagrożenia. Dziś często to niewiedza i brak kompetencji skutkują wycofaniem, automatycznym „nie” dla poważnych zobowiązań. A jest na czym budować i system powszechnej obrony, i świadomość proobronną. Z bronią w ręku chce walczyć zdecydowana mniejszość, dość jednak liczna, by stworzyć armię zdolną odeprzeć atak Rosji. Co więcej, notujemy bardzo wysoki odsetek deklaracji dotyczących działań cywilnych – tłumaczy socjolożka nawiązując do cytowanego badania CBOS-u, gdzie aż 85% ankietowanych zadeklarowało wsparcie obrony poza bezpośrednim obszarem walk (93% w najmłodszej grupie wiekowej 18–24).

Międzypokoleniowy most

Niezależnie od tego, jak istotne jest zaplecze, to wojsko i jego potrzeby rozbudowy, także rezerw, mają w wysiłku obronnym państwa najważniejsze znaczenie. – W sztabie generalnym patrzymy na to długofalowo i widzimy, iż problemy demograficzne nakładają się na zmiany pokoleniowe – mówi gen. Rafał Miernik. – Z jednej strony mamy spadającą dzietność i wizję narodu mniejszego o 9 mln do 2060 roku, z drugiej młodzież, która sądzi, iż zawodowa służba wojskowa załatwi problemy związane z bezpieczeństwem. A przecież zewnętrznych zagrożeń nie ubywa, przeciwnie. Zadaniem starszych pokoleń jest to młodym uświadomić, przygotować ich. Nie ma sensu się na nich obrażać – apeluje szef Zarządu Szkolenia SGWP.

Miernik mówi o koncepcji międzypokoleniowego mostu, za czym kryje się stworzenie takich warunków służby, które byłyby atrakcyjne dla generacji Z i jej następców. Stąd konieczność pogłębionych badań zetek, przy czym nie chodzi w nich o wynajdywanie koła – wszak fenomen pokolenia Z doczekał się już wielu opracowań socjologicznych – ale o gruntowne rozpoznanie potrzeb i oczekiwań młodych Polaków w odniesieniu do armii, państwa i obywatelskich powinności.

– Interesują nas na przykład regionalne zróżnicowania – przyznaje generał, zapowiadając, iż na podstawie takich danych możliwe będzie projektowanie form służby pod konkretne województwa. – Już dziś wiemy, iż wschód Polski jest wdzięczniejszym miejscem do rekrutacji, ale nie chcemy odpuszczać żadnego województwa – zapewnia Miernik. Trudno przewidywać wyniki badań, które przeprowadzi Centrum Doktryn, ale warto wskazać na doświadczenia z innych krajów. Dr Anna Chabasińska – członkini zespołu, który wziął pod lupę rodzime zetki – przywołuje przykład z USA. Gdy przyjrzano się rekrutacji do marynarki wojennej prowadzonej w stanie Kalifornia, okazało się, iż młodzi bardzo liczą się z opiniami rodziców. To właśnie oni bardzo często stali za decyzjami dzieci o wstąpieniu do US Navy. – Gdyby z naszych badań wyszła taka zależność, rekomendowałabym oddziaływanie komunikacyjne na rodziców – mówi Chabasińska, mając na myśli kampanie rekrutacyjne.

Wspomniane badania potrwają około roku, ale niezależnie od ich wyników trudno wyobrazić sobie armię, która nie byłaby strukturą hierarchiczną, wymagającą dużej dyspozycyjności. Dlatego w strategiach rekrutacyjnych trzeba podkreślać inne atuty służby, jej unikatowość. Należy eksponować to, iż wojsko się zmienia, kupuje mnóstwo nowoczesnej broni. Dla młodych Polaków, z ich potrzebą i łatwością przyswajania nowinek, to atrakcyjna cecha armii.

– Budujemy komponent dronowy, bo wojna w Ukrainie pokazała, jak ważne jest posiadanie zdolności w tym zakresie – przekonuje ppłk Michał Tomczyk z Departamentu Komunikacji i Promocji MON. – Obsługa tych urządzeń wymaga odpowiednich nawyków, koordynacji manualnej, więc gdy przychodzi do nas młody człowiek biegle posługujący się na przykład konsolą, to jego hobby jest dla nas ogromnym atutem, na wejście dostajemy człowieka z wypracowanymi kompetencjami – dodaje.

Przedstawiciele generacji Z cenią sobie organizacje, które promują elastyczne godziny pracy i pracę zdalną. Stąd konieczność położenia nacisku na promowanie takich modeli służby jak wojska obrony terytorialnej, dobrowolna zasadnicza służba wojskowa, ale też rozmaitych działań podejmowanych przez resort obrony w zakresie edukacji wojskowej i proobronnej (jak program „Trenuj z wojskiem”).

– Młodzież nienawidzi marnotrawienia czasu – mówi gen. Rafał Miernik i ujawnia, iż w SGWP pracują nad koncepcją szkoleń w ramach systemu powszechnej obrony. Szczegóły poznamy niebawem, z zapewnień generała wynika, iż choć krótkie, szkolenia będą miały odpowiednią jakość. – Dobry kurs ma moc promocyjną, przyciągnie kolejnych chętnych – uważa generał.

Strach przed nieznanym

Ale młodzi już dziś garną się do aktywności związanych z edukacją obronną. Przykładem może być program „Trenuj z wojskiem”, ośmiogodzinne szkolenia z podstaw przetrwania, strzelania, taktyki, samoobrony, maskowania i pierwszej pomocy. Prowadzą je żołnierze w jednostkach w całej Polsce. – Zastanawialiśmy się, jak program zostanie odebrany przez młodzież. Obawialiśmy się, czy nie stanie się memiczny. Tymczasem młodzi podeszli do niego entuzjastycznie – wspomina ppłk Tomczyk. Jak przyznaje oficer, kilka lat temu prawdopodobnie byłby problem z zainteresowaniem, ale sytuacja bezpieczeństwa w Europie zrobiła swoje. – Podczas pierwszej i drugiej edycji na kurs przychodzili 30–40-latkowie, już doświadczeni życiowo. Teraz 40–50% uczestników to młodzież – wylicza oficer i dodaje, iż relacje z kursów niemal natychmiast pojawiają się w mediach społecznościowych. Młodzi dzielą się przeżyciami i tym zachęcają kolejnych rówieśników.

– Czasy namiotów rekrutacyjnych już się skończyły. Dla młodzieży to społecznościówki są źródłem informacji. To tam musimy lokować nasze zachęty, ale i odkłamywać negatywne stereotypy o wojsku – przekonuje płk dr Tomasz Gergelewicz z Centrum Operacyjnego MON. W strategiach rekrutacyjnych uwzględniających cechy pokolenia Z konieczne jest prezentowanie wojska jako miejsca, gdzie tradycyjna hierarchia nie wyklucza otwartości na dialog, nie zabija kreatywności, inicjatywy czy współpracy.

– Młodzi są niewysłuchani – przekonuje gen. Rajmund Andrzejczak, w braku międzypokoleniowej komunikacji upatrując niechęć zetek do angażowania się w „sprawy starszych” – Nie twierdzę, iż musimy godzić się na wszystkie warunki i oczekiwania, bo ostatecznie nie chcemy budować wygodnej armii socjalnej, ale siły zbrojne o wysokim stopniu gotowości bojowej. Niemniej jednak rozmowa międzypokoleniowa jest ważna, bo pozwoli wypracować odpowiednie rozwiązania. jeżeli na przykład ktoś ma problem z przebiegnięciem jakiegoś odcinka, to nie muszę ani z niego rezygnować, ani zaniżać norm. Mogę się z nim umówić, iż dostanie tyle i tyle czasu w zbudowanie formy, i iż ja mu w tym pomogę.

Takie rozwiązania de facto już funkcjonują. Młodzi żołnierze dostają rok na dostosowanie się do standardów sprawnościowych obowiązujących w armii (nie muszą w pierwszym roku służby zdawać egzaminów z WF-u). Innym przykładem elastyczności jest niespełna miesięczne szkolenie podstawowe, po którym rekrut może podjąć decyzję, czy zostaje w mundurze, czy nie.

Ale we wspomnianej potrzebie bycia wysłuchanym zawiera się też element partycypacyjny. Płk Tomasz Gergelewicz przekonuje, iż w wojsku szytym pod zetki dowódca nie powinien opierać się tylko na doświadczonych żołnierzach. Także ci najmłodsi stażem muszą czuć, iż mają wpływ na to, jak działa instytucja. – To jest pokolenie, które chce być dopuszczone do decyzyjności. Nie ma oporów, żeby dzielić się swoimi pomysłami, wiedzą. Młodym trzeba pozwolić się wypowiedzieć i wykorzystać ich potencjał, bo przecież w wielu obszarach mają więcej kompetencji niż przedstawiciele starszych generacji – uważa oficer.

Co jeszcze należałoby zrobić? – Służbę w armii oraz w instytucjach budowanych w ramach koncepcji obrony powszechnej trzeba będzie w większym stopniu związać z benefitami – twierdzi Rafał Miernik. – I nie chodzi tylko o dobre pensje i ulgi podatkowe. Chodzi też o to, by służba, w takiej czy innej formie, wiązała się z nabyciem kompetencji podwójnego zastosowania. Przydatnych w wojsku i w cywilu, za co armia by zapłaciła, także przy odnawianiu uprawnień czy certyfikatów – mówi.

Czy to się uda? Czy pokolenie Z przyjmie na siebie powinności związane z obronnością? Płk Tomasz Gergelewicz jest optymistą. – Boimy się tego, czego nie znamy. Tymczasem pokolenie Z nie pozostało dostatecznie sprawdzone na rynku pracy, zwłaszcza jako kadra menedżerska – oficer wskazuje na uniwersalną zależność. Skąd więc ten optymizm? – Kapitał kulturowy i społeczny, z jakim młodzi wchodzą w dorosłość, jest olbrzymi. Oni, po przyjściu do instytucji, nie tylko wojska, nie muszą uczyć się nowych technologii, ale od razu mogą je rozwijać. Nie muszą uczyć się języków, bo je znają. Dajmy im narzędzia i możliwości, to rozwiną skrzydła – zapewnia.

Gen. Rajmund Andrzejczak kładzie nacisk na realizm. – Pokolenie Z jest, czy nam się to podoba, czy nie. Innego sobie nie wybierzemy, a z czasem to ono wypełni instytucje, także kierownicze stanowiska – zwraca uwagę były szef sztabu. – Czy się tego boję? Nie jestem zawodowym krytykiem, a jednocześnie jest we mnie trwale zakorzenione przekonanie, iż my, Polacy, mamy nieprawdopodobne zdolności adaptacyjne. Młodzi tej cechy się nie pozbyli – twierdzi generał.

Najstarsi przedstawiciele pokolenia Z mają dziś 30 lat, najmłodsi to wcześni nastolatkowie. Jako całość generacja stoi u progu dorosłości. Trudno przesądzać, jak sobie w niej poradzi, ale jedno jest pewne: świat zetek będzie inny, armia też.

Marcin Ogdowski
Idź do oryginalnego materiału